Kilka lat temu, kiedy brałem udział w zajęciach dodatkowych, spotkałem pewnego wykładowcę, nazwę go X, który niezwykle mnie zaskoczył, wyznając w trakcie rozmowy, że jest praktykującym katolikiem. X jest aktywistą społecznym, może nie zwolennikiem Stalina, jednak mimo wszystko marksistą. Pierwszym marksistą, którego spotkałem w życiu, był mój nauczyciel nauk przyrodniczych w gimnazjum. Co dziwne, został on wychowany jako katolik, miał nawet wujka księdza!
Jakież było więc moje zdziwienie, gdy X wyznał mi, że i on jest katolikiem. Zaczął opowiadać mi o teologii wyzwolenia, która nie jest ideologią szczególnie dla mnie interesującą. Niemniej wpadłem w osłupienie, kiedy powiedział mi, jak bardzo jest oddany Mszy świętej w starym rycie trydenckim i jak bierze w niej udział kilka razy w tygodniu! Nosił również medalik ze świętym ojcem Pio.
Kiedy byłem już na studiach podyplomowych, przynajmniej raz spotkałem X na Eucharystii. Zawsze przyjemnie jest móc uczestniczyć we Mszy razem z kimś, kogo się zna.
Kilka lat później X i ja nadal byliśmy w kontakcie. Pewnego razu wysłał do mnie maila z pytaniem, czy nadal naprawiam różańce. Odpowiedziałem mu, że oczywiście, nadal to robię. Wobec tego wysłał mi zdjęcie różańca swojego pradziadka, który został mu przekazany przez ojca. Krzyżyk był niekompletny i brakowało na nim sylwetki Chrystusa. X spytał, czy mógłbym to naprawić.
[10]
Prawie wszystkie różańce były dobrze używane
Zgodziłem się rzucić na to okiem i zadziałać. Musiałem trochę poczekać, zanim nowa pasyjka we właściwym rozmiarze dotarła do mnie z Chin. Kiedy wreszcie była na miejscu, nie mogłem ukryć ekscytacji, widząc że idealnie odpowiada ona rozmiarem wybrakowanemu krzyżykowi. Wśród różnych drobiazgów danych mi przez Siostry Wizytki odkryłem części, które były dokładnie w tym samym wieku co różaniec i w idealnie pasującym do niego rozmiarze!
Oczyściłem dziurki, w których wcześniej mieściły się oryginalne części i usunąłem kawałki drewna z metalowej ramy krzyżyka, aby ocenić zniszczenia i zastanowić się, w jaki sposób je naprawić.
Po wyprostowaniu metalowej oprawki krzyżyka użyłem odrobiny kleju, żeby umocować drewniane elementy w ramie i pozostawiłem całość do wyschnięcia.
Następnym krokiem było umieszczenie kleju w dziurkach, gdzie powinny znajdować się gwoździe przytrzymujące ręce i nogi Jezusa oraz znak INRI i założenie tych elementów. Użyłem klamerki do ubrań z gumowym zakończeniem, żeby podtrzymać te elementy póki klej nie wyschnie.
Nie wszystkie różańce mogą zostać naprawione albo przywrócone do pierwotnego kształtu ze względu na zniszczenie ich części lub dlatego, że niektóre z nich zaginęły i nie można znaleźć części „zamiennych”.
Tego ranka naprawiłem także inny stary różaniec, który został zrobiony ręcznie. Paciorki i krzyżyk nosiły ślady użycia. Różaniec miał swoją „aurę” i zdawał się emanować pewnego rodzaju świętością. Z pewnością był kochany i starannie używany.
Kiedy patrzę i trzymam w dłoniach różańce, które naprawiam, często zastanawiam się, jak ich właściciele weszli w ich posiadanie, jakie smutki, radości i intencje były w ich sercach i duszach, kiedy przesuwali paciorki w swoich palcach.
Prawie wszystkie różańce były dobrze używane, o czym najlepiej świadczył ich wygląd. Mam nadzieję, że pewnego dnia ktoś także znajdzie mój różaniec i również będzie mógł powiedzieć, że jego właściciel starannie z niego korzystał!
tłm. D. Krysztofowicz