W roku 1521 portugalski odkrywca, Ferdynand Magellan, przybył na Filipiny i przyłączył je do Królestwa Hiszpanii. Od tego czasu bardzo szybko postępowała chrystianizacja kraju. Obecnie 85% ludności Filipin stanowią katolicy. Katolicy, którzy są bardzo przywiązani do różańca. Nieprzypadkowo…
Figura Maryi z Dzieciątkiem, zwana La Naval, została wyrzeźbiona przez Chińczyka, który w trakcie pracy nad nią nawrócił się. Figurę tę zamówił w roku 1593 gubernator Filipin i przekazał dominikanom do kościoła św. Dominga w stolicy Filipin, Manili, gdzie Maryja od razu została otoczona ogromną czcią i miłością.
Ponad pół wieku później nad Filipińczykami zawisła groźba podboju i zaprowadzenia protestantyzmu, co planowali Holendrzy. Najeźdźcy wybrali moment, gdy statki Hiszpanów były niezdatne do walki. Pozostały tylko dwa handlowe okręty „Różaniec” i „Wcielenie”, które pośpieszenie przystosowano do walki. Zmierzając na miejsce zbrojnej konfrontacji wszyscy odmawiali różaniec i oddawali się w opiekę La Naval. Sytuacja była tragiczna: pięć holenderskich wojennych okrętów, wyposażonych w armaty i broń palną, spotkało się z załogą dwóch handlowych jednostek, która posiadała jedynie kilka strzelb. Jednak, choć to nieprawdopodobne, Holendrzy uciekli, a obrońcy powrócili, wielbiąc Maryję.
Krótko jednak trwała ich radość. Kilka miesięcy później dwa statki patrolujące wybrzeże wpadły w pułapkę zastawioną w wąskiej zatoce: otoczyło je aż siedem holenderskich jednostek. Marynarze nawet nie podjęli walki; zamiast niej sięgnęli po różańce i zaczęli się modlić, przysięgając Matce Bożej Różańcowej, że jeśli wyjdą z tej sytuacji żywi, to udadzą się boso do kościoła San Domingo, by złożyć Jej hołd. I tak też się stało! Z nieznanych przyczyn holenderskie okręty… odpłynęły, nie oddając ani jednego strzału.
Dwa miliony Filipińczyków wyszło na ulice z różańcem w ręku!
Jednak najeźdźcy wciąż nie mieli zamiaru rezygnować z podboju Filipin i przybyli po raz kolejny. I znów dwie filipińskie jednostki pod cudowną osłoną La Naval pokonały doskonale wyposażoną flotę holenderską. Te nadzwyczajne zdarzania zostały oficjalnie uznane jako cudowne przez kościelną komisję, która potwierdziła, że cuda te można zawdzięczać Matce Bożej Różańcowej oraz różańcowi świętemu.
Piękna rzeźba Maryi z Dzieciątkiem została otoczona jeszcze większą czcią i miłością przez mieszkańców wysp, co wyrazili Filipińczycy, przyozdabiając figurę w przepiękne szaty i otaczając ją złotą aureolą, inkrustowaną klejnotami. Jest to jedna z najwspanialszych ozdób w świecie, jaką wierny, katolicki lud ofiarował swojej Pani i Wybawicielce. Choć kościół św. Dominga kilkakrotnie został uszkodzony przez trzęsienie ziemi, a ostatecznie został zbombardowany podczas nalotu w roku 1941, to figurze La Naval nic się nie stało. Zawsze pozostawała cudownie ocalona dla przyszłych pokoleń Filipińczyków. Obecnie czczona jest ona w nowym kościele w Quezon – narodowej świątyni Matki Bożej Różańcowej, kilkanaście kilometrów od Manili.
Po raz kolejny Maryja obroniła swój filipiński lud w roku 1986. Wtedy to kilkuset wojskowych, mając dość wieloletniego nadużywania władzy przez despotycznego prezydenta Ferdinanda Marcosa, otwarcie wypowiedziało mu posłuszeństwo. Widząc, że krwawa konfrontacja wisi na włosku, kardynał Jamie Sin przystąpił do działania. Zadzwonił do kilku zakonów kontemplacyjnych w Manili, wzywając do postu i modlitwy, a potem – za pośrednictwem katolickiego radia „Veritas” – wezwał mieszkańców do modlitewnej obrony kraju. Na ulice z różańcem w ręku wyszło prawie dwa miliony Filipińczyków! Wszystkie działania Marcosa, zmierzające ku wznieceniu wojny domowej, zakończyły się niepowodzeniem. Władzę prezydencką przejęła żona zabitego kilka lat wcześniej opozycjonisty, Benigna Aquina – Corazon Aquina.
Kardynał Sin zapytany, jak w ogóle była możliwa ta bezkrwawa rewolucja, odpowiedział: „Jestem przekonany, że cała cześć, całe uznanie i cała wdzięczność powinny być oddane Najświętszej Maryi Pannie”.
Objawienia Carmelo Corteza
Maryja nadal opiekuje się tym biednym krajem, a dowody tej zadziwiającej ochrony objawia chociażby w osobie pewnego skromnego człowieka.
