Świadectwa z KRS44-45

Zaczęły dziać się pierwsze cuda

Żona odeszła pod koniec sierpnia… Nie chciała słowem się do mnie odezwać, powiedzieć dlaczego. Milczała jak kamień. Odmówiłem pierwsza nowennę w intencji uleczenia naszego małżeństwa…  Zaczęły dziać się pierwsze cuda. Przede wszystkim zrozumiałem, ze jestem odpowiedzialny wyłącznie za siebie i wyłącznie siebie mogę zmieniać. Trochę przestałem się martwić o przyszłość, zacząłem zbliżać się do Boga. Zacząłem odmawiać kolejna nowennę w tej samej intencji. Pod jej koniec żona zaczęła się odzywać.

Rozpocząłem trzecią nowennę pompejańską tym razem w intencji nawrócenia żony. Na koniec części błagalnej wydarzył się kolejny cud – żona zadzwoniła, spędziliśmy ponad 5 godzin na rozmowie, co więcej, żona mówiła do mnie w sposób jak jeszcze nigdy wcześniej, wysłuchała również mnie… Zapytałem czy będzie ze mną modlić się o nasza rodzine… Odpowiedziała, ze nie wie, ale to jest już kolejny cud, bo wcześniej definitywnie zapierała się ze to koniec wszystkiego…. Od tamtej pory spotkaliśmy się rodzinnie na obiedzie, który przygotowałem dla żony i syna…

Ufam, ze wszystko się ułoży, Pan ma dla nas swój plan uleczenia małżeństwa, bo przecież o to właśnie prosiłem i proszę. A przede wszystkim ja jestem innym człowiekiem, rozumiem jak wiele rzeczy robiłem złe i jak wiele rzeczy włożyłem w rozpad tego co nas łączy. Trwajcie w Panu, trwajcie na modlitwie i nie poddawajcie się.

Adam

Powrót męża

Po 30 latach związku dowiedziałam się, że mąż ma romans i chce odejść do kochanki. Był to dla mnie ogromny szok, ból, w pierwszym momencie świat mi się zawalił. Kochałam męża i miałam do niego pełne zaufanie. Nie wyobrażałam sobie, że naszą rodzinę może to spotkać, zwłaszcza że nie było między nami poważnych konfliktów i uchodziliśmy za zgodne małżeństwo.

Próbowałam z nim rozmawiać. Mimo że moja godność została podeptana, chciałam uratować naszą rodzinę. Mąż nie reagował na żadne argumenty. Wtedy zwróciłam się do Matki Bożej, wierząc, że tylko za Jej pośrednictwem mogę prosić o cud opamiętania się mojego męża.

Zaczęłam odmawiać nowennę. Zmiana w zachowaniu męża była widoczna już w trakcie kończenia części błagalnej. Zaczął ze mną spokojniej rozmawiać, mieć wątpliwości co do podjętej decyzji „zmiany życia”. Gdy kończyłam modlitwę, mąż wrócił do rodziny. Przed nami jeszcze pewnie długi proces uzdrawiania małżeństwa, wybaczenia tego, co się stało, ale wierzę, że ten kryzys nas umocni. Będę się nadal modlić „pompejanką”. Ta modlitwa ma moc.

Ewa

Mieliśmy same długi

Pierwszą nowennę odmówiłam 3 lata temu gdy dowiedziałam się że po raz drugi zostanę mamą. To był kiepski moment, z mężem mieliśmy same długi, mieszkaliśmy kątem u rodziców, oboje słabo zarabialiśmy a mąż nawet nie chciał słyszeć o wyjeździe za granicę. Do tego w rodzinie mieliśmy praktycznie same konflikty. Zaczęłam nawet myśleć o rozwodzie.

Postanowiłam zacząć nowennę, choć byłam sceptyczna, wybrałam prostą intencję, by mąż znalazł pracę za granicą. Było mi bardzo trudno. Źle znosiłam ciążę, nieraz wymiotowałam z różańcem w dłoni. Skończyłam na początku maja. Oto co stało się później.

W lipcu znaleźliśmy mieszkanie, do nabycia drogą przetargu. Byliśmy jedynymi chętnymi i zapłaciliśmy śmieszne pieniądze.

Nie mieliśmy grosza przy duszy, nie było możliwości żebyśmy wzięli kredyt hipoteczny, pieniądze wzięły się niemal z powietrza jeszcze przed terminem. Pomogła nam osoba, po której w życiu bym się tego nie spodziewała.

