Gniew i agresja

W trzecim odcinku w cyklu „Siedem grzechów głównych” omówimy grzech gniewu. Zgodnie z definicją Słownika Języka Polskiego PWN, gniew to: „gwałtowna reakcja na jakiś przykry bodziec zewnętrzny, wyrażająca się niezadowoleniem i agresją”.

Na początek pomyślmy: czy niezadowolenie i agresja muszą iść w parze? Czy są nieodłącznymi cechami gniewu? Rozważmy to na przykładzie. Wyobraźmy sobie wcale nierzadką sytuację, kiedy ktoś nie oddaje komuś sporej kwoty pieniędzy. Z całą pewnością wierzyciel nie jest z takiego obrotu sprawy zadowolony. Myśli, co zrobić, aby odzyskać własność. Stara się przemówić mu do rozumu za pomocą rzeczowych argumentów. Rozważa mediację, kroki prawne i rozstrzygnięcie sądowe. Kiedy nic nie pomaga, rodzi się frustracja, a wtedy władzę nad rozumem przejmują emocje. Wierzyciel rozważa coraz bardziej zdecydowane kroki, a nawet i podstęp. Może myśli, że weźmie sobie w zamian jakąś cenną rzecz? Może wydrze należność siłą? A jeśli dłużnik jest niewypłacalny? Stopniowo narasta w nim agresja i przestaje panować nad emocjami, w uniesieniu rzuca obelgami i oskarżeniami, rozpowiada plotki wśród wspólnych znajomych. Jest nawet gotowy rzucić się z pięściami na niedawnego przyjaciela i niszczyć jego mienie. W skrajnych przypadkach wierzyciel popada w szaleństwo, traci kontrolę i sam wpada w kłopoty, kiedy skutki jego gniewu wymagają, aby i jemu wymierzono sprawiedliwość.

Na tym przykładzie widać, jak próba słusznego przeciwstawienia się niesprawiedliwości może rodzić złe skutki. Zemsta, samosąd, nienawiść –  to zatrute owoce gniewu. Tak wiele grzechów wyrasta z nieopanowanego gniewu, że został on określony jako jeden z grzechów głównych.

Sytuacji konfliktowych jest bardzo wiele, z problemami zderzamy się niemal na co dzień. Kiedy ktoś nas krzywdzi, to nawet kiedy mamy wszystkie argumenty po swojej stronie, nie możemy posługiwać się niegodziwymi metodami. Cel nigdy nie uświęca środków! Jeśli łakniesz sprawiedliwości, sam musisz być sprawiedliwy. Poucza nas Psalmista: „Gniewajcie się, a nie grzeszcie” (Ps 4, 5).

Kiedy gniew jest grzechem?

Czy można jednak gniewać się nie grzesząc? Wyjaśnijmy więc, że są dwa rodzaje gniewu: „sprawiedliwy”, który jest ludzkim odruchem, wyrażającym się w niezadowoleniu, i „niesprawiedliwy”, który sprowadza się do agresji.

Rekolekcje z o. Krzysztofem o 7 grzechach głównych

Gniew niesprawiedliwy jest „przeklęty, gdyż jest gwałtowny”, a przez zawziętość prowadzi do okrucieństwa (por. Rdz 49, 7). Taki nieopanowany gniew zaćmiewa umysł i wywołuje nienawiść wobec bliźniego, czasem nawet wobec Boga i samego siebie. To odruch niezwykle destrukcyjny. Apostoł Jakub zaznacza, że taki gniew „nie wykonuje sprawiedliwości Bożej” (Jk 1,20).

Tymczasem gniew człowieka sprawiedliwego może przynieść dobre rozwiązania. Kiedy dotyka nas krzywda, posługujmy się dobrymi metodami dążąc do naprawy sytuacji i nigdy nie ulegajmy złym emocjom. Szukajmy pokoju i pojednania, nigdy zaś zemsty. Święty Paweł radzi: „Gniewajcie się, a nie grzeszcie: niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce!” (Ef 4, 26). Podawajmy sobie ręce na zgodę, chętnie wybaczajmy, bo inaczej nasz gniew może trwać latami.

Taki zadawniony gniew to niestety problem wielu sumień. Jak to wygląda w praktyce? Wyobraźmy sobie sytuację, kiedy bliska nam osoba czymś nas uraziła. Chociaż nie reagujemy złością, nie emocjonujemy się tym zdarzeniem, to gdzieś w sercu mamy niezabliźnioną ranę. Mijają dni, miesiące, a my nie potrafimy przebaczyć. Gnuśniejemy i stajemy się ofiarami własnego gniewu. Bliźni stał się dla nas nieprzyjacielem i chociaż nie widzimy go latami, nie zapominamy o nim. Kiedy przychodzi czas Wigilii, kiedy łamiemy się opłatkiem, pamięć natrętnie przypomina nam tę osobę. Kiedy zaś jesteśmy w wieczorze życia, umysł coraz częściej wraca do bolesnego wspomnienia. Kiedy pojawia się odruch sumienia, aby wyciągnąć rękę na zgodę, gasimy go. Zadawniony gniew i urażona duma blokują ten chrześcijański gest. Nawet nie zauważamy, jak psuje się przez to nasza relacja z… Bogiem!

