Pieszo na Nordkapp

Zbliżają się święta Bożego Narodzenia. Kiedyś te dni kojarzyły nam się z postacią św. Mikołaja, który przyjeżdżał saniami zaprzężonymi w renifery i przywoził nam prezenty. Dlatego opiszę moją pieszą wyprawę na Nordkapp, której trasa przebiegała przez jego terytoria i siedzibę w Napapiri, miejscu, przez które przechodzi krąg polarny, położonym w pobliżu fińskiego miasta Rovaniemi.

Ale zacznijmy od początku. Kiedy byłem mały, zawsze chcia­łem dojść na koniec świata, tam gdzie już dalej nie można iść, bo kończy się Ziemia. Takim miejscem jest Przylądek Północny Nordkapp w Norwegii. Udałem się tam w 2006 roku. Miał to być marsz poświęcony papieżowi św. Janowi Pawłowi II, który zmarł rok wcześniej i pomimo tego, że pielgrzymował całe życie, nie udało Mu się tam dotrzeć za życia. Postanowiłem więc tego dokonać na Jego cześć.

Trasa mojego marszu przebiegała z Lubonia przez Gniezno, Trzemeszno, Inowrocław, Toruń, Brodnicę, Lidzbark, Nidzicę, Szczytno, Mikołajki, Ełk, Augustów, sanktuarium MB w Studzienicznej (gdzie w czasie swojej przedostatniej pielgrzymki był papież), aż do przejścia granicznego w Ogrodnikach. Następnie po litewskiej stronie szedłem przez takie miasta jak Alytius, Antakalnis i Troki, by w końcu zawitać do Wilna (w którym byłem już w 2002 roku), by ponownie pokłonić się „Pani, co w Ostrej świeci Bramie”. Tam trafiłem akurat na ślub moich przyjaciół Kasi i Jacka Szpulaków, z którymi rok wcześniej jechałem na pogrzeb papieża, a którzy postanowili ślubować sobie miłość na pielgrzymce z Suwałk do Ostrej Bramy.

Po nim udałem się w dalszą drogę przez lasy i małe miejscowości w stronę granicy z Łotwą, po drodze kąpiąc się w przepięknych jeziorach. Następnie szedłem przez Łotwę, mijając takie miejscowości jak Daugavpils i Agłona, gdzie znajdują się najdalej na północ położone sanktuarium maryjne (o którym napiszę wkrótce) i Rezekne. W końcu dotarłem do Estonii, którą musiałem przejść, aby dostać się do Tallina, aby stamtąd promem przepłynąć do Helsinek. Kiedy prom odbił, wiedziałem, że już nie mogę się cofnąć i muszę iść jak najszybciej, aby dojść do celu i wrócić jeszcze przed nadejściem jesieni, która czasem od razu przechodzi tam w zimę. Szedłem przez takie większe fińskie miasta, jak Lahti, Jyvanskyla, Oulu i Rovaniemi. Jak wspominałem na początku, obok tego ostatniego, w miejscowości Napapiri, znajduje się krąg polarny i siedziba św. Mikołaja.

Przechodząc tamtędy wstąpiłem do niego, by zrobić sobie z nim zdjęcie. Kiedy mu powiedziałem, że przychodzę do niego na piechotę z Polski, powiedział mi po polsku „Dzień dobry” i zdziwił się bardzo, że mi się to udało. Jeszcze bardziej zaskoczyło go to, że idę jeszcze dalej na Nordkapp. Życzył mi powodzenia i powiedział, że mam jeszcze do przejścia ponad 700 kilometrów.

Ruszyłem więc dalej, zwłaszcza że był już koniec sierpnia i robiło się coraz zimniej i bardziej dziko. Pomiędzy niektórymi miejscowościami odległości wynosiły niekiedy aż około 100 km. Wokół nie było nic, tylko lasy i bagna, i renifery, które pojawiały się co chwila. Szedłem wzdłuż przepięknych fińskich jezior, z których największym było Inari. Tam niestety załamała się pogoda, zrobiło się zimno i przyszły deszcze. Dzięki Bożej Opatrzności udawało mi się zawsze znaleźć jakiś szałas, który dawał mi schronienie w czasie ulew. W końcu przeszedłem przez Finlandię i dotarłem do Norwegii. Tak naprawdę jednak między tymi krajami nie ma granic i wszędzie rozciąga się Laponia, na terenach Norwegii, Finlandii, Szwecji i Rosji. Kraina ta de facto należy do reniferów, bo tu ich jest najwięcej. Ludzi nie ma prawie wcale, mieszkają tylko w większych miastach, takich jak Laskelv. Jednak przejście przez to skupisko zajmuje chwilę i znowu jestem sam. I śpię gdzieś w namiocie na półwyspie Porsan­ger, obserwowany przez niedźwiedzie, które – jak mam nadzieję – mają pod dostatkiem ryb w rzekach i nie przyjdzie im ochota na mnie.

Widok z Ultima Thule
Widok z Ultima Thule

Dalej nie ma już nic, tylko piękna dzika przyroda i święty spokój. Nie widać tu kościołów, bo wszystko żyje na chwałę Bożą. Droga na sam Nordkapp, który znajduje się na wyspie, wiedzie przez parę tuneli. Kiedyś można się tam było dostać tylko promem. Dzisiaj prowadzi pod wodą jeden z najdłuższych tuneli na świecie, liczący ponad 6 kilometrów.

Idzie się nim prawie półtorej godziny, ze świadomością, że jakby co to nikt nam nie pomoże i woda zaleje nas w parę chwil. A po jego drugiej stronie jest już inny świat, jeszcze bardziej dziki, wysmagany przez oceaniczne wiatry. Ultima Thule to najbardziej na północ wysunięta kraina, do której, dzięki Bogu, udało mi się dojść po 59 dniach marszu i pokonaniu blisko 3000 kilometrów. A jeszcze zostało mi do pokonania ponad 30 km, i to przy silnym wietrze, by o północy stanąć na samotnej skale. Dalej nie można już iść – jest tylko przepaść i ocean. Następnego dnia, wcześnie rano o wschodzie słońca, do znajdującej się przy wielkim globusie siatki przywiążę zalaminowany obrazek z papieżem z napisem: „Jesteśmy teraz tutaj, Ty i ja. Bogu niech będą dzięki”. Może wisi tam do dziś.

0 0 głosów
Oceń ten tekst
Photo of author

Krzysztof

Jędrzejewski

Odbywa piesze pielgrzymki do miejsc świętych w Europie, Polsce i Ziemi Świętej.
Więcej tekstów tego autora

Mogą zainteresować Cię też:

Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Gosia
Gosia
26 stycznia 2016 12:24

Witam,

redakcja powinna kontrolować bardziej informacje, chodzi mi o tego Mikołaja, żeby nie pisać że to św. Z tego co się dowiedziałam to biskup Mikołaj pochodził z terenów obecnej Turcji to i chyba tam miał siedzibę, raczej też nie nosił czapki krasnala.

Pozdrawiam

Gosia

1
0
Czy podoba Ci się ten tekst? – Zostaw opinię!x