W listopadzie nasz syn przyszedł na świat zdrowy mimo problemów z łożyskiem i niedotlenienia okołoporodowego. Cudem uniknął kalectwa.

W marcu zaproponowano mi nową pracę, niemal naprzeciwko domu i za dużo lepszą pensję.

W lipcu mąż miał urlop i miał dorabiać u znajomego. Nie wyszło, zadzwonił do kolegi się pożalić a ten w 5 minut załatwił mu pracę za granicą, na dwa tygodnie. Mąż pracuje tam już 2 lata.

W tym roku kończymy spłacać nasze długi. Wszystko się ułożyło. Nie potrafię nawet powiedzieć jak bardzo jestem za to wdzięczna.

Joanna

Królowa Różańca Świętego nr 44/45Zamów to wydanie "Królowej Różańca Świętego"!

…i wspieraj katolickie czasopisma!

Zobacz Zamów PDF

Cud w związku, przełom w finansach

Skończyłem drugą nowennę pompejańską w swoim życiu – tym razem w intencji rozpadającego się małżeństwa; poprzednią skończyłem odmawiać w intencji poprawy sytuacji finansowej. Żniwa obu zbieram z każdym dniem. Sytuacja z żoną bliska była już końca, moje małżeństwo rozpadało się jak domek z kart, byłem zmasakrowany psychicznie, bliski samobójstwa, w konsekwencji z załamaniem nerwowym dwukrotnie znalazłem się w szpitalu (w sumie prawie dwa miesiące wyjęte z życia). W odmawianiu nowenny pompejańskiej byłem konsekwentny nawet w szpitalu.

Dla żony z każdym dniem byłem coraz bardziej obojętny, na każdym kroku szukała pretekstu do wszczynania kłótni; z każdym dniem pokazywała mi, że coraz bardziej mnie nienawidzi, potrafiła sama pojechać na bal czy na narty, z przymrużeniem oka pa­trzyła na moje modlitwy – w szczególności na „klepanie” różańca. Szczerze czułem (ba, miałem pewność), że kogoś ma na boku i męczy ją związek ze mną. W pewnym momencie coś pękło, zmieniło się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.

Żona tak jak kiedyś stała się w stosunku do mnie miła, troskliwa, czuła, zaczęliśmy rozmawiać, poczułem, że znowu mnie kocha, że jestem dla niej ważny. Najbardziej niesamowite było jednak to, że któregoś dnia obudziłem się i zobaczyłem, jak żona przesuwa koraliki na moim różańcu – powiedziała mi, że modli się za mnie (zatkało mnie, wzruszyłem się bardzo). Widzę w tym tylko rękę Boga. Obecnie panuje między nami zrozumienie, staramy się dbać o siebie jak za najlepszych czasów.

Krótko pisząc, ostatnie osiem miesięcy była to droga z piekła do Nieba. Myślę, że skutki pierwszej nowenny pompejańskiej (prośba o poprawę sytuacji finansowej) powoli się urzeczywistniają. W beznadziejnej sytuacji pojawia się światełko w tunelu – może jeszcze małe, ale jednak. Od stycznia do lutego tego roku mam więcej zleceń niż w całym zeszłym roku. W styczniu, kiedy cały miesiąc byłem w szpitalu, zanotowałem przyzwoitą prowizję, z kolei w lutym, kiedy byłem trzy tygodnie w szpitalu, odnotowałem dwukrotnie wyższą – sam nie rozumiem, jak to się stało.

Moja żona postanowiła przez cały post odmawiać za mnie jeden różaniec. Kiedy każdego ranka na nią patrzyłem, nie mogłem uwierzyć, że trzyma różaniec i jeszcze modli się za mnie. Dziękuję Bogu za uratowanie mojego związku, dziękuję za moją żonę, dziękuję za jej modlitwy za mnie. 1 marca zacząłem odmawiać już trzecią nowennę pompejańską. Powiedziałem o niej mamie, wiem, że od kilku tygodni rodzice razem ją odmawiają – chyba też za mnie. Pomimo przytłaczających problemów finansowych zachowuję dziwny spokój i mam ufność, że lada dzień te kłopoty znikną.

Kocham Cię, Boże.

