To on jako pierwszy przyniósł do naszego kraju różaniec. Na wzór swojego duchowego ojca, św. Dominika, zapłonął misyjnym zapałem i miłością do Maryi. Mówi się, że dokonał drugiej chrystianizacji Polski i sąsiednich krajów, docierając z Ewangelią do głębi ludzkich serc i społecznej świadomości.
Jacek Odrowąż urodził się około 1183 roku w Kamieniu Śląskim, niedaleko Opola. Należał do możnego, szlacheckiego rodu i był spokrewniony w biskupem krakowskim Iwonem Odrowążem. Niewiele wiemy o jego dzieciństwie i wczesnej młodości. Uczył się w szkole katedralnej w Krakowie, gdzie prawdopodobnie jego nauczycielem był bł. Wincenty Kadłubek. Następnie studiował w Paryżu i Bolonii, skąd wrócił z dyplomami z teologii, filozofii i prawa. Po powrocie do Krakowa otrzymał święcenia kapłańskie i został kanonikiem kapituły katedralnej. Biskup Iwo, udając się do Rzymu, zabrał ze sobą dwóch kanoników: Jacka i Czesława. Już wcześniej poznał św. Dominika, więc tym razem poprosił o wysłanie zakonników do Polski. Jednak założyciel dominikanów nie mógł spełnić tej prośby, ponieważ jego zakon istniał zaledwie trzy lata. Zaproponował więc, by biskup przysłał kandydatów ze swojego kraju. Jacek i Czesław wraz z innymi dwoma towarzyszami zgłosili się od razu. Byli świadkami wskrzeszenia, jakiego św. Dominik dokonał w obecności wielu zebranych oraz jego ekstazy podczas modlitwy. Zapragnęli tak głębokiej wiary, gorliwości i apostolstwa. Porzucili więc wszelkie przysługujące im zaszczyty i godności, aby odtąd prowadzić mnisze, ubogie życie.
Życie zakonne
Czterej kapłani przyjęli biały habit z rąk św. Dominika i zostali wysłani do Polski z misją zakładania nowych klasztorów. Jacek otrzymał jeszcze jedno zadanie: szerzenie modlitwy różańcowej. Miał wtedy usłyszeć z ust swojego duchowego ojca takie słowa: „Weź, Synu Jacku, te paciorki różańca, tę Księgę Maryjną i siej te ziarna w twojej Ojczyźnie, a rozplenią się i rozkwitną w wielki ogród Maryi, jakiego równego nie masz w całym świecie. Wyrwij tylko, przyszły Apostole Północy i Wschodu, ciernie i chwasty, a plon będzie stokrotny. Mówię ci to, bracie mój, bo niedługo pójdę do Pana. Dlatego tobie zdaję największy mój skarb: Królową Różańca Świętego”.
Powrót Jacka do Polski trwał długo. Po drodze zakładał klasztory. Miał ze sobą bullę papieża Grzegorza IX, w której polecał on nowy zakon. Jednak do skuteczności realizowania misji przyczynił się przede wszystkim ogromny dar głoszenia Ewangelii. W sercu Jacka wpatrzonego w posługę św. Dominika zapłonął tak wielki ogień, że nie chciał on zostawić go wyłącznie dla siebie, ale zapalał nim tych, do których szedł. A Duch Święty otwierał serca mężczyzn, którzy pragnęli żyć tak jak Jacek i jego współbracia. Pierwszy klasztor powstał we Fryzaku w Karyntii i zapoczątkował tworzenie niemieckiej prowincji dominikanów. Później Jacek poszedł w okolice Linzu w Austrii, a następnie do Pragi i Ołomuńca. Znajdował czas na wszystko i nie lubił bezczynności. Dlatego oprócz formowania młodych zakonników, głoszenia kazań, posługi w konfesjonale, pisał, odwiedzał chorych, a pozostały czas spędzał na modlitwie. Powierzał Bogu wszystkie swoje sprawy, jak i te, z którymi ludzie do niego przychodzili. Nieraz zalewał się łzami, prosząc o nawrócenie grzeszników. Nie miał swojej celi, ale spał w krużgankach klasztoru, na posadzce. W nocy trzy razy się biczował, a w piątki i w wigilie świąt maryjnych pościł o chlebie i wodzie. Dla wszystkich był niezwykle łagodny, pełen miłości i pokory.