Carmelo Corteza był aktywnym członkiem swojej wspólnoty, Żywego Różańca. Mieszkał w „mieście Maryi” – Quezon. Któregoś dnia otrzymał obraz Madonny, który umieścił na swoim ołtarzyku. Następnej nocy usłyszał głos i dźwięki pięknej muzyki, za którą podążył. Odkrył, iż dochodzi ona z tego obrazu. Maryja roniła krwawe łzy, a Dzieciątko Jezus sprawiało wrażenie Dziecka ocierającego łzy Matki. Dwa dni później Cortez znów został obudzony przez dźwięk cudownej muzyki. Tym razem zobaczył piękną postać Maryi z Niepokalanym Sercem na piersi. W jednej dłoni trzymała różaniec, a w drugiej szkaplerz. Usłyszał też Jej cudowny głos. Niepokalana prosiła go o modlitwę za kapłanów i dusze czyśćcowe, o powrót ludzi do Kościoła i do sakramentów, o codzienną modlitwę różańcową oraz o zbudowanie kaplicy. Objawienia te później zostały uznane za autentyczne przez biskupa Jose F. Oliveros z diecezji Malolos.
Od tego czasu Carmelo posługuje ludziom modlitwą wstawienniczą, przekazuje wiernym na całym świecie prośby Matki Bożej oraz „dokonuje” pewnego, niezwykłego różanego cudu… W jego obecności, w niewytłumaczalny sposób na płatkach róż powstają przepiękne, święte obrazy. Jak opisuje jeden z naocznych świadków tego cudu: „Carmelo wyjął z wazonu jedną z białych róż, które wcześniej ktoś przyniósł. Potem powoli oderwał płatki i umieścił je na swoich ramionach. Po kilku chwilach poprosił nas, abyśmy się im przyjrzeli. Ku naszemu zdziwieniu, to co było wcześniej zwykłymi, białymi płatkami, zamieniło się w wizerunki Chrystusa ukrzyżowanego.”
W czasie licznych spotkań, charyzmatyk rozdaje zebranym zwykłe, białe płatki róż, które po chwili zamieniają się w piękne, religijne obrazki. Każdy dla siebie odkrywa inny obraz, jakby osobisty „list” od Pana Boga, który chce przez ten unikatowy wizerunek coś przekazać.
Carmelo nigdy nie zabiegał o takie cudowne łaski. Ten wyjątkowy dar jest dla niego nawet swego rodzaju „krzyżem”, gdyż jak mówi: „Zawsze chciałem wieść normalne, spokojne życie i nigdy nie chciałem być znanym i sławnym”. Jednak wypełnia on posłusznie wolę Maryi, głosi Jej orędzia, rozdaje różane wizerunki, modli się o uzdrowienia i jest wysłuchiwany.
W 2012 roku papież, Benedykt XVI, nadał temu skromnemu, nie wykształconemu Filipińczykowi wysokie odznaczenie Stolicy Apostolskiej, przyznawane osobom świeckim – Order Rycerski św. Sylwestra. Tak spełniło się słowo Pisma Świętego: „Przeto przypatrzcie się, bracia, powołaniu waszemu! Niewielu tam mędrców według oceny ludzkiej, niewielu możnych, niewielu szlachetnie urodzonych. Bóg wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata (…), wybrał to co niemocne (…), i to, co nie jest szlachetnie urodzone według świata i wzgardzone (…) (1 Kor 1, 26-28). Niech stanowi to dla nas to naukę, aby zawsze pozostać pokornym i wiernym Matce Najświętszej.
Jak pisał św. Jan Paweł II w „Liście o Różańcu” – „W chwilach, gdy samo chrześcijaństwo było zagrożone, mocy tej właśnie (różańcowej) modlitwy przypisywano ocalenie przed niebezpieczeństwem, a Matkę Bożą Różańcową czczono jako Tę, która wyjednywała wybawienie”. Zaświadcza o tym historia cudownej opieki Królowej Różańca nad Filipińczykami.
To absolutnie niesamowite!!! „Choć kościół św. Dominga kilkakrotnie został uszkodzony przez trzęsienie ziemi, a ostatecznie został zbombardowany podczas nalotu w roku 1941, to figurze La Naval nic się nie stało. Zawsze pozostawała cudownie ocalona dla przyszłych pokoleń Filipińczyków.”
Bardzo podobnie było w przypadku japońskiego Niepokalanowa zwanego Mugenzai no Sono. Choć Mu to odradzano, Św. Maksymilian założył klasztor po mało atrakcyjnej stronie wzgórza. Kolejne lata udowodniły że miał rację – klasztor przetrwał pomimo wybuchu bomby atomowej nad Nagasaki, porównaj:
http://www.niepokalanow.pl/pisma,tom-7,1068-japonski-niepokalanow,1189
1068 – Japoński Niepokalanów {1} Druk.: „Misje Katolickie” 50 (1931) 448-453.
Nagasaki, Mugenzai no Sono, 4 VIII 1931
Miesięcznik Egzorcysta, Numer 7 (marzec 2013) 8. Dr Wincenty Łaszewski, Wojna z Maryją w tle. Dziewica Maronitów http://miesiecznikegzorcysta.pl/z-perspektywy/item/156-wojna-z-maryja-w-tle „Maryja nie była widzem spoglądającym z góry na to, jak Jej dzieci zadają sobie rany. Ona była trzecią stroną konfliktu, czynnie zaangażowaną w jego zakończenie. We wspomnianych wizjach odbierała ducha atakującym wojskom, gasiła nienawiść rozpalającą ludzkie serca, nieraz odwracała kierunek wystrzeliwanych pocisków. Przypominają się słowa papieża Jana Pawła II z rozmowy z zawodowym mordercą, Ali Agcą. Kto inny strzela, kto inny kule nosi – mówił Ojciec Święty, wskazując na rolę Maryi w ocaleniu jego życia. W Libanie było podobnie. Grad pocisków wystrzeliwanych… Czytaj więcej »