Matka Boża Kochawińska

Cudowny obraz Matki Bożej Kochawińskiej, Matki Dobrej Drogi, symbol polskości, tak zwana Jasna Góra Kresów Wschodnich, dzisiaj znajduje się w sanktuarium w Gliwicach. Kult maryjny jednoczył Polaków na Kresach, a wizerunek szczęśliwie trafił do naszego kraju. To mało znana historia, ale jakże inspirująca i potrzebna dla współczesnego pokolenia. Królowa Polski troskliwie podążała za swoimi dziećmi, wokół tego obrazu jednoczyła lud Boży: katolików, prawosławnych, wiernych obrządku ormiańskiego i pochodzenia żydowskiego, nawracała niewierzących.

Matka Boża Kochawińska
Matka Boża Kochawińska © Foto R. Stanisławski

Gromadziła różne narodowości: Polaków, Rusinów, Ukrai­ńców, Kozaków, Niemców, Wę­grów, Słowaków, Kresowian, przy­garnęła szlachtę, chłopstwo, ubogich, chorych. Maryja w Kochawinie ratowała małe dzieci i kobiety w ciąży, upraszała dar potomstwa dla małżeństw, odnotowano także świadectwa licznych uzdrowień. Pielgrzymi przyjmowali sakramenty, ustawiały się długie kolejki do spowiedzi i komunii świętej, ludzie nie mieścili się w budynku kościoła, tłumy oblegały to miejsce. Na obrazie widnieją łacińskie słowa: „Matko przez Boga wybrana, prowadź nas prostą drogą do Pana”.

Miejscowość Kochawina w latach 1646–1944 położona była na obszarze dawnej Polski, na terenach pod zaborami, gdzie toczyły się wojny i maszerowali żołnierze. Był to szlak komunikacyjny i miejsce spotkań pobożnego ludu. W 1646 przejeżdżała tamtędy Anna Wojankow­ska, dziedziczka Rudy, która w starym dębie odkryła cudowny obraz. Konie z jej wozu stanęły i uklękły, ona zaczęła się modlić na różańcu, gdy nagle zobaczyła wizerunek Matki Bożej w niezwykłej jasności.

Według świadków, po odnalezieniu obrazu w Kochawinie w starym dębie w 1646 roku, jeden z chłopów chciał ściągnąć go z drzewa, lecz bez szwanku spadał z drabiny. W koń­cu obraz został przeniesiony do pobliskiego Kościoła, ale w dziwny sposób w ciągu nocy, wracał na swoje miejsce w starym dębie. I tak działo się przynajmniej trzy razy.

W 1680 roku mieszkańcy zbudowali w tym zacnym miejscu kaplicę, którą ufundowała Teresa Wychowska, wojewodzina kijowska. Obraz przez wiele lat znajdował się na powietrzu, w dużej dziupli drzewa, jednak przetrwał cudownie chroniony. W 1755 roku powołano komisję, która przesłuchała świadków wyjątkowych wydarzeń, abp Mikołaj Wyżycki wydał dekret uznający obraz za cudowny i łaskami słynący. Następnie w skromnej Kochawinie powstał drewniany kościół, gdzie przeniesiono ten opatrznościowy dar. Na uroczystości przybyło aż 30 tys. pielgrzymów.

W 1818 roku pewna pobożna matka przyniosła przed obraz swoje chore dziecko. Maryja nie tylko cudownie uratowała dziecię, ale otoczyła je szczególną opieką. Uzdrowiony chłopiec to Albin Dunajewski, późniejszy biskup krakowski i pierwszy polski kardynał po odzyskaniu niepodległości przez nasz kraj. Przygotował on dla krakowskiej kurii gruntowną reformę, która przyniosła korzyści dla pracy takich arcybiskupów jak Adam Stefan Sapieha i Karol Wojtyła. Obraz został ukoronowany w 1912 roku, a na wydarzenie przybyło aż 100 tys. pielgrzymów. To największa uroczystość w historii Kochawiny, a liczba przybyłych na nią była imponująca w tamtym czasie, przy utrudnionym dojeździe. Koronację poprowadził abp lwowski Józef Bilczewski, późniejszy święty Kościoła katolickiego. Już wtedy mówiono o jego postawie duszpasterza i patrioty, należał do grona największych Polaków w okresie zaborów i odnowy państwa polskiego, ratował wiarę i łagodził konflikty. W Kochawinie zawierzył Maryi swoją służbę pasterską.

Cudowne zjawienie się obrazu NMP w Kochawinie w roku 1646
Cudowne zjawienie się obrazu NMP w Kochawinie w roku 1646 Fot. © R. Stanisławski

Jak obraz trafił do Polski?

