Teresa Nowak
Lek w samotnym cierpieniu
Jedna z pielęgniarek bacznie przygląda się cierpiącemu choremu, którego nocą przywieziono karetką do szpitala. Dyżurny lekarz z trudem usiłuje wbić się do żył sędziwego mężczyzny, by wzmocnić jego organizm odpowiednią dawką krwi. Po chwili przybywa jeszcze jeden lekarz, by wspomóc ratowanie pacjenta. Wszyscy podziwiają spokój i cierpliwość emeryta.
W czasie tej koniecznej transfuzji wspomniana pielęgniarka zgasiła światło w sali, jeszcze raz spojrzała na łóżko chorego. Nagle oślepił ją blask koralików złotego różańca umieszczonego na palcu. Podeszła do leżącego seniora i szybko zapytała:
– Co to za dziwny pierścień, który tak oświetla pana dłoń?
Mężczyzna odrzekł:
– Od najmłodszych lat jestem czcicielem różańca świętego, który mi nałożyła na ten palec moja ukochana mama, gdy udałem się do Szkoły Morskiej. Codziennie na nim się modliłem, przede wszystkim gdy pływałem jako mechanik okrętowy na morzach świata. Ona zawsze mnie broniła, bo Jej bezgranicznie ufałem. Dziś już z mojej rodziny nikt nie żyje, ale moja Matka Różańcowa jest zawsze ze mną, bo tylko Ona jest Najskuteczniejszą Pośredniczką Łask u swego Syna. Dzięki Jej obecności nigdy nie jestem sam, choć fizycznie nikogo już nie mam. Ona zsyła mi swoich aniołów w postaci dobrych ludzi, jak choćby w pani osobie, zainteresowanej tym promieniującym dobrem różańcem.
Młoda pielęgniarka miała łzy w oczach, słuchając tak przekonującej opowieści marynarskiego fana Najświętszej Maryi Różańcowej. Nazajutrz, po tym wewnętrznie budującym dyżurze szpitalnym, w przykościelnym kiosku nabyła obrączkę różańcową ze srebra i codziennie w czasie swej wyczerpującej służby medycznej umacniała się rozważaniami tajemnic tej najpiękniejszej modlitwy świata.
– Panie doktorze, a co stało się z tym chorym, któremu tak trudno było wbić się w żyły z życiodajną krwią? – zapytała następnego dnia siostra Iza.
– On był tak ufnym i silnym na duszy pacjentem, że szybko po tej naszej szpitalnej pomocy wyzdrowiał i został wypisany w bardzo dobrym stanie – pospieszył z odpowiedzią ordynator. – Obyśmy tylko tak posłusznych i życzliwych chorych mieli, jak ów marynarz, to wszyscy bylibyśmy zdrowsi i lepsi dla siebie.
Pielęgniarka tylko się uśmiechnęła i wskazała interniście na źródło tych sukcesów emerytowanego mechanika okrętowego.
– On przez całe swoje życie, jakże nieraz niebezpieczne w czasie morskich rejsów, był wierny Matce Boskiej Różańcowej. Na palcu miał różaniec w postaci pierścionka podarowany mu kiedyś przez matkę. Każdego dnia modlił się do Niej, dlatego zawsze był pod opieką Chrystusowej Matki. W jakichś szczególnych momentach z tego różańca rozświetlały się promienie łask, co spostrzegłam, gdy w sali chorych tak trudno było przebić się do żył tego odważnego na ciele i duszy marynarza.
– O, widzę, że i pani powierzyła siebie Matce Różańcowej – zauważył lekarz, patrząc na pierścionek różańcowy energicznej pielęgniarki.
– Wierzę, że Królowa Różańca Świętego poprowadzi mnie także swoimi mądrymi i twórczymi drogami, jak tego naszego pacjenta, który dzięki Niej nigdy nie był sam – wyraziła swoje pragnienie zakochana w pomocy pielęgniarskiej Iza.
– Ma pani rację, bo dzisiaj pozornie jest dużo uśmiechniętych ludzi, ale tak naprawdę większość to ludzie samotni, opętani żądzą posiadania i egoizmem, a to są przecież liczne przyczyny współczesnych chorób – podsumował religijny dialog młody ordynator.
Iza teraz się modli, by jej nowoczesny szpital wielkomiejski otrzymał zgodę swoich decydentów na utworzenie stałej kaplicy dla setek chorych, którzy chcieliby nieraz przed Najświętszym Sakramentem wyprosić różne łaski dla siebie i swoich bliskich, szczególnie pomyślny przebieg operacji i rychły powrót do zdrowia. Wprawdzie są tu sprawowane Najświętsze Ofiary dla chorych i ich personelu lekarskiego i pielęgniarskiego, ale każdorazowo trzeba salę lub hol szpitalny do tej liturgii specjalnie przygotowywać.
– Dla nas hospitalizacja to autentyczne rekolekcje – zauważa starsza nauczycielka, która przebywa na oddziale ginekologicznym już dwa tygodnie. – w tej ciszy i znoszeniu rozmaitych dolegliwości łatwiej oczyścić swoją duszę z różnych grzechów oraz usłyszeć głos samego Boga zagłuszanego w stałej gonitwie za utrzymaniem się przy życiu. Wielu na swoich łożach boleści dostrzega właściwe wartości mijającej doczesności. Buduje mnie widok rąk z przesuwającymi się paciorkami różańca, z którym nie rozstawał się nasz święty rodak – Jan Paweł II.
Mogą zainteresować Cię też: