O objawieniach Maryi w Gietrzwałdzie i doniosłej roli tego miejsca w historii Kościoła oraz Polski rozmawiamy z koordynatorem uroczystości 140-lecia objawień gietrzwałdzkich ks. prof. Krzysztofem Bielawnym
Jak to się stało, że ksiądz pełni posługę w Gietrzwałdzie?
Zawsze jest to wola Pana Boga, człowiek sam nie wybiera. A trafiłem tu w roku 1999, czyli jeszcze w minionym tysiącleciu, kiedy ówczesny rządca diecezji warmińskiej, ksiądz arcybiskup Edmund Pisz, podjął decyzję, że tu, w tym budynku stworzy dom rekolekcyjny. Wcześniej mieścił się tu instytut katolicki, tu kształciły się katechetki. Potem budynek opustoszał i ówczesny sufragan, ksiądz biskup Jacek Jezierski, podjął się znalezienia kogoś, kto zaopiekuje się tym budynkiem. Wybór księdza biskupa Jacka Jezierskiego padł na mnie. Przyjechałem, popatrzyłem. Pamiętam, że to była jesień, październik: ponuro, brzydko, pusto, komin zawalony, cieknący piec… Ten entourage mnie jednak nie zniechęcił, no i zostałem.
Ksiądz – jak wiemy – jest z Warmii i z pewnością był sercem mocno związany z Gietrzwałdem.
Owszem, jestem z Mazur, bo tu się wychowałem, na Mazurach, czyli na terenach dawnej ziemi luterańskiej. Wcześniej katolickiej, później luterańskiej. Tu jest Warmia, zawsze katolicka, Gietrzwałd też zawsze był katolicki, myśmy tu przyjeżdżali jako klerycy. Przynajmniej raz w roku była pielgrzymka całego seminarium do Gietrzwałdu, po to, aby pokłonić się Matce Bożej, i na początku roku, żeby zawierzyć Jej kolejny rok akademicki.
Gietrzwałd to bardzo ważne miejsce objawień Maryi, ale leżące trochę na uboczu, poza głównymi trasami. Z pewnością trudno je wypromować, bo wymaga to dotarcia do szerszych grup osób, które mogłyby tutaj przyjechać. Co sprawia, że ludzi to miejsce fascynuje i przybywają z daleka?
Nikt mi nie powie, że Fatima leży w centrum Europy. Jeśli popatrzymy na mapę, to widać, że leży na krańcach Europy, a pielgrzymi tam jeżdżą z całego świata. To konfiguracja historyczna sprawiła, że Gietrzwałd, mimo że mija w tym roku 140. rocznica objawień, jest mało znany, ale Pan Bóg ma jakieś swoje plany wobec każdego miejsca.
W przyszłym roku będziemy obchodzić 100-lecie odzyskania niepodległości. Lata niewoli były bardzo trudne dla wielu pokoleń Polaków. Zrywy narodowe, takie jak powstania listopadowe czy styczniowe, nie przyniosły wolności Polakom. Po upadku powstania styczniowego w 1863 roku przyszedł czas upokarzania narodu polskiego. Pod zaborem rosyjskim rozpoczęła się rusyfikacja Polaków, wywózka wielu działaczy społecznych na Syberię, kasata zakonów, a pod zaborem pruskim rozpoczął się czas germanizacji ludności polskiej − tzw. kulturkampf. Naród polski był pozbawiony przywódców, wielu z nich wyemigrowało do Francji czy Włoch. Prymas Polski kard. M. Ledóchowski przebywał na wygnaniu. Mieszkał w Rzymie.
