Kto perłę znalazł, skarb znalazł…
(por. Mt 13, 45-46)
Msza wiernych
Ta część liturgii zaczyna się od offertorium, nazywanego też Kanonem mniejszym. Obrzęd ten składa się z antyfony, ofiarowania chleba, przygotowania i ofiarowania wina, modlitwy o przyjęcie i dopełnienie ofiary, oracji do Ducha Świętego, umycia rąk, oracji do Trójcy Świętej, ucałowania ołtarza, wezwania do modlitwy i tzw. sekrety, czyli ostatniej modlitwy. Spośród tych elementów dwa obrzędy pozostają kluczowe: ofiarowanie chleba i wina. Przyjmij, Ojcze święty, wszechmogący, wiekuisty Boże, tę hostię niepokalaną, którą ja, niegodny sługa Twój, ofiaruję Tobie, Bogu mojemu żywemu i prawdziwemu, za niezliczone grzechy, zniewagi i niedbalstwa moje, za wszystkich tu obecnych, a także za wszystkich wiernych chrześcijan, żywych i umarłych, aby mnie i im posłużyła do zbawienia w życiu wiekuistym. Amen.
Modlitwa ta jest tak piękna i głęboka, że została przywołana w całości. Zauważmy, że chociaż chleb nie jest jeszcze konsekrowany, nazywa się go już niepokalaną hostią. Jest on bowiem przeznaczony dla samego Boga i ten fakt czyni go świętym (wcześniej kapłan sam wybiera hostię nieuszkodzoną, godną samego Boga). Celebrans, błagając o miłosierdzie, ofiaruje ją najpierw za siebie, a następnie za wszystkich chrześcijan, żywych i zmarłych.
Teraz następuje ofiarowanie wina. Ofiarujemy Ci, Panie, kielich zbawienia, Twojej żebrząc łaskawości, aby jako wonność wdzięczną wzniósł się przed oblicze Twego Boskiego Majestatu za nasze i całego świata zbawienie. W modlitwie tej kielich z winem postrzega się już jako kielich zbawienia. Jest to sytuacja analogiczna do ofiarowania chleba. Uwagę przykuwa tu liczba mnoga czasownika offerimus, czyli: ofiarujemy. Ten zwrot i podobne frazy wskazują, że lud uczestniczy w tej wzniosłej Ofierze, jako że i on ją ofiaruje, co wyraźnie podkreślił Pius XII w encyklice Mediator Dei. Offertorium jest więc swoistym czasem wołania do Boga, czasem stawania przed Nim i składania ofiary.
Następnie rozpoczyna się prefacja, czyli dziękczynienie za dzieło stworzenia i zbawienia, a także wezwanie do wychwalania Boga i sławienia Jego cudów. Kończy się ona śpiewem Sanctus, który jest modlitwą aniołów. O tej części liturgii Grzegorz Wielki napisał: …w tej chwili Ofiary na głos kapłana otwierają się niebiosa (…), w tym misterium są obecne chóry aniołów, to, co najwyższe, łączy się z tym, co najniższe, ziemia jednoczy się z niebem, niewidzialne i widzialne stają się jednym.
Wkraczamy w Święte świętych, w samo serce Najświętszej Ofiary. Kapłan odmawia modlitwy Kanonu rzymskiego. Sięgają one pierwszych wieków Kościoła, a ich autorstwo jest przypisywane apostołom. Są więc uświęcone wielowiekową tradycją. Kulminacyjnym momentem staje się przeistoczenie chleba i wina w Ciało i Krew Pańską. Podniesienie Świętych Postaci to moment szczególny; jest on kontemplacją i adoracją Boga, bezwiednie przywołującą słowa św. Tomasza: Pan mój i Bóg mój.
W modlitwy Kanonu rzymskiego wpisane są różne gesty kapłańskie (przyklęknięcia, wielokrotny znak krzyża nad darami, specyficzne ułożenie palców, w których trzymana była Hostia Święta); ministranci wchodzą z dodatkowym światłem, jest kadzidło i dzwonki. Modlitwy kanonu są szeptane. Dlaczego? Traktuje się je jako święte, zarezerwowane dla kapłana i dlatego Kościół otoczył je pełną szacunku ciszą. Właśnie dlatego podczas modlitw kanonu wszyscy klęczą, jakby znieruchomieli. Ta część Najświętszej Ofiary wymusza wręcz kontemplację, wewnętrzne wołanie do Boga, składanie siebie w ofierze. Jakakolwiek inna postawa byłaby po prostu niestosowna. Canon romanus kończy się słowami głośno wypowiedzianymi przez kapłana: Przez wszystkie wieki wieków. Wierni odpowiadają amen, włączając się tym samym w modlitwę kapłańską.
Moment przeistoczenia przedstawia litografia Szlegera (znajdująca się obecnie w Muzeum Diecezjalnym w Sandomierzu). Autor ukazał wiernych zgromadzonych na Najświętszej Ofierze, którzy przychodzącemu właśnie Bogu oddają należny Mu hołd.
