rozmawiał Marek Woś
Janusz Ahnert: Siła Kościoła tkwi w mniejszych miejscowościach
Rozmawiamy z ks. Januszem Ahnertem, proboszczem parafii Wniebowzięcia NMP w Studzionce, o cudzie różańcowym, dziedzictwie i sile małych parafii.
Może na początek przybliży ksiądz pokrótce naszym czytelnikom historię parafii, w której się znajdujemy?
Studzionka powstała w 1305 roku, czyli ma przeszło 700 lat. Kościół, w którym byliśmy, jest już trzecim tutaj, ten drugi widział pan na cmentarzu – on niestety spłonął przez nieostrożność, bo po Bożym Ciele zapomniano zgasić kadzidło. O tym jak wyglądał pierwszy nie wiemy i już się nie dowiemy, ale był on na tym samym miejscu. Ja jestem tutaj 34. księdzem, już 10 lat w parafii.
Zawsze interesowała mnie historia, przeglądałem księgi parafialne i dzięki temu natrafiłem na to, co wydarzyło się tutaj w 1848 roku.
Czyli…
Zaraza, którą Matka Boża zapowiedziała w La Salette, doszła aż do Studzionki.
Ziemniaki na polu gniły, ludzie nic nie zebrali i na tysiąc parafian trzystu umarło. A że był już w parafii obraz Matki Bożej Pompejańskiej, to zaczęto się przed nim modlić, aby ustała zaraza. I rzeczywiście – ustała, a co jest jeszcze bardziej niesamowite, wierni zaczęli się modlić jeszcze więcej, mimo że ich prośba została już wysłuchana. Wieść ta doszła do papieża Piusa IX, w jaki sposób, nie wiemy. Nie było przecież telewizji ani internetu, ale jak pan widział, było tutaj kiedyś wielu misjonarzy. Może któryś z nich, będąc w Rzymie, coś o tym powiedział w jakiejś kongregacji? 3 września 1872 roku, 144 lata temu, papież wydał brewe (urzędowe pismo papieskie, dotyczące spraw mniejszej wagi niż bulla – przyp. red.), że ten obraz jest wotywny, cudowny.
Niestety, pod koniec XIX wieku kult Matki Bożej trochę zmalał, w XX wieku jeszcze bardziej. Kiedyś w kościele były cztery gabloty wotywne, odkryliśmy je na strychu. Odnowiliśmy je, wymieniliśmy, bo były zjedzone przez korniki i powiesiliśmy. Teraz ich liczba wzrosła już prawie do dwudziestu. Po dwóch latach starań zdobyliśmy także relikwie Piusa IX.
Wspomniał ksiądz, że parafia nie posiada tak ważnego dla niej dokumentu. Czy nie ma takiej pokusy, w dobrym tego słowa znaczeniu, aby zdobyć papieskie brewe w oryginale?
Prosiłem o to jednego księdza z Kongregacji Kultu Bożego, ale jest ciężko, bo dokument pochodzi z XIX wieku, z młodszym nie byłoby problemu. W dodatku Pius IX był papieżem 32 lata, więc różnych dokumentów wydał setki, może tysiące. Żartuję, że coś trzeba do zrobienia następcom zostawić.
Ten teren to był zabór pruski, parafia podlegała pod diecezję wrocławską…
W 1848 roku cztery siostry, Niemki, dowiedziały się, że jest tu zaraza i poprosiły swojego biskupa, aby wysłał je w te rejony. Choroba była nieuleczalna, wiedziały, że jak się zarażą to umrą. Udały się do kardynała wrocławskiego, a on je wysłał do naszej parafii.
W tym roku na odpust Matki Bożej Różańcowej przyjechały dwie siostry ze zgromadzenia franciszkanek szpitalnych, które ludziom na konferencji opowiedziały o swoim zakonie i o tych siostrach, które tutaj przybyły jako bohaterki. Nie ma żadnego ich kultu, może nikt o tym nie pomyślał, ale to były wielkie kobiety, dlatego zależało mi, aby je upamiętnić tablicą dla potomnych. Pamiętajmy, że co trzeci z mieszkańców parafii umarł w czasie zarazy, wliczając w to ówczesnego proboszcza.
Dla parafian musi być to chyba niezwykłe dziedzictwo. Mamy przecież dokumenty na potwierdzenie tej historii, nie jest to jakaś legenda.