Ważnym wydarzeniem w tym trudnym, mrocznym czasie dla Polaków była pielgrzymka do Rzymu z okazji złotego jubileuszu biskupstwa Piusa IX. Uczestniczyło w niej około 600 Polaków. Pius IX przyjął pątników polskich na audiencji prywatnej 6 czerwca 1877 roku. Wygłosił krótkie przemówienie, w którym zawarł program narodu polskiego w dążeniu do niepodległości. Ojciec Święty prosił, by: „Polacy dążyli do odzyskania wolności w sposób pokojowy, […] potrzeba Wam trzech przymiotów: cierpliwości (pazienzza), stałości (fermezza) i odwagi (coraggio). Cierpliwości potrzeba, bo do cierpień stworzeni jesteśmy. Stałości, bo ona tylko zwyciężyć zdoła wszystkie prześladowania. Odwagi we wszystkiem, aby się nie obawiać pogróżek prześladowców. O te dary prosić będę dla Polski. Nie brakowało pomiędzy Wami ludzi, którzy utrzymywali, jakoby siłą prześladowanie odeprzeć należało; jest to niedobre zdanie, niedobre dla Polski, która pamiętać powinna, że nie przemocą – jeno modlitwą przemoc odbierać należy. A na stwierdzenie słów moich przytoczę Wam słowa, które Zbawiciel wyrzekł do pierwszego Namiestnika swego, kiedy tenże miecza dobył na obronę jego: Schowaj miecz twój do pochwy. Nie siłą przeto, powtarzam raz jeszcze, jeno modlitwą odpierajcie prześladowania, nie zapominając o środkach, które zaleca roztropność.” A zatem Polacy powinni trwać na modlitwie. Ojciec Święty wskazał na nasze największe zagrożenie, które niszczy wszystkich i wszystko, a jest nim grzech.
Jakie były owoce tych słów?
Nie trzeba było długo czekać, by Polacy otrzymali konkretne wytyczne w drodze do niepodległości. Trzy tygodnie później, 27 czerwca 1877 roku, rozpoczęły się objawienia Matki Bożej w Gietrzwałdzie. Matka Boża z wizjonerkami rozmawiała w języku dla nich zrozumiałym, czyli po warmińsku, a więc w języku polskim z wieloma naleciałościami z innych języków, między innymi niemieckiego. W przekazanym orędziu Maryja prosiła o modlitwę, przede wszystkim różańcową, o msze święte. Wymieniła także grzechy, które nas najbardziej niszczyły jako Polaków, między innymi alkoholizm, rozwiązłość, pycha itp.
Przez pierwsze cztery lata po objawieniach przez Gietrzwałd przewinęło się około jednego miliona pątników. Pielgrzymi przybywali z różnych stron nieistniejącej Polski: z Pomorza, Mazowsza, ze Śląska, Wileńszczyzny, Małopolski, Galicji, ze Lwowa, a także spoza granic Polski. Orędzie gietrzwałdzkie docierało pod strzechy domostw Polaków. Polacy, zamiast miecza, otrzymali do rąk różaniec, poprzez który wypraszali wiele łask. Jeśli każdy z pielgrzymów dotarł z orędziem do kolejnych pięciu osób, to można z całą odpowiedzialnością wskazać, że orędzie Matki Bożej w Gietrzwałdzie dotarło do pięciu milionów Polaków. I działo się to w czasie, kiedy Polacy mieszkający w trzech dzielnicach liczyli mniej więcej dziesięć milionów obywateli. Ta ogromna armia modlących się na różańcu realizowała program nakreślony 6 czerwca 1877 roku przez Piusa IX, program powrotu do niepodległości Polski.
Poprzez objawienia gietrzwałdzkie Polacy odzyskali nowego ducha i wiarę, że to, co niemożliwe, stało się możliwe. Spontaniczny ruch pielgrzymkowy zainicjował oddolne odrodzenie świadomości narodowej Polaków, na miarę dotąd niespotykaną. Ludność polska w sposób systematyczny kształtowała postawy religijne, moralne i patriotyczne. Przede wszystkim poprzez lekturę polskojęzycznych pism i książek religijnych, zgłębianie bardzo popularnych żywotów świętych polskich. Rozczytywano się w dziejach Polski, przede wszystkim poznawano zwycięstwa, które ukazywały heroizm poprzednich pokoleń.
Odzyskanie niepodległości przez Polaków w 1918 roku nie było podyktowane żadną walką zbrojną prowadzoną przez Polaków. Konfiguracja międzynarodowa, osłabienie mocarstw sprawiły, że opatrzność Boża sprezentowała nam wolną ojczyznę.
Objawienia gietrzwałdzkie to nic innego jak prezent nieba dla uciemiężonych Polaków w czasie zaborów. Droga do wolności trwała jeszcze długo, ale wytrwała modlitwa milionów Polaków na różańcu sprawiła cud, nie tylko nad Wisłą w 1920 roku, lecz także dwa lata wcześniej, podczas odzyskania niepodległości.
W regionie gietrzwałdzkim, na Warmii, jest bardzo dużo kapliczek, drewnianych lub murowanych. Chyba nie ma innego regionu Polski, gdzie byłoby ich tak wielkie zagęszczenie.
Tak, to jest świadectwo wiary poprzednich pokoleń, ale i współcześnie kapliczki powstają w różnych miejscach. Przede wszystkim, kiedy Warmia pozostała po reformacji katolicka, to katolicy szukali własnej tożsamości. Tę tożsamość zaznaczali między innymi stawianiem kapliczek. Stawiali te kapliczki nie tylko dlatego, że ominęła ich epidemia cholery lub dżumy czy że wrócili do zdrowia po ciężkiej chorobie. Stawiano je na przykład jako dziękczynienie, jako ekspiację za grzech i podziękowanie. To świadczyło o świętości i pobożności mieszkańców tej ziemi, a przede wszystkim o przywiązaniu do Kościoła rzymskokatolickiego. To jest ślad, bardzo wyrazisty, ślad łączności z Kościołem rzymskokatolickim, a co za tym idzie − przede wszystkim z Panem Bogiem. Wszystkie nasze drogi prowadzą do Pana Boga, nie inaczej.
Gietrzwałd i okolice były więc taką katolicką enklawą na terenach protestanckich.
Tak, to była taka wyspa, dlatego że w 1525 roku diecezja sambijska, diecezja pomezańska oraz dwie trzecie diecezji warmińskiej przyjęły luteranizm. Sama Warmia natomiast, ta ziemia należąca do biskupa, pozostała przy Kościele rzymskokatolickim. Dzięki temu ukuło się też takie określenie: „święta Warmia”. Warmia zawsze wierna Kościołowi rzymskokatolickiemu, Warmia zawsze wierna Ojcu Świętemu.
Zapytam prowokacyjnie: do objawienia w Gietrzwałdzie doszło dawno temu, czy jest ono nadal aktualne?
To nie jest pytanie prowokacyjne, to jest pytanie na czasie. Kiedy przeanalizujemy orędzie gietrzwałdzkie, które jest faktycznie bardzo słabo znane, powinniśmy je na nowo odkrywać i głosić. Treści, które Maryja przekazuje w Gietrzwałdzie, nic nie straciły na aktualności. Znamy z orędzia gietrzwałdzkiego prośbę o modlitwę różańcową, ona jakby zaczyna objawienia i je kończy, ale mamy też inne, bardzo bogate wskazania. Gdybyśmy chcieli dokonać podsumowania orędzia gietrzwałdzkiego, to możemy porównać je do piramidy. Na jej szczycie jest prośba o Eucharystię, o mszę świętą. Szczyt naszych możliwości to ofiara Jezusa Chrystusa. Maryja upomina się o mszę świętą. Na jednym boku tej piramidy możemy jednak wypisać główne idee, które przewodzą orędziu gietrzwałdzkiemu – sakramenty. Matka Boża mówi o sakramencie eucharystii, o sakramencie kapłaństwa, o sakramencie pokuty, o sakramencie małżeństwa, sakrament chorych też się pojawia, chociażby przez pryzmat chorych, którzy tutaj przybywają.
Na drugiej ścianie piramidy możemy wpisać prośbę o modlitwę. Jaką? Chociażby o modlitwę różańcową, która jest podstawą, ale i o wszystkie inne modlitwy, które się tu pojawiają. Na trzecim boku: grzechy. Maryja nas upomina. To, co nas niszczy, to, o czym mówił papież Pius IX: największym naszym nieszczęściem jest grzech. Matka Boża w orędziu wymienia, jakie są to grzechy: grzech alkoholizmu, który szerzył się nie tylko tu na Warmii, ale w całej Polsce.