Pokorny

Pewnego rodzaju lenistwo duchowe

O nowennie pompejańskiej pierwszy raz usłyszałam jesienią 2014 roku. Postanowiłam zacząć ją odmawiać i podeszłam do tego z naprawdę dużym zaufaniem. Właściwie kilka razy odmówiłam nowennę pompejańską w podobnej intencji, jednak na początku modliłam się nie do końca tak jak trzeba, a potem zaczęło pojawiać się zniechęcenie i pewnego rodzaju lenistwo duchowe.

Dzięki Bogu udało mi się znaleźć siły i motywację. Zapoznałam się dokładniej z instrukcją odmawiania nowenny i właściwie zaczęłam modlić się spontanicznie, pod wpływem impulsu, nie mogąc już wytrzymać złej sytuacji w mojej rodzinie. Późniejszy wyjazd na rekolekcje tym bardziej sprzyjał modlitwie. Dziwiłam się, że nic się nie zmienia, ale dziś wiem, że trzeba być cierpliwym i nie przestawać ufać.

Gdy skończyłam nowennę nastąpiło coś, co nazwałabym CUDEM. Od tamtego dnia mam coraz lepsze relacje z rodziną, wrócił spokój i właściwa atmosfera w naszym życiu. Byliśmy o krok od dramatu, a dziś jest cudownie.

Kolejną nowennę odmówiłam prosząc o nawrócenie mamy, która przeszła kryzys wiary, a kiedy ją mimo wszystko odzyskała, długo nie była u spowiedzi i często nie byłyśmy w kościele w niedziele. Znów zostałam wysłuchana – w Wielkim Tygodniu podczas szkolnych rekolekcji prawie płakałam ze szczęścia, kiedy zobaczyłam mamę w konfesjonale, a potem przyjmującą komunię świętą… Moje życie zostało naprawione, ja i moi bliscy odzyskaliśmy spokój i szczęście. Dzięki Ci, Matko!

Ada

Cud ocalenia małżeństwa

Nowennę w intencji ocalenia małżeństwa rozpoczęłam odmawiać na początku września 2019 roku. Od pewnego czasu obojętność między mężem a mną wypełniała każdą chwilę naszego życia. Nie widziałam wyjścia z tej sytuacji – jak się później okazało, obydwoje myśleliśmy o rozwodzie. Za bardzo oddaliliśmy się od siebie, zbyt dużo milczenia nastało. Skupiłam się na dzieciach, a mąż był gdzieś niby z nami, a tak naprawdę obok, nieobecny.

Jestem pewna, że cud wydarzył się za sprawą Matki Boskiej i odmówionej nowenny. W święta Bożego Narodzenia coś drgnęło, nagle, ni stąd, ni zowąd. Zaczęliśmy rozmawiać, a nie tylko wymieniać komunikaty jak dotychczas. Kiedy wydawało się, że ogarniająca nas miesiącami i latami beznadzieja może mieć tylko jeden finał, Matka Boża pomogła nam.

Teraz przeżywamy nasz wspólny czas na nowo, w radości i zachwycie i tylko czasem nasunie mi się myśl, że straciliśmy tyle czasu niepotrzebnie i tego czasu nikt nam nie wróci. Obecnie odmawiam kolejną już nowennę w intencji naszej córki.

Agata

Romans męża

Nowennę skończyłam odmawiać w Wielką Sobotę i od tej pory zbierałam się, żeby napisać to świadectwo. Prosiłam o ratunek dla mojego małżeństwa. W lutym dowiedziałam się o romansie mojego męża. Ból, który czułam, trudno opisać. Ból psychiczny, ale także fizyczny. Doszło do arytmii serca, którą na szczęście udało się ustabilizować lekami. Zaczęłam szukać pocieszenia w modlitwie – najpierw za wstawiennictwem świętych Rity i Judy Tadeusza, a później trafiłam na nowennę pompejańską.

Pierwsze dni modlitwy były trudne, ale z każdym kolejnym dniem odczuwałam coraz większy spokój i większą wiarę, że jeśli taka jest wola Boża, niech uratuje to małżeństwo. Postanowiłam wybaczyć i dać mężowi szansę. Co więcej, udało mi się też namówić męża do odmawiania różańca. Sytuacja jest o tyle trudna, iż na co dzień mąż mieszka i pracuje za granicą i teraz czekam na jego powrót, bo przez panującą epidemię musiał przełożyć urlop. Wiem, że przede mną jeszcze daleki i bolesny proces przebaczenia, ale zawierzam wszystko Bogu.

Natalia

Uratowane małżeństwo

Pierwszy raz o nowennie usłyszałem od mężczyzny, który opowiadał w internetowym programie o walce, jaką stoczył o własne małżeństwo.