Poza papieskim brewe mamy wszystkie dokumenty oraz obraz pompejański, choć nie wiemy, kto go namalował. Dlatego widzimy, jak ważnym jest, aby wszystko zapisywać. Ludzie wtedy nie czuli takiej potrzeby i dzisiaj nie wiemy, kto jest autorem obrazu, jak się on dostał do parafii. Artysta dokonał zmiany – zamiast różańca Pan Jezus wręcza św. Katarzynie różę, a św. Katarzyna wskazuje jakby na nas, abyśmy ten różaniec wzięli.
Uściślijmy może, że motyw Matki Bożej Różańcowej funkcjonował wcześniej niż obraz pompejański. Chciałbym jednak zapytać o to branie różańca przez wiernych. Czymś niespotykanym jest bowiem, że tak duży procent parafian jest we wspólnotach różańcowych.
Parafia ma 2050 osób i 23 pełne róże, niedawno pierwsza osoba zapisała się do 24. Co ciekawe, 8 osób w ostaniej z róż to ludzie młodzi, po 17-18 lat. Nie tylko starsi się modlą na różańcu, ale również dużo młodych. Na pewno funkcjonuje tutaj świadectwo ich rodziców, babć i dziadków, którzy się modlą i są dobrzy. Bo jakby ktoś się modlił i nie był dobry to byłoby antyświadectwo. A że się modlą i dobrze żyją to i młodzi idą za ich przykładem. Wiem też, że w parafii około dwudziestu osób odmawia nowennę pompejańską, póki co prywatnie, a nie w kościele.
Przez cały październik mamy wspólny różaniec w parafii o 17:15, jedną dziesiątkę zawsze odmawiamy po łacinie, a piątą śpiewamy. A jak się skończy październik to ludzie sami odmawiają różaniec, zawsze pół godziny przed Mszą Świętą. Warto też zaznaczyć, że na dwa tysiące mieszkańców parafii prawie półtora chodzi do kościoła.
Jeszcze raz widzimy, że siła Kościoła tkwi w mniejszych miejscowościach, nie w miastach, gdzie frekwencja jest dużo niższa.
Wiem, że Studzionka została doświadczona nie tylko przez zarazę, ale i II Wojnę Światową, w której wielu mieszkańców straciło życie.
Od ludzi wyszedł pomysł postawienia pomnika z krzyżem, ze 120 nazwiskami. Ci ludzie nie mają grobów, zginęli na różnych frontach, a tutaj wszyscy są razem wypisani. Jako pierwszy wymieniony jest nasz były proboszcz, ks. Franciszek Długosz, który zginął w Dachau (trafił tam, gdy nie podporządkował się powszechnemu nakazowi odprawiania nabożeństw w języku niemieckim – przyp. red.). Choć nie ma jego procesu beatyfikacyjnego to wiemy ze świadectw, że będąc w obozie w 1940 roku był jednym z najstarszych księży i podtrzymywał tych młodszych na duchu, prowadził dla nich modlitwy, śpiewali razem pieśni. Dziś przy kościele mamy jego muzeum.
Wracając do obrazu Królowej Różańca. Sądząc z ilości róż domyślam się, że wierni modlą się przed nim gorliwie, ale wiem też, że od niedawna w parafii są relikwie bł. Bartolo Longo.
Nasz parafianin, który został księdzem, ks. Krzysztof Motek, został wysłany na studia do Rzymu i rok tam był na prawie kanonicznym. Pod koniec swojego pobytu udał się do Pompejów i miał to szczęście, że dołączył do Mszy, odprawianej przez arcybiskupa. Po niej, korzystając ze swojej znajomości włoskiego, opowiedział mu historię parafii i otrzymał relikwie. 18 września ks. Krzysztof wprowadził uroczyście relikwie błogosławionego do kościoła i wygłosił kazanie o bł. Bartolo Longo.
Widziałem również, że w zakrystii wisi portret Bartola. Skąd ten pomysł?
Rozpoczynając starania o relikwie, chciałem, aby parafianie mogli lepiej zrozumieć historię, co to za człowiek. Samo przyniesienie relikwii i pokazanie ich to jest za mało, trzeba całej otoczki, aby ludzie lepiej przeżyli to wydarzenie. W tym roku, Roku Świętym, zakupiliśmy również nową monstrancję jubileuszową, żeby i ona świadczyła tym, co będą po nas, o naszej wierze.
Pięknie powiedziane. Mam nadzieję, że jeśli w przyszłości ktoś w parafii natrafi na trudności to będzie miał dobry punkt odniesienia w jej tradycji i historii. Dziękuję za rozmowę.
Mogą zainteresować Cię też: