W cyklu maryjnych mistyczek wszech czasów przeskakujemy o kilka wieków, by przedstawić wyjątkową postać. Na ósmej pozycji swojej listy Gabriele Roschini umieścił Marię od Jezusa z Ágredy, dla niektórych zakonnicę na poły legendarną. Mogli tak o niej powiedzieć na przykład ci, którzy za sprawą nadzwyczajnego daru widzieli ją w Ameryce Północnej, chociaż od złożenia ślubów nie opuszczała swojego klasztoru zlokalizowanego w małym kastylijskim miasteczku.
Przypomnijmy sobie na początek, czym jest doświadczenie mistyczne. Występuje przede wszystkim u osób zaawansowanych w życiu duchowym, czyli na etapie ich głębszego zjednoczenia z Bogiem. Poprzedzone jest pewnym wysiłkiem ascetycznym: mistyk świadomie i dobrowolnie współpracuje z łaską. Poznawanie obecności Boga jest tego rodzaju, że obdarowani doświadczeniem mistycznym mówią o niemożności wyrażenia go w słowach. Dokonuje się na „dnie duszy”, w samym „szczycie duszy”, jak pisała wielka hiszpańska poprzedniczka Marii, św. Teresa od Jezusa.
To właśnie ona, przejeżdżając przez Ágredę dwadzieścia lat przed narodzinami słynnej autorki „Mistycznego miasta Bożego”, powiedziała: „Ten agredański ogród wyda dla Kościoła Bożego wyjątkowo pachnący kwiat”. Widząc ewidentne dowody świętości Marii, nie sposób nie odnieść wrażenia, że ta przepowiednia się spełniła. Już w 1606 r., gdy Maria miała 4 lata, bp Diego Yepes określił, że obdarzona jest rzadko spotykaną pobożnością i znajomością rzeczy Bożych. Dlatego w XXI w. może zdumiewać fakt, że jako ośmiolatka złożyła ślub czystości, a mając lat dwanaście, była już przekonana o swoim monastycznym powołaniu. Habit przywdziało także wielu członków jej rodziny, niektórzy wręcz w nieprawdopodobnych okolicznościach.
Choć od 1619 r. jest zakonnicą klauzurową (koncepcjonistką, czyli członkinią Zakonu Niepokalanego Poczęcia, żyjącego według reguły św. Franciszka), jej życia nie wypełnia monotonia. Publikowana obecnie biografia Marii dobitnie to potwierdza. To, z czego jest najbardziej znana, czyli przeżycia mistyczne i pisanie pobożnościowych ksiąg, nie zajmowało całego czasu zakonnicy. Praktykując życie służby, przez trzydzieści sześć lat pełniła funkcję ksieni (przełożonej) klasztoru, a ponad dwadzieścia lat utrzymywała korespondencję z królem Hiszpanii, Filipem IV Habsburgiem. Zachowało się ponad sześćset listów, dotykających tematów duchowych, lecz także wagi państwowej. Maria stała się w ten sposób osobą wpływową, co dodaje jeszcze większego kolorytu tej barwnej postaci.
Zamów to wydanie "Królowej Różańca Świętego"!
…i wspieraj katolickie czasopisma! Mnóstwo ciekawych tekstów o duchowości pompejańskiej oraz świadectwa!
Zobacz Zamów PDFObfitość fenomenów mistycznych, jakie stają się jej udziałem, powoduje, że szerzej możemy opisać tu tylko niektóre z nich. Lista (prawdopodobnie niewyłączna) obejmuje stany ekstatyczne, jasnowidzenie, prorokowanie, lokucje, widzenia, śmierć mistyczną, osmogenezę, a nawet bilokację. Ten ostatni stan spotyka się niezwykle rzadko, choć czytelnicy mogą go kojarzyć ze św. o. Pio. W czasie trwania takiego fenomenu świadomość osoby przebywa w tzw. ciele mistycznym (opisywanym przez teologów jako pozacielesna projekcja świadomości osoby), z kolei ciało fizyczne pozostaje w transie lub (rzadziej) zajęte jest wykonywaniem prostych, powtarzających się czynności, niewymagających zbytniej uwagi.
U siostry Marii dar bilokacji wiązał się z wezwaniem do niesienia Dobrej Nowiny ludom pogańskim. Dzięki niemu przez trzy lata była zdolna ewangelizować Indian w Nowym Meksyku. Mówi się o udokumentowaniu ponad pięciuset wizyt, zatem ten apostolski wysiłek nie mógł pozostać bez echa. Pierwsi misjonarze w Ameryce ze zdumieniem odkryli, że tamtejsza populacja Indian zna już Ewangelię, a zawdzięcza to „damie w błękicie”, bo tak Indianie określali zakonnicę ubraną w charakterystyczny habit.
