Ostatnio opisywałem drogę przez Pustynię Judzką, którą szedłem z moim przyjacielem Michałem Perzem podczas naszej pieszej pielgrzymki do Ziemi Świętej w 2005 roku. Zakończyłem swoją opowieść na noclegu pod pustynnym niebem, na który udaliśmy się, powierzając się Bożej Opatrzności.
Ziemia Święta
Ziemia Święta: Nazaret
Pielgrzymi, udający się do Ziemi Świętej, za cel swojej podróży obierają dwa miejsca szczególnie związane z życiem Maryi. Są to Nazaret i Ein Kerem. Pierwsze to mieścina, z której pochodziła Matka Jezusa, drugie stało się świadkiem wygłoszonego przez nią pochwalnego hymnu ku czci Boga Izraela.
Ziemia Święta: Betlejem
Rozbrzmiewa niejednokrotnie pytanie o zasadność wyboru dokonanego przez Boga. Dlaczego na miejsce urodzin swego Syna wybrał właśnie Betlejem, które w tamtym okresie było jedynie zapadłą wioską z kilkoma gospodami?
Ziemia Święta: Kafarnaum
Kafarnaum, dom rodzinny św. Piotra, wspaniałe miejsce na łowienie ryb oraz miejsce, któremu Jezus poświęcił nieco uwagi. To w tej wiosce na dobre rozpoczęła się publiczna działalność Chrystusa, o czym zaświadcza ewangelista Marek, rozpisując się już w pierwszym rozdziale o dokonaniach Zbawiciela. Miejsce niezwykłe, zaciszne pomimo kzątających się turystów.
Kana Galilejska
Jak ważna dla publicznej działalności Jezusa była Kana Galilejska w Ewangelii autorstwa św. Jana, nie trzeba nikogo przekonywać. Cud dokonany podczas wesela młodej pary dowiódł boskości Jezusa, choć był jeszcze dla wielu niezrozumiały. Kana jako świadek tego wydarzenia również pozostaje dla nas bardzo tajemnicza. Przez wiele lat różne miejsca pretendowały do miana Kany Galilejskiej. Osiedlenie się franciszkanów w Kefar Kanna rozwiało wszelkie wątpliwości.
Zwycięstwo Maryi. Alfons Ratisbonne
W kościele Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny w Ain-Karim w pobliżu Jerozolimy znajduje się grób, na płycie którego wyryty jest napis: „Ojciec Maria”, zaś na cokole figury Niepokalanej: „Maryjo, pamiętaj o swoim synu, który jest słodką i chwalebną zdobyczą Twojej miłości”.
Pieszo do Betlejem
Betlejem – docieram tu w końcu po 56 dniach marszu, jednak tym razem nie jestem sam, jak w 2000 roku, kiedy byłem tu pierwszy raz. Towarzyszy mi Michał Perz, z którym wspólnie pokonałem całą drogę. I choć jest nas tylko dwóch, przybywamy tu jak Trzej Królowie, aby oddać pokłon Panu wszelkiego stworzenia, który się tu kiedyś narodził.