Moje stało już wtedy nad przepaścią, ale chciałem je ratować, bo kochałem żonę i córkę. Pierwszą nowennę odmówiłem w intencji zdrowia mojej żony (było podejrzenie czerniaka); okazało się, że to niegroźny guz… Nawróciłem się, wyspowiadałem z całego życia. Następną nowennę odmówiłem w intencji ratowania mojego małżeństwa, kolejną w intencji zdrowia mojej żony (leczyła u psychiatry depresję).

Po paru tygodniach zupełnie bez żadnych przyczyn zaczęliśmy coraz więcej z sobą rozmawiać, wszystko bardzo powoli zaczynało się układać. Żona zaszła w ciążę, która ją zaskoczyła, nie chciała mieć następnego dziecka. Przestała zażywać leki na depresję, przestała się leczyć. Okazało się, że wszystko minęło…

Zacząłem chodzić na nabożeństwa pierwszej soboty. Kolejna nowenna była w intencji szczęśliwego rozwiązania – była potrzebna; po porodzie okazało się, że życie dziecka przez całą ciążę wisiało na włosku. Dzisiaj mam zdrowego kilkumiesięcznego syna i kochającą się rodzinę. Cóż mogę więcej napisać: nawracajcie się i módlcie. Bóg i Maryja nie zostawiają nikogo w potrzebie, ale inicjatywa musi wyjść od nas.

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja, zawsze Dziewica.

Daniel

Mój narzeczony zakochał się w innej kobiecie

O nowennie pompejańskiej dowiedziałam się od mojej mamy, która, widząc ogromne, trudności ze znalezieniem pracy przez mojego brata, uznała tą modlitwę za ostatnią deskę ratunku.

Pamiętam ten moment. Był letni, lipcowy wieczór, siedziałam na łóżku, słuchałam przez telefon jak należy się modlić nowenną i nie mogłam uwierzyć, że jest modlitwa, która trwa 54 dni i wymaga codziennego odmawiania minimum trzech części różańca! Rozmowę telefoniczną zakończyłam mówiąc że podziwiam jej upór i podjętą przez mamę decyzję, a usłyszałam, że taka jest jej rola jako matki.

Jednak tego samego wieczoru moje myśli krążyły już wokół nowenny i postanowiłam od razu też zacząć się modlić. Moja motywacja była przy tym dość osobliwa. Uznałam po prostu, że w tak upalne dni i tak nie mam siły na nic innego. Od razu pojawił się problem z intencją. Myślałam, myślałam i wymyślić nie mogłam, stwierdzając zwyczajnie, że mam wszystko – taka była ze mnie mądrala! Byłam przecież zdrowa, miałam pracę oraz… ukochanego, przystojnego narzeczonego, któremu ufałam bezgranicznie i którego uważałam za jednego z najfajniejszych i najporządniejszych facetów na świecie.

Ostatecznie stwierdziłam, że potraktuję nowennę jak swoiste ubezpieczenie na przyszłość i jako przyszła panna młoda zaczęłam modlić się o szczęśliwe małżeństwo. Te dwa słowa stanowiły więc intencję, a oczywiste dla mnie było, że chodzi o małżeństwo z moim ówczesnym narzeczonym. Pan Bóg, za sprawą Matki z Pompejów, nie podzielił jednak mojego zdania. Tymczasem przygotowania do wesela, zaplanowanego na wrzesień, szły jak z płatka, nabierały intensywności i sprawiały mi wiele radości, a wszystkim czynnościom z nim związanym towarzyszyła nowenna pompejańska. Modliłam się, kiedy tylko mogłam i gdzie mogłam, a wielkim wsparciem przy tym wyzwaniu były dla mnie wasze świadectwa.

Na kilka dni przed zakończeniem całej nowenny ciągle miałam w głowie myśl, że w zasadzie nie będę mogła podzielić się swoim świadectwem zbyt szybko, bo to czy moje małżeństwo będzie szczęśliwe pokaże dopiero przyszłość. Stało się inaczej. W 52 dniu nowenny (na dwa tygodnie przed ślubem), w środku nocy mój narzeczony wysłał do mnie smsa, że nie chce ślubu, bo zakochał się w innej kobiecie. Oczywiście w trakcie nawiązywania nowej relacji nie powiedział, że za chwilę się żeni. Nie uznał także za stosowne powiedzieć mi osobiście, że chce odwołać ślub. Zostałam więc w środku nocy z tym wszystkim sama. Nie ma takich słów, które w tym miejscu wyrażą ten ogromny ból. po prostu nie ma. Nie będę też opisywała, przez co musiałam przejść, stawiając czoła sprawom związanym z ogarnięciem nowej rzeczywistości. Było strasznie- to wystarczy. W tym okropnym czasie dokończyłam jednak swoją nowennę w intencji szczęśliwego małżeństwa, wypłakując ją dosłownie przez dwa ostatnie dni.

