Zbawienie niekatolika

Nie wiem oczywiście, czy ktoś powyższy zostanie zbawiony; jednak na pewno nie nastąpi to z powodu jego czynów. Podobnie zresztą, jak nikt spośród katolików nie jest w stanie uzyskać zbawienia dzięki swoim uczynkom. Powiem coś, co być może niektórych z Was oburzy – nawet święte życie Maryi nie było w stanie spowodować Jej zbawienia.

Zbawienie bowiem nie jest czymś, co moglibyśmy sobie „wysłużyć”. Jest ono darem Boga, który otrzymujemy przez wiarę (Ef 2,8).

Czy zatem rację ma protestantyzm, który przyjął zawołanie „Sola fidea” („Tylko wiara”)?

Nic podobnego. Wiara biblijna bowiem to nie puste słowa. Chrystus ostrzega:

„Nie każdy, kto mówi Mi: >>Panie, Panie!<<, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie” (Mt 7,21 ).

Biblia nie zna pojęcia wiary, która nie objawia się uczynkami. Święty Jakub dramatycznie pyta:  „Jaki z tego pożytek, bracia moi, skoro ktoś będzie utrzymywał, że wierzy, a nie będzie spełniał uczynków? Czy [sama] wiara zdoła go zbawić?” (Jk 2,14).

Dla zobrazowania przyrównajmy zbawienie do… żarówki. Naciskam na włącznik i świeci. Czy jednak jest on źródłem energii? Nic podobnego; źródłem jest elektrownia. Włącznik jest jednak warunkiem świecenia; gdy jest wyłączony, żarówka pozostanie ciemna.

I tak jest ze zbawieniem; elektrownią (źródłem zbawienia) jest Łaska Boża. Włącznikiem są moje uczynki inspirowane wiarą; nie są one źródłem energii, ale jeśli ich nie ma, to znaczy, że nie pozwoliłem Łasce działać.

Dlatego właśnie czytamy z jednej strony, że ludzie „dostępują usprawiedliwienia darmo, z Jego łaski, przez odkupienie, które jest w Chrystusie Jezusie” (Rz 3,24), co jednak nie przeszkadza Pismu stanowczo stwierdzić, iż Bóg „bez względu na osoby sądzi według uczynków każdego” (1 P 1,17b).

Piekło jest odrzuceniem Boga

Zastanówmy się teraz przez chwilę, czym jest piekło? Czytamy:

„Jako karę poniosą oni wieczną zagładę [z dala] od oblicza Pańskiego i od potężnego majestatu Jego” (2 Tes 1,9).

Najprościej mówiąc, piekło to wieczne oddzielenie od Boga. To nie Bóg odrzuca. To człowiek doprowadza siebie – przez swoje grzeszne życie – do takiego momentu, w którym nie jest w stanie przebywać z Bogiem – do tego stopnia, że wybiera życie z dala od Niego. Potępieniec nienawidzi wszystkiego, co święte, prawdziwe i dobre.

Obraz piekła jako miejsca, skąd potępieńcy wołają o zlitowanie do Boga, jest z gruntu fałszywy. Gdyby potępieniec był skory do takiego wołania, gdyby nie przeszkadzała mu w tym jego własna pycha i nienawiść do Boga – nie trafiłby do piekła. Co więcej, nie potrzebowałby „wołać” – wystarczyłoby, by chciał znaleźć się blisko Boga (tj. w niebie).

Joseph Ratzinger napisał: „Niebo Chrystusa opiera się na wolności, pozwalającej potępionym chcieć własnego potępienia”.

Jeśli ktoś świadomie odrzuca Boga i wybiera życie bez Niego – jest to stan bliski piekielnemu. Na szczęście póki żyjemy na Ziemi, jest on odwracalny. W chwili śmierci jesteśmy tacy, jacy jesteśmy. I nasz wybór – na wieczność – jest taki, jacy jesteśmy.

