Maria z Ágredy
Ile można oczekiwać od przeszło trzytysięcznej wioski gdzieś na hiszpańskiej prowincji? Być może niewiele. Ale w Ágredzie znajdziemy zabytkową architekturę, firmę reprezentującą przemysł motoryzacyjny, klub piłkarski, jak również dom i klasztor jednej z najbardziej wpływowych kobiet w historii Hiszpanii – siostry Marii od Jezusa, znanej powszechnie jako Maria z Ágredy.
Czy jej oddziaływanie opierało się wyłącznie na potędze jej modlitwy? Kiedy któregoś czerwcowego wieczoru przekraczałem granice jej rodzinnej miejscowości, wiedziałem, że w budynku zgromadzenia zakonnego nie znajdę wyczerpującej odpowiedzi. Musiałbym pojawić się w amerykańskich koloniach korony brytyjskiej, by sprawdzić, jak owa mistyczka prowadziła ewangelizację wśród Indian dzięki darowi bilokacji. Musiałbym przewertować tysiące stron dokumentów procesu beatyfikacyjnego, by uświadomić sobie, jak postrzegali ją współcześni jej ludzie. Musiałbym przenieść się w czasie o parę wieków wstecz, by poznać, ile odwagi trzeba było dla ochrzczenia zakonu imieniem Niepokalanego Poczęcia na ponad 200 lat przed ogłoszeniem tego faktu jako dogmatu wiary. Mogłem jednak w ten czerwcowy wieczór poczuć się jak król Filip IV przybywający do Ágredy w 1640 r., tak samo zaintrygowany i wyczekujący, z dala od swoich włości szukający porady i umocnienia.
Zanim udałem się na spoczynek, tego dnia czasu starczyło mi tylko na szybki spacer po okolicy. To, co najlepsze zostawiłem sobie na deser. Po przebudzeniu długo zwlekałem jednak z wizytą.
Za dużo emocji? Przecież zapowiedziałem przeoryszy, że przyjadę. Zobaczywszy więc już wszystko, co możliwe, wstąpiłem do konwentualnego kościoła. Było bardzo cicho; nikogo prócz mnie i Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie. No i ona, a raczej jej nierozkładające się od setek lat ciało, wystawione na widok publiczny w okazałym sarkofagu, wśród złoceń i ozdób oczekujące na zmartwychwstanie. Z przejęcia modliłem się bez słów. Po chwili napotkałem zakonnice. Przeorysza po krótkiej rozmowie podała mi przez okienko kluczyk do pokoju gościnnego, respektując w ten sposób klauzurę. Usiedliśmy po dwóch stronach kratki i rozpoczęliśmy wywiad.
Kilka stuleci po śmierci siostry Marii od Jezusa pamięć o niej jest wciąż żywa, choć mam wrażenie, że mistyczka ta pozostaje mocno niedoceniona. O ile w kraju istnieje już grono badaczy, dzięki którym jej życie i dzieła stają się bardziej przystępne i rozpoznawalne, o tyle z zagranicy wciąż przybywają pionierskie delegacje – urzeczone zapewne obecną tu nadprzyrodzonością, ale i objawieniami pozostawionymi w pismach, przede wszystkim w „Mistycznym mieście bożym”, znanym polskiemu czytelnikowi jedynie we fragmentach. Wywiad z przeoryszą trwał długo, bo odeszła mi ochota na trzymanie się swego planu. Przyjąłem jeszcze zaproszenie do muzeum, gdzie patrzyłem na habit Czcigodnej, podwyższenie do praktyk pokutnych i 50-kilogramowy metalowy krzyż, który brała wówczas na barki. Moja rozmówczyni wtrąciła, że dla niej to za wysokie progi. Po powrocie do kościoła pokazała mi jeszcze sposób na lepsze przyjrzenie się wspomnianemu wcześniej ciału. Odchyliła nieco kotarę, zapaliła światło i kazała spojrzeć zza głowy nieboszczki. Wtedy udało mi się dostrzec niczym nieprzykryte ściemniałe dłonie, skostniałe, ale zwarte, jak u poczciwej babci. Na koniec poprosiłem o jedną książkę na temat Czcigodnej, bo przecież nie ma ich zbyt wiele w Polsce. Dostałem 10. Odszedłem zatem z wiarą, że to sam Bóg poszukuje ludzi „po Swojej myśli”, którzy w dzisiejszych czasach przyczynią się do długo wyczekiwanej beatyfikacji owej wielkiej duchowej postaci.
Mogą zainteresować Cię też:
Szukam informacji o beatyfikacji, której rychłe rozpoczęcie po śmierci nie zakończyło się się do dnia dzisiejszego powodzeniem.