Kiedy przeglądamy ówczesną prasę polskojęzyczną, to widzimy, jak duszpasterze próbują poderwać swoich parafian do życia w trzeźwości, jak próbują propagować bractwa trzeźwościowe. Niestety, emigracja zarobkowa, wojny i wszystko inne powodowały, że ci ludzie – głównie mężczyźni – wyjeżdżali i wracali często już poniszczeni, z problemem alkoholowym czy z innymi grzechami. Kolejny problem: nieczystość, brak wierności w małżeństwie. To też grzech, który niszczył. Te grzechy niszczą do dziś społeczeństwo w wymiarze indywidualnym i globalnym. Na ostatniej ścianie tej piramidy możemy wypisać błogosławieństwa. Matka Boża bardzo często mówi o błogosławieństwach, zawsze błogosławi szczególnie tym, którzy są wierni panu Bogu, ale i błogosławi źródełko, błogosławi chorych, błogosławi wodę. To wszystko błogosławieństwa, osiem błogosławieństw. I do tego jesteśmy wezwani, kiedy pan Bóg przekazywał dekalog Mojżeszowi. Wówczas wypowiedział te znamienne słowa do Izraelitów: „Kładę przed wami błogosławieństwo i przekleństwo, wybierajcie”. Cały czas to jest aktualne. Sakramenty są aktualne, poprzez nie się uświęcamy. Modlitwa nam cały czas towarzyszy. U szczytu jest Eucharystia, najpiękniejszy dar modlitewny, ofiara jej syna, Jezusa Chrystusa, błogosławieństwa oraz to, co nas niszczy, czyli grzechy. Cóż tu nie jest aktualne? Wszystko jest aktualne, na dzisiaj i na jutro, i za sto lat, i dwieście. Orędzie gietrzwałdzkie jest tak aktualne, jak to, że trzeba każdego dnia zjeść śniadanie, obiad, kolację, albo przynajmniej jeden posiłek, żeby przeżyć.
Aktualne, ale czy pamiętane? Nawet księża często jednym tchem wymieniają Lourdes i Fatimę, czasami dodają inne objawienia, także niezatwierdzone przez Kościół, ale zapominają powiedzieć właśnie o Gietrzwałdzie. A przecież to objawienie gietrzwałdzkie należy do trzech wielkich objawień różańcowych, obok Lourdes i Fatimy.
Pytanie, dlaczego Gietrzwałd jest tak mało znany, jest pytaniem, które bardzo często zadają pątnicy już od wielu, wielu lat. Żeby jednak zrozumieć, dlaczego tak się stało, trzeba sięgnąć do historii. Historia dla tego miejsca nie była łaskawa, chociaż dla innych miejsc też nie. Pierwszy problem, który się pojawił, jakby na dzień dobry, w czasie objawień, to to, że Matka Boża mówiła w języku zrozumiałym dla dzieci – po warmińsku. Warmiński język to przede wszystkim język zrozumiały przez Polaków. Gietrzwałd wówczas znajdował się w państwie niemieckim. Trudno, by ci, którzy zarządzają, administrują tą ziemią, a nawet germanizują ludność, cieszyli się, że ni stąd, ni zowąd odradza się jakiś oddolny ruch, który zbiera masy, i te masy mówią w języku polskim. Języku, który nie powinien funkcjonować, który miał być wyrugowany z przestrzeni społecznej. To pierwszy problem, który się pojawił. Czyniono wszystko, żeby pomniejszyć rolę Gietrzwałdu albo obśmiać, albo wykpić, że wizjonerki są psychicznie chore, że są niezdolne, że katolicy wymyślają sobie jakieś fantazje. No ale potem przyszły inne problemy – przede wszystkim pierwsza wojna światowa, która spowodowała zamarcie ruchu pątniczego. Gietrzwałd nadal pozostaje w granicach państwa niemieckiego, a ruch pątniczy z Polski jest niewielki.
