PYCHA czyli.. JA, JA, JA!

W poprzednim odcinku, w 16 numerze KRŚ, pisałem o chciwości i pieniądzach. W przypadku tych, dla których ważniejsze jest „mieć” niż „być”, lepszy status materialny okazuje się nierzadko powodem do wywyższania się nad innymi czy chlubienia swoim majątkiem (domem, samochodem, posiadanymi sprzętami czy nawet błahym telefonem!).

Taki człowiek z czasem staje się pyszny. Z jednego grzechu głównego, czyli chciwości, popada w drugi – pychę.

Pycha nie ogranicza się tylko do kwestii posiadania. Jest to ogólna postawa, która wynika z nadmiernej wiary we własne możliwości, jak i przesadnie dobrej opinii o samym sobie. Pyszni bywają jednak… lubiani. W odbiorze społecznym ludzie, którzy odnieśli sukces materialny, są traktowani niczym panowie tego świata. Skoro bowiem udowodnili swoją wartość poprzez konkretne osiągnięcia i sukcesy, zdobywając władzę i pieniądze, to „musi coś w tym być”! Może mają receptę na szczęście? Ktoś powie: słuchajmy ich, podziwiajmy, poważajmy… I tacy klakierzy nie robią nic pożytecznego, a jeszcze bardziej wpędzają w stan pychy obiekty swojej adoracji.

Ktoś powie, że to są małe sprawy. Owszem, ale kiedy pycha dotyka obszaru ducha, oznacza to już tragedię duchową. To musi zakończyć się klęską. Jak nas ostrzega Księga Przysłów (16, 18), „Przed porażką – wyniosłość, duch pyszny poprzedza upadek”. Spójrzmy, jak Bóg traktuje ludzi pysznych. Oto Maryja w Magnificat mówi: „On przejawia moc ramienia swego, rozprasza pyszniących się zamysłami serc swoich. Strąca władców z tronu, a wywyższa pokornych” (Łk 1, 51–52). Podobnie o pokornych pisze św. Piotr w Liście: „Wszyscy zaś wobec siebie wzajemnie przyobleczcie się w pokorę, Bóg bowiem pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje” (P 5, 5).

Książka: Trucizny ludzkiego serca

Trucizny ludzkiego serca Laura i Claudio Gentili

Książka ta jest przewodnikiem dla tych, którzy chcą dogłębnie poznać własne serce, często opanowane przez wady, które chrześcijańska tradycja określa jako "grzechy główne". Może stać się ona ścieżką zarówno dla cyklu katechez grupowych i wspólnot, jak i dla wszystkich wychowawców, a zwłaszcza dla młodych.

Zobacz

Ktoś spyta: jak to wygląda w praktyce? Tu przykład świętych jest niezastąpiony. Spójrzmy na św. s. Faustynę, której Jezus rzekł: „Córko moja, wiedz o tym, że duszom pysznym nie udzielam swych łask, a nawet udzielone odbieram” (Dz 1170). Czyż Faustyna wywyższała się z racji otrzymanych widzeń samego Zbawiciela? Czy czuła się lepszą od innych sióstr? Czy chlubiła nadzwyczajnymi przeżyciami mistycznymi? Nie, święta obierała ziemniaki i pracowała w polu jako siostra drugiego chóru. Czy przyjmowała zakonnice na popołudniowej kawie, by omówić treść orędzi Jezusa? Nie, ona jako zwykła kucharka gotowała im posiłki i przesiadywała na furcie. Czy chodziła z głową w chmurach? Nie, zakładała włosienicę i cilicę, aby jeszcze bardziej się upokorzyć i uniżyć.

„Bóg bowiem pysznym się sprzeciwia, pokornym zaś łaskę daje” (JK4,6)

św. Teresa od Dzieciątka Jezus
św. Teresa od Dzieciątka Jezus

Oto inny przykład: święta Teresa z Lisieux. Jak wiadomo, odeszła do nieba w 24. roku życia, a pewna zakonnica z jej klasztoru stwierdziła wtedy, że nie zrobiła ona nic takiego, o czym można by napisać w nekrologu… Dziś o tej zakonnicy nikt nie pamięta, za to cały świat czci Małą Tereskę. Czy święta tego pragnęła? Przeciwnie! Jej „mała droga” była drogą zapomnienia. To Bóg chciał ją wywyższyć, nie ona sama. Tylko na polecenie starszej siostry, także zakonnicy, spisała wspomnienia i przemyślenia duchowe, znane dziś jako Dzieje duszy. Oto jej rady na drogę doskonałości: „Trzeba być pokornym, ubogim duchem i prostym” (RiW 35), a także: „Jakie to szczęście być upokorzonym! Tylko ta droga rodzi świętych!” (LT 82). Jednak nawet i w świadomym dążeniu do upokorzenia zauważyła pułapkę. Stąd też przed nowicjuszkami zdobyła się na wyznanie: „Przyznaję, że nigdy nie szukałam chwały. W sercu miałam raczej upodobanie do wzgardy. Lecz kiedy poznałam, że i ona jest zbyt chwalebna, szukałam zapomnienia” (RiW 165). Pokora aż po zapomnienie! Oto prawdziwa próba, której doświadczyło tak wielu świętych.

Rekolekcje z o. Krzysztofem o 7 grzechach głównych

Spójrzmy teraz na siebie. Zwykle swoich wad nie zauważamy z całą mocą, uciekając przed codziennym rachunkiem sumienia. Pozwalamy, by rosło w nas mniemanie o sobie, i skłonni jesteśmy chełpić się „duchowymi osiągnięciami”. Może zdjęcie z papieżem, jak to mieli w modzie politycy? Może posiadanie jakiegoś przedmiotu sakralnego? Może też duma z powodu poznania jakiegoś sławnego wizjonera czy mistyka, bez zwracania uwagi na to, czy prezentowane przez niego treści mają aprobatę Kościoła?

