Pragnę opisać historię, którą nazwę „Maryjną”. „Krok Maryjny” są to wydarzenia, które nastąpiły w przeciągu roku po zbudowaniu Ołtarza Miłosierdzia Bożego w parafii Kopfing w Austrii.
Dwie wcześniejsze części tej historii zawarte w poprzednich numerach ukazały dwa etapy drogi ku odkryciu Królowej Różańca Świętego. W pierwszej części opisałem stan, który umownie nazwę „Nieświadomość”, druga zaś była krokiem „Miłosierdzia Bożego”.
Powstanie tego ołtarza po prawej stronie wymusiło podjęcie kolejnej inicjatywy po lewej stronie, by doprowadzić do równowagi architektonicznej w „neobarokowej” świątyni. Zaznaczyć warto, że świątynia od początku swego istnienia tj. od 1905 roku (roku urodzenia św. s. Faustyny) nie posiadała bocznych ołtarzy w pełnym tego słowa znaczeniu, z powodów finansowych. Ludzie przyzwyczaili się do takiego stanu i nikt o tym nie myślał. Nowa sytuacja postawiła przed nami pytanie: co zrobić? Na mensie po lewej stronie kościoła stała figura Matki Bożej Bawarskiej, przypominająca przynależność tych terenów w dawniejszych czasach do Bawarii. Parafia Kopfing im Innkreis znajduje się po stronie austriackiej, w niedalekim sąsiedztwie Passau oraz miejsca urodzin Papieża Benedykta XVI w Marktl am Inn. Stało się zatem jasne, że musi powstać ołtarz Maryjny, gdyż figura ta nie może być poniewierana czy usunięta w cień. Dawniej stała ona w kaplicy przy kościele, była celem wielu pielgrzymek w XVIII wieku, aż do czasu zniszczenia kaplicy w czasach sekularyzacji na początku XIX wieku. Tamten okres był jednym z najowocniejszych dla parafii. Wtedy też dom parafialny był letnią rezydencją biskupów z Passau, a świątynia otrzymała przywileje i odpusty papieskie.
Ołtarz ku czci Matki Bożej
Na wieść o zamiarze budowania ołtarza ku czci Matki Bożej ludzie reagowali z „apetytem”. Rada parafialna była przyjaźnie nastawiona, jednak „duże oczy” wskazywały na to, że nie wiedzą jak to wykonać i skąd na to zdobyć fundusze. Mówiłem im przy każdej okazji, że musimy się najpierw modlić i pytać o wszystko Pana Boga, a nie będzie problemu. Wiem, że niektórzy odbierali to jako „pobożne gadanie” proboszcza, wiedząc, że wszystko trzeba zrobić samemu. Bóg jednak dał taką siłę, by zachęcać ludzi do ufności w Jego opiekę i przeformatowywać rozpowszechnione wszędzie „światowe myślenie”. Wielokrotnie mówiłem ludziom, że trzeba się najpierw modlić, a w modlitwie Pan Bóg wskaże nam co należy czynić, aby osiągnąć cel. Tak też czyniłem. Mówiłem Panu, że jestem gotów uczynić wszystko, ale On musi mnie pokierować. Mówiłem w modlitwie Panu, że coś trzeba zrobić z tym kościołem, bo nie może tak to zostać: z jednej strony 4 metrowej wysokości ołtarz w złocie, a z drugiej pusta ściana z metrową figurką. Byłem całkowicie świadom, że ma to być ołtarz ku czci Matki Bożej.
Pojawiło się pierwsze pytanie, w jaki sposób przeprowadzić prace i jak je sfinansować. Nauczony i oświecony wydarzeniami przy budowie ołtarza Miłosierdzia Bożego zacząłem się najpierw modlić. Mówiłem Panu, „Nie ruszę jak nie będę miał jakiejś sumy na start”. Do kogo mam się udać? Siedziałem często w kościele modląc się. Bóg oczyszczał moją intencję i wzmacniał miłość do Niego. Pewnego razu usłyszałem w modlitwie słowa: „Prawo pierwokupu”. Zdziwiłem się, ale opierając się na doświadczeniach z historii opisanej w 2 części artykułu, zacząłem się pytać: „Co to oznacza, Panie?”. Trwało to jakiś czas, a ja nadal się modliłem. Pewnego razu otrzymałem wskazówkę odnośnie do tego, kto ma „Prawo pierwokupu”. Ten kto mieszka np. w mieszkaniu przez wiele lat ma prawo pierwokupu, on może jako pierwszy to mieszkanie wykupić. Dalej objawiały się myśli. „Kto był tutaj bardzo długo przed tobą?”. Och, mój poprzednik był 50 lat proboszczem w tej parafii, pomyślałem. Następnie nastąpiło olśnienie – on ma prawo pierwokupu, muszę zatem zapytać się go i zaproponować mu finansowanie ołtarza, prawdopodobnie on jest tą osobą, której szukam!