Apostolstwo
Do Krakowa dotarł jesienią 1222 roku. 1 listopada biskup Iwo powitał uroczyście pierwszych polskich braci z zakonu kaznodziejskiego. Jak głosi podanie, książę Leszek Biały podszedł do Jacka i nachylił się, by ucałować jego dłoń. Jacek bardzo się zmieszał, a książę wyjaśnił, że gdy byli jeszcze w drodze, widział nad nim unoszącą się postać Bogarodzicy i powiedział: „Nie wiem, czy ty ją prowadzisz do Polski czy Ona ciebie”. Przy kościele Świętej Trójcy zaczął budować pierwszy klasztor na ziemiach polskich. Po czasie udał się na Pomorze. Tam zakon zaczął się rozwijać wyjątkowo szybko. Zaledwie sześć lat po przybyciu Jacka do naszego kraju powstała polska prowincja dominikanów, mająca klasztory w Krakowie, Wrocławiu, Pradze, Gdańsku, Kamieniu Pomorskim i Sandomierzu. Do czasu powrotu Jacka w Polsce nie była znana taka forma oddania Bogu, która łączyłaby surowe życie zakonne z apostolską aktywnością. Przemierzał on swój rodzinny kraj wzdłuż i wszerz. Pojawił się też na Rusi i w Prusach.
Gdy przebywał w nowo utworzonym klasztorze w Kijowie, na miasto najechali Tatarzy. Mieszkańcy zgromadzili się w kościele, szukając schronienia. Jacek podjął decyzję o ucieczce zakonników wraz z ludźmi. Zdążył zabrać ze sobą monstrancję z Najświętszym Sakramentem. Kiedy wychodził z kościoła, usłyszał głos, który dochodził od strony figury Matki Najświętszej wykonanej z alabastru: „Jacku, zabierasz Syna, a zostawiasz Matkę?”. Odpowiedział, że nie może jej zabrać, bo jest zbyt ciężka. Ale spróbował ją podnieść i wydawało mu się, że nic nie waży, mimo że na co dzień dwóch silnych mężczyzn nie było w stanie jej przenieść. To wydarzenie widzimy na wielu obrazach przedstawiających świętego z monstrancją w jednym ręku i figurą Matki Bożej w drugiej. Maryja chroniła zakonników i okoliczną ludność przed wrogim atakiem i prowadziła w bezpieczne miejsce. A Jacek z ocaloną figurą wrócił do Polski.
Zamów to wydanie "Królowej Różańca Świętego"!
…i wspieraj katolickie czasopisma! Mnóstwo ciekawych tekstów o duchowości pompejańskiej oraz świadectwa!
Zobacz Zamów PDFMiłość do Maryi
Całym sercem ukochał Maryję i był Jej całkowicie oddany. Podobnie jak św. Dominik wiele godzin, zwłaszcza nocnych, spędzał, modląc się do Niej żarliwie. Pewnego roku, w uroczystość Wniebowzięcia modlił się nocą przed obrazem Matki Najświętszej w kościele dominikanów w Krakowie. Gdy kontemplował tajemnicę chwały, jakiej Maryja dostąpiła, ogarnęło go pragnienie przebywania w niebie. Doświadczył duchowej słodyczy i płakał z radości. Gorąco błagał, aby dzięki łasce Bożej mógł zostać przyjęty do wiecznej chwały. Po wielu godzinach modlitwy, które wydawały mu się zaledwie krótką chwilą, zobaczył niezwykłe światło zstępujące z nieba na ołtarz. W tym świetle pojawiła się Maryja, Królowa Nieba, która powiedziała: „Synu Jacku, raduj się, bo twoje modlitwy przyjemne są i miłe przed obliczem Syna Mojego, Zbawiciela wszystkich, i o cokolwiek prosić będziesz za pośrednictwem mego imienia, przeze mnie u Niego uzyskasz”. Po tych słowach uniosła się do nieba, otoczona blaskiem i anielskimi śpiewami. Serce Jacka wypełniło się nadzwyczajną ufnością w wypełnienie tej obietnicy.
Od tego momentu Bóg spełniał wszystkie jego prośby, dokonując rzeczy, które dla człowieka wydają się niemożliwe. Tak jak gorliwie głosił Słowo Boże, tak samo też szerzył modlitwę różańcową, stając się jej pierwszym apostołem na polskiej ziemi.
Cuda św. Jacka
Autorem najstarszego życiorysu św. Jacka jest lektor Stanisław, który żył w klasztorze dominikanów w Krakowie. Miał więc dostęp do tego, co zostało spisane. Dotarło do niego także wiele ustnych przekazów. Zebrał wszystko niecałe sto lat po śmierci świętego. Znajdujemy tam opisy wielu cudów, jakie dokonały się już za życia pierwszego polskiego dominikanina. Były to nie tylko nawrócenia i uzdrowienia, ale też wskrzeszenia. Czytamy w nim, że pewnego razu nurt rzeki Raby porwał młodego człowieka, jedynego syna matki, która była już wdową. Jechał on na koniu do Jacka, by przyprowadzić go do wioski, w której miał głosić Słowo Boże. Jacek odesłał go, mówiąc, żeby jechał pierwszy. Chłopak podczas przeprawy przez rzekę spadł z konia i utonął. Zrozpaczona matka czekała na Jacka i gdy tylko przybył, upadła do jego nóg z błaganiem o pomoc. Po modlitwie ciało jej syna nagle znalazło się na brzegu. Jacek podszedł i przemówił do niego, chłopak wstał o własnych siłach.
Innym razem został zaproszony przez szlachetną kobietę o imieniu Klemencja na święto św. Małgorzaty do wioski o nazwie Kościelec. Cieszyła się, że będzie mogła gościć w swoim domu zakonnika, o którego świętości wielu już wtedy było przekonanych. Jednak nad wioskę nadciągnęła potężna burza i grad zniszczył wszystkie uprawy. Jacek wchodząc do domu Klemencji, zastał ją zapłakaną i bezradną wobec nieszczęścia. Wkrótce pojawili się inni mieszkańcy wioski i zaczęli prosić Jacka o modlitwę, gdyż całej wiosce groziła klęska głodu. Zapłakał wraz z nimi i polecił, aby wrócili do swoich domów i modlili się przez całą noc. On sam spędził tę noc, błagając Boga o pomoc. Rano, gdy tylko zaświeciło słońce, mieszkańcy zobaczyli, że wszystkie zboża na polu stoją, jak gdyby nie dotknął ich żaden grad. Przyszli do Jacka i wspólnie dziękowali Bogu za ten wielki cud.
Miały miejsce również inne cuda związane z przyrodą i żywiołem, jakim jest woda. Otóż Jacek chciał przeprawić się przez Wisłę, by głosić Ewangelię. Jednak nie znalazł na brzegu ani jednej łodzi. Wtedy ukląkł i modlił się z braćmi. A potem wstał i zaczął kroczyć po falach. Jego bracia tak bardzo się zdumieli, że nie mieli odwagi wejść do rzeki. Zachęcał ich więc do tego, by nie tracili wiary i zarzucił na wodę swój płaszcz, na którym stanęli. Przeszli na drugi brzeg jak po stałym lądzie. Tak samo stało się, gdy uciekali z Kijowa i stanęli nad Dnieprem.
Testament
Jak podał biograf, Jacek poznał datę swojej śmierci. Krótko po uroczystości św. Dominika, założyciela zakonu, zaczął chorować i z każdą chwilą czuł się coraz gorzej. W wigilię uroczystości Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny zwołał swoich starszych współbraci z krakowskiego klasztoru, który sam założył, i zapowiedział, że następnego dnia odejdzie z tego świata. Bracia zaczęli płakać, a on pocieszał ich mówiąc: „Nie płaczcie nade mną, najdrożsi synowie, bo Pan mnie wzywa, abym jutro przeszedł do Ojca. Bo jak nie godzi się zadawać sobie śmierci, ale każdemu wyznacza ją Bóg, tak samo nie wypada, aby chrześcijanin, a zwłaszcza prawdziwy zakonnik, bał się śmierci, skoro przecież kiedyś umrzeć musi. Radujcie się raczej, bracia, i winszujcie mi, bo dla mnie żyć – jest Chrystus, a śmierć – to zysk. Pragnę już być rozwiązanym i złączyć się z Chrystusem. Uspokójcie się, bracia, bo po zrzuceniu ciężaru tego ciała będę wam pomagał nie mniej, niż to czyniłem w tym życiu nieszczęsnym, kiedy wraz z wami dźwigałem obraz tej śmierci. Pozostawiam wam zbawienne napomnienie ojca naszego Dominika, które słyszałem z ust jego. Zachowujcie je w całości: bądźcie łagodni, miłujcie się nawzajem, posiądźcie dobrowolne ubóstwo. To jest testament wiecznego dziedzictwa”.
Następnego dnia, około godziny dziewiątej, w obecności braci wypowiedział słowa zaczerpnięte z psalmów: „Tobie, Panie zaufałem” oraz „W ręce Twoje, Panie, powierzam ducha mego” i wydał ostatnie tchnienie. Było to 15 sierpnia 1257 roku. Zaraz po śmierci jego grób został otoczony czcią, a modlący się przez jego wstawiennictwo składali wiele świadectw o cudach, które czynił. Rozpoczęto starania o jego kanonizację. Księga cudów cały czas się zapełniała, ale różne wypadki i najazdy tatarskie opóźniały proces.
Dopiero 17 kwietnia 1594 r. papież Klemens VIII uroczyście ogłosił Jacka Odrowąża świętym. Jego grób do dziś znajduje się w bazylice Świętej Trójcy w Krakowie. Szczególnie czczony jest na Śląsku jako patron archidiecezji katowickiej i diecezji opolskiej. Wspomniany lektor Stanisław w życiorysie świętego napisał: „Jak [Bóg] dzięki światłu rozproszył ciemności, tak za pośrednictwem świętego Jacka, który był w Polsce nowym promieniem światła, rozpędził ciemności grzechu i wiarą oświecił serca Polaków. (…) Ludzie, to znaczy Polacy, którzy chodzili w ciemnościach niewiedzy, ujrzeli wielką światłość, to jest świętego Jacka, apostoła wzniosłej nauki”. Dlatego też św. Jacek nazywany jest „Światłem ze Śląska”.
Obecnie wspomnienie św. Jacka obchodzone jest w Kościele 17 sierpnia.