Zobaczmy, jak chętnie opowiadamy o swoich duchowych przemyśleniach, snach, wyobrażeniach, które nieraz bezkrytycznie traktujemy jak wskazówki z nieba. Czasem nawet „prorokujemy” czy „otrzymujemy” znaki z nieba, często o treści apokaliptycznej lub katastroficznej. W swojej pysze jesteśmy skłonni przewidzieć nawet koniec świata… Namiętnie pogrążamy się w literaturze egzorcystycznej, wierząc, że powie nam ona więcej prawdy, niż mamy na wyciągnięcie ręki – w Ewangelii.
Mamy tendencję do uciekania w jakąś formę gnozy, która wyraża się w dziesiątkach przeczytanych orędzi i objawień, z których wątpliwy procent zyskał kościelną aprobatę. Czy z tego powodu czujemy się lepsi od innych?

Niestety, częste jest naigrywanie się z duchownych przez samych katolików, poddawanie w wątpliwość ocen biskupów, a nawet krytykowanie papieża… Wiemy „lepiej”, co dzieje się w Kościele i za murami Watykanu, na wszystko mamy cudowną receptę…

Mały człowieczku, otwórz oczy, łaska czeka na pokornych! I to w Piśmie Świętym czytamy, że „w dniach ostatnich nastaną chwile trudne. Ludzie bowiem będą samolubni, chciwi, wyniośli, pyszni, bluźniący, nieposłuszni rodzicom, niewdzięczni, niegodziwi, bez serca, bezlitośni, miotający oszczerstwa, niepohamowani, bez uczuć ludzkich, nieprzychylni, zdrajcy, zuchwali, nadęci, miłujący bardziej rozkosz niż Boga. Będą okazywać pozór pobożności, ale wyrzekną się jej mocy. I od takich stroń” (2 Tm 3, 1–5).
Warto tu zatrzymać się nad określeniem „pozór pobożności”, by wskazać pewną chorobę duchową związaną z pychą. Chorobę, której sens literacko ujmuje wierszyk ks. Jana Twardowskiego:

Blisko baldachimu i księdza,
a w domu chuda jędza!

Myślę, że te dwa krótkie wersy są dość wymowne, jednak spróbujmy rozwinąć ich sens na przykładzie. Wiemy, że pobożność, która nie ma odzwierciedlenia w codziennym życiu, jest hipokryzją duchową. W poprzednim numerze „Królowej Różańca Świętego”, w wywiadzie ks. Piotr Glas krytycznie odniósł się do kwestii upadków po nałożeniu rąk. Stwierdził, że nie muszą one wcale być spoczynkiem w Duchu Świętym. Powiedział też o objazdowych pielgrzymkach po Polsce za znanymi księżmi charyzmatykami: „No i tak jeżdżą i myślą, że przez takie uczestnictwo się pozbędą problemów. No nie, to nie jest tak. Może ich Pan Bóg później powoli otwierać, może im pokazywać drogę, ale tak naprawdę otrzymać uwolnienie (…) to jest ciężka praca: modlitwa, wyrzeczenia, nowenna pompejańska, pięćdziesiąt kilka dni różańca, post, Eucharystia, to jest życie w łasce uświęcającej i to dopiero daje owoce, że człowiek zostaje uwalniany, a takie: o, bo ksiądz przyjechał i położył na mnie rękę i już jestem super – to często przychodzi i odchodzi”.

To prawda, mamy tendencję do chodzenia na skróty, do załatwiania spraw hurtem i na szybko, na zaraz. Nie oczekujmy jednak świeżych truskawek w środku zimy. Owoce, te duchowe, są efektem systematycznej pracy nad sobą: życia sakramentalnego, regularnej modlitwy, lektury Pisma Świętego, a nawet ascezy. Takie pobożne praktyki muszą przynieść owoce, bo, jak podaje Jakub Apostoł: „Bóg sprzeciwia się pysznym, pokornym zaś daje łaskę” (Jk 4, 6).

I na koniec, rozważając tajemnice różańca spójrzmy na Maryję. Tajemnice różańcowe są świadectwem Jej niezwykłej pokory. Pokory, która przynosi radość z realizacji Bożych zamierzeń, utrwala się w Jezusie, przechodzi przez próbę cierpienia i w końcu zostaje obrócona w tryumf w chwale. Zwycięstwo Bogurodzicy dokonało się przez doskonałą pokorę, całkowite wyzbycie się pychy. Maryja otworzyła bramy zbawienia: „Bo wejrzał na uniżenie służebnicy swojej” (Łk 1, 48).

5 5 głosów
Oceń ten tekst
Photo of author

Marek

Woś

Redaktor naczelny KRŚ, polonista, filmoznawca, edytor, ekonomista, człowiek od "brudnej roboty".
Więcej tekstów tego autora

Mogą zainteresować Cię też:

Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Renata
Renata
30 października 2022 19:48

Piekna i potrzeban nam wszystkim cnota. A tu szczegolne wyzwanie dla pan w dzisiejszej kulturze:”badzcie poddane swoim mezom”, ale i pouczenie dla mezow, aby „kochali swoje zony”. Przyjmijmy z pokora slowa Ewangellii, ktora jest trudna.

1
0
Czy podoba Ci się ten tekst? – Zostaw opinię!x