Ks. prałat Alois Heinzl
Ks. prałat Alois Heinzl przybył do parafii w 1955 roku i pracował tutaj jako proboszcz do mojego przybycia w 2004 roku. Wielokrotnie opowiadał mi swoje doświadczenia wojenne, gdyż był w czasie II wojny światowej skierowany do Warszawy na Mokotów, następnie do Królewca, na Ukrainę, dalej pod Stalingrad przed bitwą i stamtąd na Kaukaz – służył w łączności. W 1935 roku jego mama odwiedziła go w szkole w Linz i podarowała mu różaniec. Miał go przy sobie przez całe życie, we wszystkich sytuacjach wojennych i powojennych aż do dnia dzisiejszego. Wielokrotnie go naprawiał bo nie chciał się z nim rozstać. Jak mówił, to nauczyło go ufności do opieki Matki Bożej, ona uratowała go z wielu opresji i niebezpieczeństw. W czasie pobytu w Warszawie w 1942 roku, pewnej niedzieli poszedł po południu do kościoła. Był zdziwiony, że świątynia była wypełniona ludźmi śpiewającymi niezwykle energicznie. Przyszedł tam, bo w swojej parafii był organistą i chciał zostać księdzem, jednak został wysłany na wojnę. Chciał zobaczyć jakie organy są w kościele. Gdy wszedł na chór, odczuł lęk ludzi ostrożnie spoglądających na niego ze względu na ubiór, jaki miał na sobie. Przyszła mu błyskawicznie myśl, co zrobić. Szybko wyciągnął z kieszeni różaniec otrzymany od mamy i pokazał wszystkim dokładnie, potem uczynił pobożnie wielki znak krzyża. W tym momencie wszystko się zmieniło, a ludzie zaczęli się uśmiechać, niektórzy nawet objęli go serdecznie. Wtedy ks. Heinzl pokazał organiście zdjęcia ze swojej parafii, gdzie siedział on przy organach. Zbliżywszy się do organ zauważył na nich plakietkę informującą o pochodzeniu organ: „Zbudowano w roku …, Firma Mauracher, Linz”. Ks. Heinzl zaczął wyjaśniać, że on jest z Linz, to jego diecezja. Po końcowym błogosławieństwie opuścił kościół i wracając do koszar myślał: „Ile mocy ma sam widok różańca?”. Takich różnych historii wojennych, gdzie opieka Maryi ochroniła go od zła czy też dawała nadzieję, ks. Alois Heinzl opowiadał mi wiele.
Postanowiłem zatem w modlitwie, że udam się do niego i zapytam na podstawie „prawa pierwokupu” o ołtarz Maryjny. Gdy się spotkaliśmy powiedziałem mu, że przychodzę do niego zainspirowany i prowadzony modlitwą w której został mi on wskazany. Chcę mu przedstawić jako pierwszemu pewną propozycję, jeśli ją przyjmie to dobrze, jeśli nie to będę szukał dalej. Zaciekawiony, zapytał mnie, o co chodzi? Odpowiedziałem mu, że opowiadał mi wiele o obecności różańca i opiece Matki Bożej w jego życiu. Poruszającym jest fakt, że w czasie kiedy był na wojnie, mama jego udawała się w pielgrzymce do pewnej kapliczki Maryjnej prosząc w modlitwie o powrót syna do domu. Zdumiewająco zadziałał Bóg, gdyż 10 lat po wojnie właśnie ten syn, ks. Alois Heinzl został tam proboszczem, a w latach 70. wybudował nową kaplicę na miejscu starej.