Królowa Różańca Świętego nr 40Zamów to wydanie "Królowej Różańca Świętego"!

…i wspieraj katolickie czasopisma!

Zobacz Zamów PDF

Kościół – ciało Chrystusa

Cóż jednak oznacza w praktyce „życie bez Boga”?

By odpowiedzieć na to pytanie, zastanówmy się, jak przebiega nasze zbawienie.

Żaden człowiek nie był (i nie jest) w stanie zbawić swojego ciała i swojej duszy – mógł to uczynić tylko Jezus Chrystus. A osiągnąwszy zbawienie dla siebie, zaprosił nas, byśmy włączyli się w Jego Ciało – w ten sposób i my będziemy mieć udział w Jego zbawieniu.

Pismo Święte naucza, że Ciałem Chrystusa jest Kościół (Rz 12,5; 1 Kor 12,12–27).

Włączenie następuje przez chrzest, w którym umieramy i rodzimy się na nowo z Chrystusem (Kol 2,11–12), oraz przez Eucharystię (J 6,53–56; 1 Kor 10,17; Rz 7,4). To w ogóle niesamowity pomysł Boga; Kościół (Ciało Chrystusa) daje nam Eucharystię (Ciało Chrystusa), w wyniku której spożycia „jesteśmy budowani z Chrystusa”, więc stajemy się Jego Ciałem,  Kościołem. Cykl się zamyka.

Skoro zbawienie polega na włączeniu w zbawione Ciało Chrystusa, to oznacza, że kto jest poza tym Ciałem – Kościołem, nie ma szans na zbawienie.

Ktoś powie: „To niesprawiedliwe”. W pewnym sensie będzie miał rację; gdyby Bóg podchodził do tego „sprawiedliwie” (w rozumieniu potocznym tego słowa), to w ogóle nikt z nas nie miałby szans na zbawienie. Całkiem zwyczajnie „nie należy się” nam.

To trochę tak jak z Izraelitami w nocy wyjścia z Egiptu (które jest przecież zapowiedzią Paschy Chrystusa). Gdy Anioł Zagłady szedł przez Egipt, zabijając wszystkich pierworodnych, nie było znaczenia, jakie dobre czyny pełnili mieszkańcy domu; jedynym ratunkiem było uwierzenie Bogu i skropienie krwią baranka ofiarnego drzwi.

Teraz jest podobnie; uratować się możemy poprzez krew Baranka Bożego, Jezusa Chrystusa.

Co z niechrześcijanami

Wróćmy teraz do pytania o zbawienie niechrześcijan.

W I Liście świętego Pawła do Tymoteusza znajdujemy tajemnicze stwierdzenie:

„(…) złożyliśmy nadzieję w Bogu żywym, który jest Zbawcą wszystkich ludzi, zwłaszcza wierzących” (1 Tm 4,10).

Z jednej strony potwierdza to znaczenie wiary dla zbawienia – z drugiej jednak, jeżeli Bóg jest Zbawcą „zwłaszcza” wierzących, to wygląda na to, że nie tylko ich…

Są ludzie, którzy nigdy nie słyszeli o Prawdziwym Bogu. Są też tacy, którzy wprawdzie słyszeli, ale przedstawiono im wiarę w niekorzystnym świetle lub po prostu niewiele im o niej powiedziano (np. wychowywano ich w innej religii) – nikt ich nie próbował ewangelizować. Są wreszcie i tacy, których ewangelizowano, ale postępowanie nas, wyznawców Chrystusa, odstręczyło ich od chrześcijaństwa (jak pisał święty Paweł do Rzymian: „Z waszej to bowiem przyczyny (…) poganie bluźnią imieniu Boga” /Rz 2,24/).

