W ostatnim odcinku w serii wokół „Rosarium Virginis Mariae” nadszedł czas na krótkie podsumowanie i końcowe refleksje. Przez ostatnie półtora roku poruszaliśmy nieraz tematy trudne, zadając sobie pytania o istotę, sens i wartość modlitwy różańcowej.
Przypomnijmy: bodźcem dla tej serii było 15-lecie opublikowania listu o różańcu oraz otwarcia Roku Różańca. W pierwszym odcinku podkreśliłem, że jedną z głównych inspiracji dla obu tych inicjatyw były dzieła wiary i miłosierdzia w Pompejach, jakie powstały dzięki wielkiemu zaangażowaniu bł. Bartola Longo.
Wielką rolę w Roku Różańca odegrał wizerunek Matki Bożej Pompejańskiej, sprowadzony do Watykanu na jego otwarcie i odwiedzony przez papieża w pielgrzymce na zamknięcie Roku w Pompejach.
W kolejnych odcinkach staraliśmy się na nowo spojrzeć na „technikę” modlitwy różańcowej, jako połączenie medytacji z kontemplacją. Zastanawialiśmy się, jak propozycja tajemnic światła może stać się inspiracją do rozszerzenia rozważań różańca o kolejne wydarzenia Nowego Testamentu, a także o nowe interpretacje „kanonicznych” piętnastu tajemnic. Była mowa ponadto o niebezpieczeństwie nieprawidłowego odmawiania różańca, kiedy sprowadza się to do pośpiechu, myślenia magicznego albo konfrontacji czy demonstracji. Pisaliśmy też o tym, że różaniec dla młodego pokolenia jest modlitwą mało zrozumiałą, zdającą się nie pasować do dynamicznych przemian społecznych, a dla innych – wręcz przestarzałą i nudną… I tu zatrzymajmy się na chwilę.
Modlitwa nieaktualna?
Nie tak dawno rozmawiałem z pewnym zakonnikiem o niewielkiej liczbie powołań w jego zgromadzeniu. Powiedział on mniej więcej takie słowa: „Nasz zakon, choć ze wspaniałą tradycją i tyloma świętymi, może za jakiś czas upaść. Może przez nasze ludzkie zaniedbania, może przez wzgląd na wolę Bożą. Nic nie jest dane raz na zawsze”. Zastanowiła mnie pewna analogia z modlitwą różańcową. Przecież ona też została nam opatrznościowo dana kilka wieków temu i może się okazać, że to nabożeństwo będzie tracić na „popularności” na rzecz innych form religijności. W dobie internetu i błyskawicznego przepływu informacji, spore przemiany w tym zakresie dzieją się na naszych oczach. Jeden z internautów na naszej stronie niedawno spytał, po co poświęcać czas na nowennę pompejańską przez 54 dni, odmawiając cały różaniec, skoro wystarczy jedno „Jezu, Ty się tym zajmij”? Te słowa zawierzenia, których autorem jest o. Dolindo, są szerzej znane dopiero od dwóch lat. Sama nowenna pompejańska zaczęła przebijać się do szerokiej świadomości katolików przed niespełna dekadą. Co rusz pojawia się jakaś nowa modlitwa, która przyciąga uwagę wiernych. Często przy tym widzimy pewne niezrozumienie co do tego, że modlitwa to nie tak bardzo konkretna formuła, ale potrzeba wyciszenia i kontemplacji, spotkanie z Bogiem, które zmieniają modlące się osoby. Trzeba czasem wyraźnego przypomnienia, że żadne nabożeństwo nie jest magicznym zaklęciem, żądaniem rzuconym do nieba, które musi się „spełnić” tu i teraz. Każdy, kto odkrył skarb różańca, nie spieszy się z modlitwą, nie oczekuje cudu natychmiast, zna wartość czasu i uczy się cierpliwości.