"Chrystus dźwigający krzyż" Hieronim Bosch
„Chrystus dźwigający krzyż” Hieronim Bosch

Ktoś zapyta: jak to z samym Bogiem? Jak to się dzieje, skoro do Boga nic nie mam, a urazę żywię tylko wobec tego jednego człowieka? To niezwykle proste do wyjaśnienia. Z pewnością każdy dobry katolik odmawia codziennie Modlitwę Pańską. Przypomnijmy sobie, jakie wymawiamy w tej modlitwie słowa: „I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”.

Czy jesteśmy świadomi wagi tych słów szeptanych przez nasze wargi? Czy wymawiając je nie ukrywamy zadawnionych urazów? Bo jeśli nasze słowa nie są szczere, to tak jak byśmy mówili: „Odpuść nam, Panie, ale my nie odpuścimy naszemu bliźniemu, sąsiadowi, bratu, szwagierce, teściowej, koledze, córce, bliźniemu ich przewinień”. Tak rodzi się w nas obłuda. A przecież Jezus w Kazaniu na Górze mówi: „Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią” (Mt 5, 7). Nie spodziewaj się więc przebaczenia ani miłosierdzia, jeśli sam ich nie masz dla innych.

Tłumaczymy się czasem sprawiedliwością, która „zawsze musi być po naszej stronie”, albo skalą krzywd, jakich doznaliśmy. Zatruwamy swoje dusze złością. Kiedy winowajca nie okazuje skruchy, zamykamy się w swoim gniewie. Czy to jest naszym usprawiedliwieniem? Przytoczmy tu słowa Jezusa na krzyżu: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią” (Łk 23, 34). Tak, Jezus przebacza oprawcom, którzy znęcali się nad Nim, poniżali i wyśmiewali Go, pluli mu w twarz, biczowali żelazną rózgą, zmusili do niesienia krzyża, do którego przybili gwoźdźmi. „Jak wielu osłupiało na Jego widok. Tak nieludzko został oszpecony Jego wygląd i postać Jego była niepodobna do ludzi” (Iz 52, 14). „Dręczono Go, lecz sam dał się gnębić, nawet nie otworzył ust swoich” (Iz 53, 7).

Ćwiczmy się w pokorze!

Pomyśl, jakże małe są nasze ludzkie sprawy wobec cierpienia Jezusa! Na wspomnienie Jego męki ćwiczmy się w łagodności i cierpliwości, rozważając Jego bolesną śmierć. Kiedy jesteśmy w gniewnym uniesieniu, powtarzajmy „Jezu cichy i pokornego serca, uczyń serca nasze według serca Twego!”.

Spójrzmy też na przykłady świętych. Iluż z nich kamieniowano, przypalano, obdzierano ze skóry, katowano na setki sposobów, jednak powtarzali za Jezusem: „Ojcze, przebacz im!”. To było ich zwycięstwo w wielkich sprawach i dowód ich świętości. A my? Wciąż polegamy na tym polu, myśląc o sprawach małych i przyziemnych, o drobnostkach, jakby to były sprawy życia i śmierci.

Gniew zadawniony, niesprawiedliwy, wywołujący nienawiść jest grzechem. Pokonasz go nawracając się, żałując za niego, wyznając w spowiedzi. Proś Boga o łaskę umiejętności przebaczenia bliźniemu, o zgaszenie w sobie chęci odwetu, zemsty, a Bóg z pewnością Ci jej udzieli. Z Bożą pomocą będziesz zdolny czynić tak jak zaleca św. Paweł: „Błogosławcie, a nie złorzeczcie” oraz „Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj” (Rz 12, 14).

W roku miłosierdzia zdobądźmy się na miłosierdzie. Odruchy, które zmierzają do zła, przekuwajmy w miłość, która „nie unosi się gniewem, nie pamięta złego” (1 Kor 13, 5).

— JEZU —

cichy i pokornego serca,

uczyń serca nasze

według serca Twego

5 2 głosów
Oceń ten tekst
Photo of author

Marek

Woś

Redaktor naczelny KRŚ, polonista, filmoznawca, edytor, ekonomista, człowiek od "brudnej roboty".

Mogą zainteresować Cię też:

Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
0
Czy podoba Ci się ten tekst? – Zostaw opinię!x