Poprzedni artykuł otworzyliśmy nawiązaniem do „Zapisków na temat przyjaźni” hiszpańskiego duchownego. José Luis Martín Descalzo powróci także teraz, tym razem jako autor „Historii najgłębszej miłości”.
Cykl „Moja piękna przyjaciółko” – cz. 4.
W eseju tym pisze: „Gdyby zapytać wiernych o najpiękniejszą historię czystości i dziewictwa, większość odpowiedziałaby bez wahania, że to historia Maryi. A gdybyśmy zapytali o historię kobiety, która najdzielniej zniosła ból, natychmiast przyszłaby im na myśl Matka Boska Bolesna. Gdyby jednak zapytać o to, kto z ludzi najgłębiej przeżył swoją wiarę, już niewielu pamiętałoby o wierze Maryi. A już całkiem niewielu lub może zgoła nikt nie przedstawiłby historii Maryi jako historii najgłębszej miłości. Wiele się mówi o cnotach Maryi, lecz niewiele o miłosnych korzeniach każdej z nich”. Choć one wydają się oczywiste, niestety często o nich zapominamy.
Miłość Maryi wydarzyła się – jak pisze Descalzo – „w przestrzeni opróżnionej od egoizmu. (…) Większość ludzi właśnie dlatego nie potrafi napełnić się miłością, że jest już pełna samych siebie. (…) w tym samouwielbieniu stajemy się nieurodzajni. (…) Jak mógłby kochać ktoś, kto wciąż tylko powtarza: «ja i ja, i ja?”». Tymczasem – nie oszukujmy się – cechuje nas skłonność do tego, by ciągle powtarzać „ja”.
Pamiętam pewien eksperyment, w którym wzięłam udział, będąc w szkole średniej. Pojechałam na kolonie organizowane przez pracującego w mojej parafii księdza. Kapłan zaproponował uczestnikom wyjazdu udział w prostym, trwającym jeden dzień zadaniu. Każdy z nas miał zwracać uwagę (taktownie, bez wywyższania się czy złośliwości) każdemu uczestnikowi, który użyje „egoistycznych” zaimków: ja, mój, mnie, moje, swój, sobie, siebie… Efekt tego eksperymentu był piorunujący. W osobach, którym zwracano uwagę, nierzadko budziła się złość. Jak łatwo można się domyślić, byliśmy przyłapywani więcej niż raz na mówieniu „ja”… To bolało. Dlaczego? Przede wszystkim z tego powodu, że wszyscy ochoczo przystąpiliśmy do zadania napełnieni przekonaniem: „ja nie mam z tym problemu”, „mnie to nie dotyczy”. W ten sposób już dochodził do głosu egoizm, choć wtedy nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy. Wieczorem, gdy wszyscy spotkaliśmy się na tarasie jednego z zakopiańskich pensjonatów, ksiądz poprosił: „Niech każdy z was zastanowi się, ile raz zwrócił dziś uwagę na kogoś, kto był obok. Ile razy z miłością pomyślał lub powiedział: «ty», «wy», «ona», «on» czy «my»”… Kapłan nie musiał już dodawać drugiej części z pytaniem o to, ile razy zostaliśmy przyłapani na słówku „ja” w różnych jego wariantach. Wszyscy w jednej chwili doskonale zdaliśmy sobie sprawę z tego, jak mocno jesteśmy zorientowani na siebie, jak trudno jest nam zwrócić się ku drugiemu człowiekowi, jakim wyzwaniem jest budowanie wspólnoty. Następnego dnia podczas Mszy św. w kaplicy przy sanktuarium na Krzeptówkach, przy figurze Matki Bożej Fatimskiej, modliliśmy się o to, byśmy potrafili być nieco mniejszymi egoistami na co dzień.
reklama
Piękne różańce z kamienia
Piękne i wytrzymałe różańce z wzorem Matki Bożej Pompejańskiej. Znajdź coś dla siebie!
Wspomnienie, które przywołałam, nie jest bezowocne. Ćwiczenie się „w zaimkach” może stanowić istotną pomoc w pracy nad sobą. Warto spróbować samemu łapać się na tym, kiedy mówimy „ja”, i zwracać uwagę na to, czy i jak często myślimy o innych („ty”, „on”, „ona”…) oraz o wspólnotach, w których żyjemy czy które możemy stworzyć („my”). Dobrym pomysłem może być również przyglądanie się sobie przez pryzmat tego ćwiczenia podczas rachunku sumienia.
Descalzo pisze: „Nie znamy innej historii, która mogłaby się równać z historią Maryi”. Jednak jak wspaniałym wyzwaniem jest prowadzenie życia na wzór tej niesamowitej „dzielnej niewiasty”! Księga Przysłów powie, że wartość takiej kobiety „przewyższa perły” (Prz 31,10). Sugeruje również, że to wymagająca życiowa postawa, z tego powodu niełatwo jest spotkać osoby, które starają się według niej żyć. Autor natchniony pyta: „Niewiastę dzielną któż znajdzie?” (Prz 31,10). Jeżeli przyjmiemy, że „dzielność” przejawia się w umiejętności „opróżniania” serca i umysłu z niezdrowego egoizmu, to Nowy Testament podsuwa nam sylwetki kilku niewiast zasługujących na to miano.