Nasze przekonanie o szansie (ale tylko szansie) zbawienia dla wszystkich tych ludzi bierze się raczej z tego, co wiemy o Bogu, niż z bezpośredniego objawienia. Jak Go (tj. Boga) znam, nikt nie będzie sądzony z tego, na co nie miał wpływu – raczej z tego, jak wykorzystał to, co otrzymał (Łk 12,48). Dokładnie tak jak w przypowieści o talentach (Mt 25,14–30).

Tę intuicję wyraził papież Pius XI w „Quanto conficiamur moerore”:

„Wiadomo jest nam i wam, że ci, którzy cierpią z powodu nie dającej się pokonać niewiedzy co do naszej najświętszej religii i którzy gorliwie przestrzegają prawa naturalnego i jego nakazów wpisanych przez Boga w serca wszystkich oraz gotowi służyć Bogu prowadzą życie szlachetne i uczciwe, mogą mocą Bożego światła i łaski osiągnąć życie wieczne. Bóg, który przenika, bada i zna całkowicie umysły, dusze, myśli i zachowania wszystkich, w swej najwyższej dobroci i łaskawości nie chce bynajmniej, aby doznawał wiecznych mąk ten, kto nie zaciąga dobrowolnej winy”.

Jak to jednak możliwe, skoro nie ma zbawienia poza Ciałem Chrystusa?

Katechizm świętego Piusa X odpowiada: „Człowiek, który bez własnej winy pozostaje poza Kościołem, jeżeli pozostaje w dobrej wierze i przyjął chrzest, albo przynajmniej ma ukryte pragnienie chrztu oraz jeżeli ponadto szczerze poszukuje prawdy i wypełnia wolę Bożą na miarę swych możliwości, to jest rzeczywiście oddzielony od ciała Kościoła, ale jest zjednoczony z duszą Kościoła i dlatego pozostaje na drodze zbawienia”.

Jak widać, człowiek taki jest formalnie poza Kościołem, jednak duchowo do Niego należy.

Żeby było jasne: jeśli ktoś, należący do – bo ja wiem – buddystów, Świadków Jehowy, muzułmanów czy do różnych niekatolickich odłamów chrześcijaństwa (albo po prostu ateista) zostanie zbawiony, to nastąpi to przez Chrystusa w Jego Kościele. Nie dzięki wspólnocie, w której formalnie jest. Bo innej zbawczej wspólnoty niż Ciało Chrystusa po prostu nie ma.

Pozostaje pytanie – skoro możliwe jest zbawienie poza formalnymi ramami Kościoła, to

Czy wszystko jedno, czy ktoś jest w Kościele czy nie?

Oczywiście, że nie. Święty papież Pius XII w encyklice „O ciele mistycznym Chrystusa” pisze, iż „Do rzeczywistych zaś członków Kościoła zaliczać można tylko tych ludzi, którzy przyjęli chrzest i wyznają prawdziwą wiarę”. Ubolewa, że pozostający poza Kościołem znajdują się w stanie, „w którym o wieczne zbawienie własnej duszy spokojni być nie mogą” i że „Chociaż bowiem nieświadomym jakimś pragnieniem i życzeniem kierowaliby się ku Mistycznemu Ciału Zbawiciela, tracą tyle tak wielkich łask niebieskich i pomocy, które uzyskać można tylko w Kościele Katolickim”.

Nie jest łatwo uzyskać zbawienie, nie mając tego wszystkiego, w co Pan Jezus wyposażył Kościół.

I jeszcze jedno: „nie zbawi się nikt, kto wiedząc, że Kościół został mocą Boską ustanowiony przez Chrystusa, nie chce jednak poddać się Kościołowi lub odmawia posłuszeństwa Rzymskiemu Biskupowi, zastępcy Chrystusa na ziemi” .

Marek Piotrowski

MAREK PIOTROWSKI informatyk i analityk

Publicysta, apologeta, autor katolickich książek.
Wyszukaj jego teksty.

0 0 głosów
Oceń ten tekst
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Czy podoba Ci się ten tekst? – Zostaw opinię!x