Zapytałem go czy nie chciałby złożyć Matce Bożej votum dziękczynnego za opiekę nad nim przez całe życie, tyle przecież mi o tym mówił. On na to, w jaki sposób? Ja na to, czy nie chciałby zafundować w naszej świątyni ołtarza ku czci Matki Bożej? Jego oczy się zaświeciły! „Chętnie – odpowiedział – ale ile to kosztuje?”. Odrzekłem, że nie wiem, ale muszę mieć coś na początek. Ceny złota i srebra galopowały właśnie do góry. Ks. Heinzl zapytał się, ile potrzebujesz? Powiedziałem, że na początek 25 tys. euro. On na to, dobrze. Do kiedy potrzebujesz? Ja na to, że jeśli chce to uczynić, to jest mi to bez różnicy kiedy, dla mnie zaś jest to ważne. Powiedziałem, że w przeciągu tygodnia, abym mógł zacząć coś robić. On na to, że jutro prześle mi na konto. Rzeczywiście, następnego dnia na konto parafialne wpłynęła ofiara na ołtarz Maryjny.
Budowa ołtarza
Zacząłem więc planowanie. Pan prof. Czesław Dźwigaj z Krakowa, który projektował wcześniej ołtarz Miłosierdzia Bożego, zaproponował w planie ołtarza, że Maryja trzymając na ręku dziecię Jezus przekazuje św. Dominikowi różaniec. Cała ta sytuacja obserwowana jest przez rodzinę (symboliczna), która uczy się modlitwy, a przez oczyszczanie serca i ufność zmierza ku kontemplacji i dochodzi do stanu „widzenia oblicza Pańskiego” (por. Ps 11, 7; Ps 31, 17; Ps 42, 3). Na dole ołtarza umieszczona jest kopia „Volto Santo” – Świętego Oblicza Pana z Manoppello. Otrzymałem ją i kilka innych z bazyliki Oblicza Pańskiego w Manoppello od rektora o. Carmine, dzięki siostrze Blandynie Paschalis. Jest to taka sama kopia, jaką otrzymał Benedykt XVI w czasie swojej pielgrzymki do Manoppello w 2006 roku, kiedy pisał książkę „Jezus z Nazaretu”, poszukując Oblicza Pańskiego. Jak powiedziano mi, nasz ołtarz jest pierwszym ołtarzem poza Manoppello, w którym umieszczona została taka kopia Świętego Oblicza. Obecnie kopia tej jakości i pochodzenia znajduje się także w krypcie katedry w Łomży, a w Święto Miłosierdzia Bożego tego roku pojawi się też w ołtarzu jednego z polskich kościołów.
Różaniec do ołtarza przywiozłem z Medjugorje, zrobiony został z kamieni z „Góry Objawień” i ma 1,5 metra długości. Prace nad ołtarzem trwały cały rok, a został on poświęcony w roku 2007. Obok umieszczono tablicę na której napis wyjaśnia, że ołtarz ten jest votum dla Matki Bożej, a parafia dziękuje księdzu Heinzlowi za 50 lat posługi. Tak oto świątynia otrzymała jakby drugie płuco, ale Pan Bóg miał w zanadrzu jeszcze wiele niespodzianek. Uświadomienie sobie, że nasz ołtarz Maryjny zawiera w sobie przedstawienie części sceny ukazanej na obrazie Królowej Różańca Świętego z Pompejów nastąpiło dosłownie niedawno, pięć lat po poświęceniu ołtarza, dopiero po odkryciu bł. Bartola Longo i jego dzieła w Pompejach. Oczy nasze były długo przysłonięte, jak mówił sam Jezus za prorokiem Izajaszem: „Słuchać będziecie, a nie zrozumiecie, patrzeć będziecie, a nie zobaczycie.” (Mt 13, 14)
O duchowym rozwoju parafii napiszę w ostatniej z części artykułów, następnym razem przedstawię natomiast historię przybycia relikwii św. Andrzeja Apostoła, który odgrywa istotną rolę na drodze do odkrycia Królowej Różańca Świętego.
Byłoby pięknie mieć relikwie Apostoła w diecezji. Ale jak to zrobić? Przeczytasz w czwartej części artykułu!
https://krolowa.pl/od-apostola-andrzeja-do-krolowej-rozanca-cz-4/