Zaraz później odmówiłam kolejną w intencji otrzymania siły aby stanąć na nogi. Jej rezultaty widziałam z dnia na dzień. I tak przez to wszystko co mnie spotkało przeszłam bez ani jednej tabletki na uspokojenie, czy herbatki wyciszającej. Matka Boża daje siły, które uzdrawiają serce, dusze, uspokajają myśli, wreszcie dają nadzieję. Sprawia, że przebywając z Nią codziennie zaczynamy być inni. Słyszałam o sobie, że bardzo się zmieniłam. W tym tak trudnym dla mnie czasie osoby, które nie wiedziały o moich perypetiach osobistych, często pytały, co się stało, że jestem taka promienna i radosna.

Odmówiłam jeszcze dwie kolejne nowenny. Żadnej z swoich nowenn nie ofiarowałam jednak w intencji powrotu mojego byłego narzeczonego, uznając, że Matka Boża Pompejańska wiedziała co robi, zabierając go z mojego życia, chociaż ja tego nie rozumiałam. Po prostu z czasem pogodziłam się z tym, chociaż było to dla mnie bardzo trudne.

Dziś, ponad dziesięć miesięcy od mojej pierwszej zdrowaśki do Matki Bożej Pompejańskiej czuję się zupełnie inną osobą niż przed poznaniem tej modlitwy. Mając ponad 30 lat za jej sprawą zrozumiałam oczywistość, że wiara to zaufanie w nieskończoną miłość Boga do człowieka. Stąd codziennie modlę się o to, abym potrafiła odczytać jaka jest jego wola względem mnie i o siły, aby ją wypełnić. Taką ogromną siłą i wsparciem jest Matka Boża, która nie opuszcza czcicieli wzywających jej pomocy. Jednak zaczynając odmawiać nowennę pompejańską trzeba być gotowym na wszystko, bo możesz wymodlić trzęsienie ziemi w swoim życiu.

I na koniec jeszcze jedno! Z początkiem roku poznałam kogoś i w życiu nie myślałam, że będę taka szczęśliwa, jak jestem teraz, ciesząc się miłością Boga i jego. Czy to z nim ma być w przyszłości to szczęśliwe małżeństwo, o które modliłam się pierwszą moją nowenną pompejańską? O to trzeba zapytać Panią z Pompejów.

Malwina

Samotność

O nowennie pompejańskiej dowiedziałam się od mojej mamy i nie mogłam uwierzyć, że to naprawdę jest możliwe, dopóki sama nie spróbowałam. Kiedy zaczęłam odmawiać nowennę, wiedziałam, że chcę spróbować, bo nic innego mi nie pozostało. Chciałam przestać być samotna w tłumie.

Dookoła w naszym życiu przewija się codziennie wielu ludzi – tak samo było w moim życiu. Choć byłam między ludźmi, to tak naprawdę czułam się samotna. Tak naprawdę nie miałam osoby, z którą mogłabym po prostu spotkać się i porozmawiać tak normalnie, na co dzień, więc zwróciłam się z pomocą właśnie do Matki Bożej, czułam, że tylko Ona może mi pomóc. Przecież z Nią nie muszę się umawiać, a Ona na pewno mnie wysłucha, co więcej – pomoże. Dziś po odmówieniu nowenny nie tylko odnalazłam wokół siebie ludzi szczerych i godnych zaufania, ale zdałam sobie sprawę, że przestałam być samotna od dnia, kiedy zaczęłam się modlić do Matki Bożej, bo dziś to Ona jest moją największą przyjaciółką. Ufam Jej bezgranicznie, jest przy mnie zawsze i wiem, że nigdy mnie nie opuści.

Paulina

Błogosławione efekty

Odmówiłam wiele nowenn, już nawet nie pamiętam ile, więc czas zacząć dzielić się świadectwami. Dziś podzielę się tym, że odmawiałam co najmniej dwie nowenny w intencji studiów – jestem przekonana, że dzięki wstawiennictwu Maryi podczas pierwszego roku udało mi się bardzo dobrze zdać egzaminy w pierwszej sesji, na dodatek z egzaminu ustnego z bardzo trudnego przedmiotu – anatomii – miałam 4+.