Dlatego uważam, że różaniec ma współcześnie swoją olbrzymią wartość. Konieczność wyciszenia i poświęcenia czasu są nam wszystkim bardzo potrzebne. Tak, zdarza się, że młodsze pokolenie patrzy na koronkę różańca jak na dawną modlitwę analfabetów, która zdezaktualizowała się wraz z powszechnością Biblii. Jednak nie w umiejętności czytania kryje się współczesna atrakcyjność różańca. Wbrew naszym czasom, gdy wszystko rozgrywa się błyskawicznie i brakuje czasu na chwilę odpoczynku, kiedy zewsząd czyhają na nas „multimedialne” pokusy, nabożeństwo różańcowe stoi całkowicie na przekór. Jest dla nas kotwicą na wzburzonym oceanie. W miejsce chaosu oferuje wyciszenie i spokój, medytację i kontemplację. Różaniec, jak pisał bł. Bartolo Longo, staje się „słodkim łańcuchem wiążącym nas z Bogiem”, „wieżą zbawienia przeciw napaściom piekła”, „najpewniejszym portem dla rozbitków”. – To ostatnie słowa z Supliki do Królowej Różańca Świętego, którymi posłużył się Jan Paweł II na zakończenie listu o różańcu.
Tak wiele zależy od nas!
Jan Paweł II mówi do nas: „Patrzę na Was wszystkich, Bracia i Siostry wszelkiego stanu, na Was, rodziny chrześcijańskie, na Was, osoby chore i w podeszłym wieku, na Was młodzi: weźcie znów ufnie do rąk koronkę różańca, odkrywając ją na nowo w świetle Pisma Świętego, w harmonii z liturgią, w kontekście codziennego życia” (RVM 43). Jak można pozostać głuchym na jego prośbę, zakończoną dramatycznymi słowami: „Oby ten mój apel nie popadł w zapomnienie nie wysłuchany!”?
reklama
Piękne różańce z kamienia
Piękne i wytrzymałe różańce z wzorem Matki Bożej Pompejańskiej. Znajdź coś dla siebie!
Z pewnością nasi czytelnicy regularnie trzymają różaniec w ręku. Jesteśmy przekonani do słów papieża… I jednocześnie zadajemy sobie pytanie: jak przekonać innych? Jak skłonić ich do wypłynięcia na głębię tej modlitwy, kiedy inni zdają się nas ignorować? Na to nie ma prostej odpowiedzi. Czasem wystarczy prosty gest – po prostu wystarczy dać innym różaniec i wskazać na świętych, którzy mieli go zawsze przy sobie. Jak może różaniec być modlitwą nieaktualną, skoro codziennie modlił się nią Jan Paweł II i zapraszał nas do niej? Kto nie poznał jej mocy, niech po prostu spróbuje! Trzeba innym stawiać sprawę jasno: różaniec to nie odklepywanie modlitw; jeśli bierzesz się za to nabożeństwo, to zacznij od wyciszenia, lektury Ewangelii, potem przejdź do jednej dziesiątki. Próbuj i bądź wytrwały, bo jeden trening nie uczynił z nikogo mistrza. Zdaj się na łaskę Bożą i prowadzenie drogą Maryi. Jak Ona ufaj i zawierz, a reszta przyjdzie sama! To nie przypadek, że tylu świętych przekonało się do tej modlitwy, a także zachęcało do niej każdego z nas!
„Zwracam się szczególnie do Was, drodzy Bracia w biskupstwie, kapłani i diakoni, oraz do Was, pełniących rozmaite posługi na polu duszpasterstwa, abyście, poznając z osobistego doświadczenia piękno różańca, stawali się jego gorliwymi promotorami” (RVM 43). Te słowa są testamentem dla każdego „człowieka różańca”. Któż jak nie ci, którzy przekonali się o mocy tej modlitwy, ma być jej apostołami? Powinniśmy sobie zdać sprawę z odpowiedzialności każdego z nas, kto modli się różańcem, za podtrzymanie ognia tej modlitwy. Bez naszego zapału być może ogień ten przygaśnie i stanie się reliktem przeszłości?
Czy taki scenariusz jest możliwy? Przypomnijmy sobie powyższe słowa zakonnika o wymierającym zakonie. Kiedyś na naszych łamach przedstawialiśmy historię modlitwy różańcowej w dawnej Polsce: jeszcze trzy wieki temu różaniec do Najświętszej Panny Maryi był równie popularny, jak różaniec o imieniu Jezus. Do dziś pamięta tę drugą modlitwę garstka osób… Czy mamy pewność, że za jakiś czas także różaniec maryjny nie popadnie w zapomnienie? To od ciebie zależy, siostro, bracie! Życzę ci powodzenia w różańcowym apostołowaniu!
Marek Woś
informacja
Wspieraj różańcowe inicjatywy
Czy wiesz, że poza czasopismem "Królowa Różańca Świętego" mamy wiele innych inicjatyw? Jeśli podoba Ci się nasza praca, to wspieraj nasze inicjatywy.