Następnie celebrans odmawia modlitwę Ojcze nasz i łamie Chleb. Śpiew Baranku Boży poprzedza komunię kapłana, który po odmówieniu specjalnych modlitw trzykrotnie wyznaje: Panie, nie jestem godzien… i przyjmuje Święte Postacie.
Komunia wiernych rozpoczyna się powtórzeniem formuły spowiedzi powszechnej. Teraz kapłan udziela wiernym odpuszczenia grzechów i ukazuje Hostię Świętą. Wierni trzykrotnie powtarzają: Panie, nie jestem godzien… i przystępują do stołu Pańskiego. Celebrans, błogosławiąc każdego świętą Hostią, wypowiada słowa: Ciało Pana naszego Jezusa Chrystusa niech strzeże duszę twoją na życie wieczne. Amen, po czym podaje Ciało Pańskie. Cztery modlitwy dziękczynne, oczyszczenie kielicha, ucałowanie ołtarza, zwrócenie się kapłana do ludu ze słowami: Ite, missa est (Idźcie, msza jest), ponowne ucałowanie ołtarza i błogosławieństwo przyjmowane w postawie klęczącej kończą Mszę świętą wszech czasów. Następnie kapłan przechodzi na lewą stronę ołtarza i odczytuje ostatnią ewangelię. Jest to początek Ewangelii według św. Jana (1, 1-14). Na słowa: A Słowo Ciałem się stało wierni przyklękają wraz z kapłanem.
Msza trydencka… liturgią na nasze czasy?
Kiedy w 2007 roku Benedykt XVI wydał list apostolski Summorum Pontificum, mocą którego można sprawować Mszę świętą na dwa sposoby (czyli według mszału przedsoborowego i posoborowego), w wielu miejscach pojawiła się łacińska Msza święta. Zadziwiający jest fakt, że zaczęła ona gromadzić licznych wiernych, wśród których dominują ludzie młodzi.
Na czym polega fenomen tej liturgii? Z całą pewnością jest ona „teocentryczna”, autentycznie skupiająca myśli wiernych na Bogu, m.in. poprzez należne Mu gesty adoracji i uwielbienia, które podkreślają Jego majestat. Poza tym klasyczny ryt zdecydowanie uwypukla ofiarniczy charakter Mszy świętej, najgłębiej wyrażając tajemnicę Eucharystii. Uczestnicy liturgii nie mają żadnych wątpliwości, że naprawdę spotykają się tu z Bogiem żywym, któremu należy się cześć. Wyraża się to m. in. w sposobie przyjmowania Eucharystii.
Wierni Tradycji wiedzą, czemu służą balaski, nakryte białym obrusem. Mają też świadomość, że Ciało Pańskie przyjmuje się w postawie klęczącej i do ust. Wszak to… Pan mój i Bóg mój, zatem nie godzi się inaczej! A po przyjęciu Jezusa ukrycie się w Jego sercu i czuła rozmowa, modlitwa, dziękczynienie… Bycie tylko dla Niego.
Czy ta liturgia może czegoś nauczyć człowieka XXI wieku? Niewątpliwie tak. Zdecydowanie wskaże, że w naszym rozkrzyczanym świecie cisza jest konieczna. Pozwala nie tylko zebrać myśli, ale i przystanąć, chociażby po to, aby uświadomić sobie, że istnieje życie duchowe, kontemplacja, modlitwa serca. Może warto więc zatrzymać się, pójść na łacińską Mszę świętą, gdzie czas płynie inaczej, i gdzie człowiek nie potrzebuje się spieszyć, bo w tej chwili to sam Bóg spiesznie schodzi do niego i chce go zastać wewnętrznie wyciszonym i czekającym.
Ponad wszelką wątpliwość współczesny człowiek podczas tej liturgii może nauczyć się również godnego przyjmowania Ciała Pańskiego i czci dla Eucharystii. W otaczającej nas rzeczywistości swoistą łaską jest zrozumienie tej prawdy, że Pana Jezusa nie należy przyjmować wygodnie, lecz godnie.
Miejmy też na uwadze słowa ks. Fryderyka Fabera, XIX-wiecznego konwertyty, który o Mszy świętej trydenckiej napisał, że jest to najpiękniejsza rzecz po tej stronie nieba. Wychodząc z wielkiej myśli Kościoła, wynosi nas ponad ziemię i ponad samych siebie; i otacza nas obłokiem mistycznej słodyczy i wzniosłości liturgii więcej niż anielskiej; sama nas oczyszcza i oczarowuje swym niebiańskim urokiem tak, że wszystkie nasze zmysły zdają się widzieć, słyszeć, czuć, smakować i dotykać czegoś, czego ta ziemia dać nie może. Budujmy zatem naszą katolicką tożsamość na liturgii, która przez stulecia wychowywała, rodziła powołania, kształtowała świętych i wynosiła na wyżyny cały chrześcijański świat.