Gietrzwałd – MÓJ DOM…

Do Gietrzwałdu, do sanktuarium jeżdżę jak do domu. Jeździmy do domu nie dla atrakcji. Jeździmy do domu, ponieważ w rodzinnym domu jest ktoś, komu na nas zależy. W rodzinnym domu nie udajemy kogoś, kim nie jesteśmy. W rodzinnym domu znają nas „od podszewki”, nie ma potrzeby udawać.

Gdy nie udajemy, jesteśmy sobą i czujemy się dobrze. Dla takich właśnie powodów jeżdżę w miarę często do sanktuarium Maryjnego w Gietrzwałdzie – czuję się tam jak w rodzinnym domu.

Wiem, że jest tu Ktoś, kto na mnie czeka. Ktoś, przed kim nie muszę udawać kogoś, kim nie jestem. Wiem, że w Gietrzwałdzie Matce Bożej na mnie zależy – dlatego przyjeżdżam w miarę często. Maryja wybrała kilka, kilkanaście, może kilkadziesiąt miejsc w świecie, w których chce być czczona szczególnie. A Gietrzwałd to jedyne miejsce w Polsce, gdzie Kościół katolicki oficjalnie potwierdził autentyczność Maryjnych objawień.

Kościół od zawsze cenił i podkreślał znaczenie sanktuariów – miejsc na ziemi, w których ludzie otrzymują łaski za przyczyną Matki Bożej lub świętych. Łaski otrzymujemy od Boga, ale to Maryja nosi tytuł Pośredniczki Łask. Wydaje mi się, że decyzja o podróży do sanktuarium – a właściwie – decyzja o podjęciu trudu pielgrzymki jest aktem wiary. A bez wiary nic nadprzyrodzonego, czyli cudownej Bożej ingerencji w nasze ziemskie sprawy nie ma. Nie jeżdżę do Gietrzwałdu po cud. Przyjeżdżam tu, ponieważ – najzwyczajniej po ludzku – czuję się tu bardzo dobrze, jak w miejscu, w którym powinienem być. W Gietrzwałdzie jestem sobą.

Przyjeżdżam pociągiem. Wysiadam na stacji Ostróda i dalej jadę busem. Busy są tanie i jeżdżą dość często. Równie łatwo można dostać się do Gietrzwałdu z Olsztyna – też tanimi busami. Przyjmij do wiadomości Czytelniku – do Gietrzwałdu jest łatwa droga! Nie ma problemów komunikacyjnych. Na miejscu nie ma też kłopotu z noclegiem. Znajdują się tu dwa wielkie domy pielgrzymkowe. Domy po to zostały zbudowane, żeby służyły pielgrzymom – trzeba z nich korzystać. Ja od zawsze nocuję w trzecim domu – u sióstr ze Zgromadzenia świętej Katarzyny. Siostry Patrycja i Gabriela są tak gościnne, że nigdy nie miałem ochoty szukać w Gietrzwałdzie innego noclegu. Chcę ciszy i spokoju – mam ciszę i spokój. Chcę smacznego i zdrowego posiłku – mam smaczny i zdrowy posiłek. Tak jest w domu rekolekcyjnym sióstr katarzynek w Gietrzwałdzie – polecam!

Lubię rytm warmińskiego sanktuarium. Opiekę sprawuje tu Zakon Kanoników Regularnych Laterańskich. O 6.30 różaniec w kościele i odsłonięcie cudownego obrazu. O 7.00 Msza Święta. Podobają mi się kazania – uważnie ich słucham. Wiele z nich zapamiętuję i dzielę się nimi z bliskimi po powrocie do domu. Zachwyciłem się, jak podczas jednego z kazań ksiądz mówił, że skupuje w konfesjonale wszystkie grzechy. Mówił, żeby „znosić” mu grzechy, mówił że bierze wszystko. Płaci drogo, płaci miłosierdziem i życiem wiecznym. Lubię tutejsze, gietrzwałdzkie kazania. Czasami ludzie z ławek dosłownie podrywają się i „startują” do konfesjonałów, jakby się bali, że dla nich miłosierdzia braknie albo bali się, że stracą nadarzającą się super okazję…

 O 11.30 znowu jest różaniec, któremu przewodzą najczęściej bezhabitowe siostry służki, których zgromadzenie zostało założone przez bł. Honorata Koźmińskiego. O 12.00 Msza święta. W okresie letnim przez cały dzień, od rana do nocy, przybywają pielgrzymi indywidualni i grupy autokarowe. Wchodzą też do kościoła modnie ubrani wczasowicze z warmińskich chat letniskowych. Nierzadko na parkingu, przed domem rekolekcyjnym, parkują luksusowe samochody. O mury świątyni często oparte są rowery, takie wysłużone, i takie wyczynowe, nowoczesne.