Później Hitler dochodzi do władzy i to też sprawia, że Gietrzwałd, tak jak wszystko, co było związane z Kościołem rzymskokatolickim, ograniczano. Druga wojna światowa to znów zupełne zahamowanie ruchu pątniczego. Nastaje rok 1945, który dla tych ziem był tragiczny: tu wszystko się zmieniło: i administracja, i przynależność państwowa, i ludność się wymieniła, geopolityka. Przychodzi nowa ludność, która nie zna tego miejsca. Warmiacy bowiem albo już wyjechali, albo opuścili domostwa, albo właśnie wyjeżdżają. A nowi traktują to miejsce jak jedno z wielu, które mieli u siebie. Kościół gietrzwałdzki jest dla nich jednym z wielu zwykłych kościołów parafialnych, nie znają tej historii, która go dotknęła. Dopiero bardzo poważnym impulsem do odkrycia na nowo Gietrzwałdu była koronacja obrazu Matki Bożej Gietrzwałdzkiej w 1967 roku przez ówczesnego prymasa Polski, kardynała Stefana Wyszyńskiego.
W setną rocznicę objawień, kiedy ówczesny rządca diecezji, ksiądz biskup Józef Drzazga, podjął decyzję, aby powołać komisję historyczną i teologiczną do przebadania protokołów, które się zachowały z czasów objawień. To był drugi impuls do odkrycia na nowo Gietrzwałdu, że to, co się tutaj działo, to, co Matka Boża przekazała, jest zgodne z nauką Kościoła. Objawienia gietrzwałdzkie zostają zatwierdzone przez Kościół przez ówczesnego biskupa Józefa Drzazgę. To dało impuls, ale niestety były to jeszcze lata komunizmu. Czyniono wszystko, aby pomniejszyć rolę tego miejsca na różne sposoby. No i to się po części udało. Dopiero rok 1990 jakby na nowo pozwolił temu miejscu oddychać. Do 1990 roku nie było tu żadnego miejsca noclegowego, nie wolno tu było zatrzymywać się pątnikom, a jeśli już na dłużej, to do źródełka, do kościoła i trzeba było wyjeżdżać. I wtedy, jak to dzisiaj niektórzy mówią, bardziej komuniści wierzyli w niebezpieczeństwo tego miejsca niż ludzie wierzący.
Jaka przyszłość rysuje się dla Gietrzwałdu?
W tym roku mamy setną rocznicę Fatimy. Była taka audycja w Radiu Maryja „Stulecie objawień Fatimy i co dalej?”. Dalej mamy Gietrzwałd. Objawienia gietrzwałdzkie, a przede wszystkim orędzie gietrzwałdzkie, które jest bardzo bogate, skierowane i do kapłanów, i do małżeństw, i o powołania, i o trzeźwość. A spektrum przekazu Maryi, spraw, o które prosiła, jest tak szerokie i tak wielkie, że tylko odkrywać. Każda grupa społeczna znajdzie tutaj przesłanie dla siebie.
Dziękujemy za rozmowę. Może jeszcze słowo zachęty do przyjazdu, także dla czytelników „Królowej Różańca”?
Wszyscy, którzy odprawiają nowennę pompejańską, powinni pamiętać, że przesłanie, które Matka Boża przekazuje tu w Gietrzwałdzie, zaczyna się od modlitwy różańcowej i kończy się modlitwą różańcową. I nie wyobrażam sobie, żeby ktokolwiek, kto odprawia nowennę pompejańską, nie nawiedził Gietrzwałdu, tego świętego miejsca, o co Matka Boża prosiła.
Dziękujemy za rozmowę!
Rozmawiali mw i stg
Ciężko się nie zgodzić z ks. Krzysztofem, modlitwy Maryjna są szczególne dla naszego kraju, a mi jest szczególnie blisko do sanktuarium w Gietrzwałdzie do którego mam 20km (jestem z Olsztyna) i ks. Krzysztofa znam osobiście 🙂