Elżbieta w chwili, gdy Maryja przybywa z odwiedzinami, jest zorientowana właśnie na nią, błogosławi Maryję i owoc Jej łona (Łk 1,42), błogosławi Ją za to, iż „uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Jej od Pana” (Łk 1,45). Poza posiadaniem duchowej siły Elżbieta musiała być niezwykle dzielna w swojej codzienności, by mimo dojrzałego wieku poradzić sobie z wyzwaniem ciąży, porodu oraz wychowania dziecka. Możemy przypuszczać, że Maryja przybyła do Elżbiety właśnie po to, by wesprzeć ją w codziennych czynnościach, w czym przejawia się Jej niesamowite zorientowanie na drugiego człowieka.
Elżbieta i Maryja żyły w przyjaźni, a ich relacja była „najdoskonalszą formą miłości” (Descalzo), ponieważ żadna z nich nie myślała najpierw o sobie, lecz o tej drugiej. Mimo że każda z nich miała rozmaite „własne problemy”, egoizm ich nie zaślepiał. Maryja wiedziała, że Józef może podejrzewać Ją o zdradę, a gdyby nie przyjął Jej do siebie, Jej i Jezusowi, którego nosiła pod sercem, groziłoby śmiertelne niebezpieczeństwo. Z kolei Elżbieta poczęła dziecko w cudowny sposób, w późnym wieku, a jej mąż nagle stał się niemy. Obie kobiety mogły albo użalać się nad swoim losem, albo przechwalać się łaskami otrzymanymi od Boga, rywalizować o to, która jest bardziej przez niego ukochana, zazdrościć sobie nawzajem, a potem udawać życzliwość, składając pocałunki na policzkach… „Dzielnym niewiastom” to nie przystoi.
Aby stać się „dzielnym człowiekiem”, konieczne jest „opróżnienie” naszego życia choć z części egoizmu, w taki sposób, byśmy mogli zwrócić się ku Bogu. Moment ten pięknie obrazuje opisana przez św. Łukasza scena uzdrowienia kobiety, która „od osiemnastu lat miała ducha niemocy: była pochylona i w żaden sposób nie mogła się wyprostować. Gdy Jezus ją zobaczył, przywołał ją i rzekł do niej: «Niewiasto, jesteś wolna od swej niemocy». Położył na nią ręce, a natychmiast wyprostowała się i chwaliła Boga” (Łk 13,10–13). Chrystus przywołał chorą, ale nie podszedł do niej. To ona musiała przezwyciężyć swój egoizm i odpowiedzieć na jego wezwanie. Mogła przecież powiedzieć: „Panie, nie widzisz, że jestem chora, pochylona, cierpiąca? Mam problemy z poruszaniem się. Ty podejdź do mnie…”. Często zdarza się nam zamykać w świecie naszych słabości i problemów, które utrudniają zbliżenie się do Jezusa. Ten krok w jego stronę również wymaga dzielności. Zauważmy także, co dzieje się potem. Jezus wyciąga ręce, dotyka nimi kobietę, a ta natychmiast staje wyprostowana i zaczyna wielbić Boga. Zbliżenie się do Jezusa sprawia, że dajemy Mu szansę na to, by pomógł nam się wyprostować, przezwyciężyć nasze słabości. Zwróćmy również uwagę na to, że uzdrowiona potrafi okazać wdzięczność. Jej usta od razu zaczynają wielbić Boga. W tym zachowaniu staje się podobna do Maryi wygłaszającej Magnificat: „Wielbi dusza moja Pana…” (Łk 1,46), stwierdzającej: „wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny” (Łk 1,49).
Gdybyśmy chcieli na podstawie przywołanych dziś bohaterek Ewangelii nazwać niektóre cechy „dzielnej niewiasty”, powiedzielibyśmy, że: jest zorientowana na Boga oraz innych, którym dobrze życzy (Maryja, Elżbieta), i nie boi się zbliżyć do Chrystusa (pochylona kobieta). Każda z nich pozostaje otwarta na działanie łaski i jest świadoma swojej wartości. Ich życie nie było beztroskie. Mimo to, a może właśnie dzięki temu, potrafiły budować na co dzień przyjaźń jako „najdoskonalszą z form miłości”.
Drodzy Czytelnicy, dziękuję Wam za wspólne spotkania w ramach cyklu poświęconego przyjaźni. Życzę nam, aby Ten, który zwyciężył śmierć, pobudził nas do dzielnego życia. Walczmy o taką przyjaźń, o taką miłość, którą wzbudza zmartwychwstały Jezus.
informacja
Wspieraj różańcowe inicjatywy
Czy wiesz, że poza czasopismem "Królowa Różańca Świętego" mamy wiele innych inicjatyw? Jeśli podoba Ci się nasza praca, to wspieraj nasze inicjatywy.
Pięknie i zrozumiale opisane co oznacza ,,dzielna kobieta’’ z Biblii