Podczas II wojny światowej nastąpiły napięcia między mieszkańcami Kresów Wschodnich, pokojowo było tylko w kościele, przy obrazie Matki Bożej. W 1944 roku do tego maryjnego miejsca zbliżały się agresywne i antypolskie wojska. Zakon jezuitów w nocy potajemnie zastąpił oryginał obrazu wierną kopią, pomoc zaoferował niemiecki kapelan, podstawiono wagony kolejowe na Zachód. Pamiątki, wota, książki, obraz, sukienki i złote korony przyjechały do Polski, początkowo do Kolegium Księży Jezuitów w Starej Wsi. Po wybuchu wojny na tamtych terenach ówczesny proboszcz ks. Józef Piecuch polecił namalować kopię obrazu. Cudownie uniknął aresztu, został ostrzeżony i uratowany przez pewnego Ukraińca, który wywiózł go w świeckim ubraniu do Lwowa, aby przedostał się w bezpieczne rejony. Granice Polski zostały przesunięte.

W 1965 roku maryjny obraz trafił ze Starej Wsi do Krakowa przeszedł renowację. Ojcowie jezuici wiedzieli, że wizerunek trzeba umieścić w pu­blicznym miejscu. W 1974 roku dotarł do Gliwic, najpierw do kościoła pw. św. Bartłomieja, do którego pielgrzymowało wielu Kresowian. Spełniło się marzenie proboszcza ks. Jana Trzopińskiego, zwanego „Twórcą Kochawiny”, który pragnął, aby Polska odzyskała wolność, a obraz był bezpieczny pod opieką zakonu jezuitów.

W 1994 roku podjęto decyzję o budowie świątyni na os. Kopernika, a bp Jan Kopiec w 2020 roku ustanowił to miejsce Diecezjalnym Sanktuarium Matki Dobrej Drogi. Kochawiński obraz znalazł dom, gdzie śpiewana jest pieśń: „Już przed wiekami wybrałaś ten gród”, na pamiątkę wydarzenia z 1626 roku, gdy zdaniem świadków Maryja ukazała się na niebie podczas najazdu wojsk protestanckich i ocaliła gliwicki gród. Wcześniej mieszkańcy prosili Ją o obronę i obiecali regularne pielgrzymki do Częstochowy. Sztandar upamiętniający tę historię jest wystawiony w Sali Rycerskiej na Jasnej Górze.

Ksiądz Jan Trzopiński

Ks. Jan Trzopiński
Ks. Jan Trzopiński Fot. © R. Stanisławski

Obraz Matki Bożej Kochawiń­skiej wyznaczył kierunek wieloletniej służby ks. Jana Trzopińskiego. Spisywał on świadectwa cudów, nawracał mieszkańców i pielgrzymów, wszystko oddał Maryi, pracował w Kochawinie 44 lata. W okolicy budował kościoły i kaplice, kupował pola dworskie i urządzał ośrodki duszpastersko­-rekolekcyjne oraz domy dla sierot. Przygotował salę teatralną na przedstawienia patriotyczne, otwierał czytelnie i szkoły, gdzie prowadzono w ukryciu nauczanie w języku polskim. Sprowadzał polskich osadników z Małopolski, rozbudował Kochawinę i całą parafię.

To przykład gorliwego i kochanego przez wszystkich duszpasterza, apostoła miłosierdzia i patrioty, który troszczył się o bliźnich. Jak sam zanotował: „Moja praca, choć maleńka, a tak bardzo poruszyła. Widać, że to Dzieło Boże”. Kochawina i pobliskie miejscowości podczas I wojny światowej zostały cudem nietknięte, podobnie kościół i obraz, ks. Trzopiński przebywał w tej okolicy i służył jako misjonarz w sąsiednich parafiach z powodu braku kapłanów. Pewnego razu przyjechało trzech żandarmów rosyjskich na koniach ze swoim przełożonym, chcieli pomodlić się przed cudownym obrazem, z ufnością powiedzieli, że „wszystko Wam ta Mateczka Cudowna da, gdyście tyle dobrego zrobili”. Kozacy i Rusini szanowali służbę ks. Jana, prosili o medaliki i Eucharystię, doceniano jego opiekę nad ludnością. Rosjanie kładli na niego dłonie, płakali na jego widok, w ramach wdzięczności całowali w rękę, że ktoś odprawi mszę świętą.

Ograniczony dostęp

Całość przeczytasz w "Królowej Różańca Świętego". To wydanie jest wciąż dostępne w sprzedaży, dlatego ma ograniczony dostęp. Nasze czasopisma możesz nabyć w cenie już od 2 zł. Zamów i wspieraj różańcowe inicjatywy!

3 1 głos
Oceń ten tekst
Photo of author

Rafał

Stanisławski

Specjalista w tematyce historycznej, patriotycznej oraz Maryjnej.

Mogą zainteresować Cię też:

Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
0
Czy podoba Ci się ten tekst? – Zostaw opinię!x