Pierwszej śmierci mistycznej Maria doznaje w 1653 roku. Zakonnica dowodzi znajomości trzech poziomów „śmierci”. Są to: stopniowe umieranie dla grzechu, dla skutków grzechu pierworodnego i wreszcie dla własnej woli. To duchowe doświadczenie rozumiane jest jako analogiczny udział w kenozie Chrystusa. U Marii towarzyszyły mu widzenia. W punkcie 239 biografii tak opisuje jeden z etapów śmierci mistycznej: „Zobaczyłam tron, na którym siedział Pan, i Dziewicę, po czym rozliczając się z mych grzechów i niewdzięczności uczułam, iż porusza mną wielka boleść i postanowienie poprawy. Pan powiedział, że przebacza mi grzechy. (…) We łzach prosiłam, aby oderwał mnie od tego świata, od uwagi stworzeń oraz ich sentymentów. Wydało mi się, że widzę anioła z mieczem potęgi Bożej, który mówił mi, że prawdziwie mam umrzeć, a Pan to potwierdzał. (…) Odebrałam wzniosłe nauki i jako ochronę Pana jakby uścisk Jego niewzruszonej istoty, który był mi pochówkiem. Na końcu umarłam”.
Maria z Agredy
Pierwsza wyczerpująca biografia hiszpańskiej mistyczki, autorki „Mistycznego miasta Bożego”, już w Polsce!
Jak to bywa w przypadku mistyków, fenomeny nie zakończyły się wraz z przejściem na drugą stronę. Jej ciało, które nie uległo rozkładowi (pozostaje wystawione na widok publiczny aż do dziś), szybko zaczęło emanować przyjemną wonią. Teolodzy nazywają to zjawisko osmogenezą. Jak pisze F. Armenti, „jest to zapach obecności Bożej w życiu człowieka”. W biografii czytamy: „Zdumieni zeznają w Procesie Apostolskim, że ich własny węch wyczuł w niszy (…) woń, która przewyższała wszelki aromat, i która bez uszczerbku dla głowy, rozweselała ducha; zapach, który wedle ich rozumowania musiał być nadprzyrodzony i cudowny”.
Prawdziwą perłą literatury barokowej jest opus vitae agredańskiej zakonnicy, Mística Ciudad de Dios, znane w Polsce pod mocno okrojoną wersją jako „Mistyczne miasto Boże”. Oryginał został napisany dwa razy (pierwszy rękopis siostra Maria spaliła, posłuszna poleceniu tymczasowego spowiednika) i składa się z ośmiu traktatów. Pierwsze dwa obejmują okres od Niepokalanego Poczęcia do Wcielenia, kolejne cztery – do Wniebowstąpienia, a ostatnie dwa skupiają się na misji Maryi w pierwotnym Kościele, aż do ukoronowania jej na Królową Nieba i Ziemi. Całe dzieło ma zresztą w podtytule słowa „Żywot Matki Bożej” i ubogacone jest jej pouczeniami. Powiedzieć, że agredanka miała do niej szczególne nabożeństwo, to jak nic nie powiedzieć.
Trzeba bowiem pamiętać, że dopiero w 1854 r. Niepokalane Poczęcie zostało potwierdzone dogmatem papieskim, wcześniej było w Kościele kwestią nierozstrzygniętą. Maria zaś była założycielką nowego klasztoru zgromadzenia zdecydowanie opowiadającego się za prawdziwością tej tezy. Jak zaangażowana, a zarazem dobrze uporządkowana była jej cześć do Maryi, dowodzą cytaty z dzieł koncepcjonistki: „wywyższaj i wychwalaj Boga, bo wybrał Maryję na Matkę”; „poznawaj Maryję, oddawaj jej cześć i kochaj jako najdoskonalsze i najwznioślejsze stworzenie, niższe tylko od Boga”; „cała doskonałość świętości Maryi polega na tym, że jest żywym obrazem Jezusa Chrystusa”.
Prawdopodobnie wewnętrzne skonfliktowanie kościelnych stronnictw – podobnie jak przy uznawaniu Niepokalanego Poczęcia – było główną przyczyną, dla której proces beatyfikacyjny został zahamowany. Choć działania rozpoczęto już w rok po śmierci, inkwizycja nie mogła przekonać się do uznania świętości agredanki i uprzykrzała jej się jeszcze za życia. Święte Oficjum doprowadziło do umieszczenia „Mistycznego miasta Bożego” na indeksie ksiąg zakazanych w sierpniu 1681 r. i, pomimo iż Innocenty XI 9 listopada nakazał uchylenie decyzji, był to incydent niekorzystnie wpływający na proces. Po przetłumaczeniu „Mistycznego miasta Bożego” na język francuski silna opozycja powstała na paryskiej Sorbonie, choć przeciwstawiło jej się kolektywne poparcie wielu kościelnych uczelni hiszpańskich. Dziś hiszpańskiej mistyczce przysługuje miano Czcigodnej Służebnicy Bożej – dekret o heroiczności cnót promulgował papież Klemens X.
Maria z Ágredy była niesłychanie silną wewnętrznie kobietą, która praktykowała cnoty w stopniu heroicznym, zachowując przy tym niesłychaną pokorę. Dla przykładu, gdy bez jej wiedzy doszło do dwukrotnego wydania drukiem litanii na cześć Matki Bożej, wywołało to „niechęć i smutek” Marii. I jeśli nigdy nie doczekamy się jej beatyfikacji, to możemy przypuszczać, że ona sama w niebie prosi Boga, by do wyniesienia na ołtarze nie doszło. Bo przecież, cytując jej słowa, „Ten zwycięża, kto siebie zwycięża”.