Figura Gietrzwałd

Sanktuarium żyje, i drogi Czytelniku, nigdy nie dziel tych, którzy do kościoła zaglądają, na pielgrzymów i turystów. Obok starszych kobiet, nieśmiało, trochę wstydząc się za swój strój, w kościele modlą się spoceni kolarze. Nigdy nie dziel Czytelniku ludzi w kościele, bo nigdy nie wiesz, kto naprawdę jest turystą, a kto pielgrzymem. Każdy z Panem Bogiem ma swój czas, swoje sprawy… A do Matki Bożej przychodzimy tacy, jacy akurat jesteśmy, nie zawsze odpowiednio przygotowani… Lubię ten zmieniający się lud w kościele. Niektórzy są przez chwilę, inni przyjeżdżają tu na trzy tygodnie! Jedni, ci „nieparzyści”, kontemplują indywidualnie. Nikt ich o nic nie pyta, nie zagaduje zbytecznie. Są także piękne rodziny ze starszymi i młodszymi dziećmi, są dziadkowie i babcie… Przypadkowo podsłuchałem, jak jedna starsza pani po wyjściu z kościoła mówiła do drugiej starszej pani: „Ksiądz mówił mi na spowiedzi, żeby nakłaniać wnuki do pobożności. Teraz bardzo pilnie trzeba młodych nakłaniać do pobożności. Trzeba i można wiele łask dla wnuków wymodlić! Tak mi ksiądz mówił na spowiedzi. Musiałam to pani powiedzieć, bo jak bym nie powiedziała, to bym zaraz zapomniała, co mi ksiądz powiedział”.

Piękne jest to, że sanktuarium zachowuje swój warmiński i wiejski (w najpiękniejszym tego słowa znaczeniu) charakter. Komercji, nowoczesności, sensacji tu nie ma. Pamiątki, dewocjonalia, gastronomia – wszystko to tutaj jest, ale dyskretne, nie narzucające się. Sanktuarium i otoczenie wokół niego dogodne jest dla rodzin z małymi dziećmi. Jest trawa, jest otwarta przestrzeń.

Relacjonują historię sanktuarium, podają daty, liczby, nazwiska… Lubię słuchać, chociaż wysłuchałem już tej opowieści wiele razy, jak kanonicy w miejscu, w którym ukazała się Matka Boża opowiadają historię objawień. Relacjonują historię sanktuarium, podają daty, liczby, nazwiska. Opowiadają o pobożności, o otrzymanych łaskach, o uzdrowieniach, o cudach, które tutaj miały i nadal mają miejsce. Zapamiętałem szczególnie jedno zdanie, które wypowiedziała Maryja do widzących ją dziewczynek. Powiedziała: „Boli mnie, że ludzie nie okazują mi szacunku, są tacy, którzy nawet nie przyklękną…”.

O 17.30 jest kolejny różaniec, a o 18.00 Msza Święta. Różaniec w bazylice gietrzwałdzkiej odmawia się trzy razy dziennie już od 137 lat przez cały czas! Dokładnie tak, jakby trwała tutaj nieustająca nowenna pompejańska! Zabory, nie-zabory, wojna nie-wojna, komuniści nie-komuniści – od początku objawień Maryi w 1877 po dziś dzień, trzy razy dziennie ludzie modlą się na różańcu – takie było życzenie Maryi w Gietrzwałdzie. Takie było także Jej życzenie, gdy chorej Fortunatinie Agrelli przekazywała nowennę pompejańską jako środek uzyskania łask.

Najbardziej lubię Apele Maryjne o 21.00. Zakonni klerycy, przebywający w okresie letnim w sanktuarium na praktykach duszpasterskich, przed zasłonięciem cudownego obra­zu, dzielą się pobożnymi świadectwami, przypominają czytania liturgiczne, przybliżają postać patrona dnia, mówią o modlitwie różańcowej, o tym że Maryja była „religijna” cały czas, a my jesteśmy „religijni” tylko o określonych godzinach lub od czasu do czasu… Jeszcze wspólna modlitwa dziesiątkiem różańca, błogosławieństwo kapłana i zasłonięcie cudownego obrazu. Z kościoła trzeba wyjść…

Chodzę do cudownego źródełka, które znajduje się zaledwie sto metrów od kościoła. Odprawiam drogę krzyżową, której stacje malowniczo rozlokowano na zboczu pagórka. Naprawdę, mimo że w minione wakacje w Gietrzwałdzie byłem aż jedenaście dni, nie miałem potrzeby wychodzenia poza teren sanktuarium. Raz pomogłem siostrom katarzynkom skosić trawnik wokół ich posesji. Raz powyrywałem trawę i chwasty wychodzące ze szczelin między płytkami chodnikowymi… Siostry katarzynki odwzajemniły się smacznym obiadem i ciepłymi jagodziankami. Tyle atrakcji w Gietrzwałdzie mi wystarcza. Chociaż Gietrzwałd – jak głosi hasło promujące gminę – to „Gmina cudów”! Więc na koniec ostrzeżenie: drogi Czytelniku, jeśli raz pojedziesz do Gietrzwałdu, to jest wielce prawdopodobne, że będziesz przyjeżdżał tu często. Tak często, jak jeździ się do domu…

 

4.4 7 głosów
Oceń ten tekst

Mogą zainteresować Cię też:

Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
2
0
Czy podoba Ci się ten tekst? – Zostaw opinię!x