Później udało mi się zdobyć stypendium rektora za dobre wyniki w nauce. Nieraz spałam po cztery godziny z powodu natłoku zajęć i nauki, ale nie zapominałam o modlitwie i przyniosło to błogosławione efekty. Również niejednokrotnie przed różnymi zaliczeniami czy egzaminami odmawiałam koronkę i modlitwę do św. Rity; w czasie studiów po takiej modlitwie tylko raz nie zdałam jednego kolokwium za pierwszym razem, udało mi się za to zdać je za drugim razem, a później i tak miałam 4 z egzaminu z tego przedmiotu. W innych przypadkach po takiej modlitwie za każdym razem zdawałam, nierzadko na 5.

Dziękuję, Maryjo, dzięki, św. Rito! Chwała Panu!

Paulina

Życie odzyskuje normalność

Trudna z początku nowenna stała się podstawą mojego życia. To dzięki Matce Przenajświętszej odzyskałam spokój, radość życia i większą ufność Bogu. Moje poszarpane życie odzyskuje normalność.

Wiem, że modlitwy zostały wysłuchane, bo ja się zmieniłam, potrafię wybaczać i bardziej rozumieć ludzi, którzy wyrządzili mi wiele krzywd. Kończę szóstą nowennę pompejańską i mam w planie kolejną. Matka Boża spełnia od razu te intencje, które są potrzebne w danym momencie. Moje powoli się wypełniają, ale cudem jest wytrwałość, spokój, umiejętność spojrzenia spokojnie na trudne sprawy. To Bóg kieruje naszym życiem i ja Mu ufam. Nie ma takich spraw, których On nie załatwi. Bóg poprzez Maryję uświadamia mi, że celem jest Niebo, a cała reszta jest dodatkiem. Proszę Maryję, bym wytrwała i uporządkowała swoje nierozwiązane sprawy finansowe. Dziękuję Bogu za krzyż, który mi zesłał, bo bardziej zbliżyłam się do Niego. Maryjo, prowadź mnie i czuwaj nade mną oraz wysłuchaj moich intencji. Dziękuję za wszystko.

Aneta

Zdrowe serce

Kiedy byłam w pierwszym trymestrze ciąży, na badaniu USG usłyszałam od lekarki, że nie widzi całego serduszka. Widziałam, że jest zaniepokojona, a ja się przeraziłam. Powiedziała, że za tydzień musimy powtórzyć badania. Całą drogę do domu myślałam o tym, co będzie. Wieczorem wpadła mi myśl do głowy, aby poszukać w internecie modlitwy o zdrowie dziecka.

Wtedy właśnie natknęłam się na świadectwa osób modlących się nowenną pompejańską. Ściągnęłam aplikację na telefon dla ułatwienia, bo nie mogłam zrozumieć zasad odmawiania nowenny. Modlitwę rozłożyłam sobie w ciągu dnia na trzy części: pierwszą w drodze do pracy, drugą w drodze powrotnej, trzecią wieczorem. Podczas wizyty kontrolnej okazało się, że serduszko jest całe. Z modlitwą wytrwałam do końca.

Basia

Uzdrowienie bratanicy z wady serca

Moja prośba została wysłuchana. W ubiegłym roku na świat przyszła Amelia Faustyna, moja bratanica. Od początku miała poważne problemy zdrowotne, aż w końcu zdiagnozowano u niej niezwykle rzadką wadę serca, której konsekwencją był rozległy zawał i zapadnięcie się jednego płuca.

Lekarze podjęli się przeprowadzenia skomplikowanej operacji, zaznaczając przy tym, że szanse na przeżycie dziecka po zabiegu są właściwie zerowe, bo serduszko jest tak wyniszczone, że nie podejmie samodzielnej pracy. Rozpacz mojego brata oraz moja własna bezsilność w tej sytuacji skłoniły mnie do podjęcia nowenny pompejańskiej.

Rozpoczęłam ją odmawiać w dniu operacji Amelki. Codziennie wyczekiwaliśmy jakichkolwiek informacji o stanie zdrowia małej, ale przez 26 dni lekarz informował nas, że nic się nie zmienia – nie jest gorzej, ale lepiej też nie.

Nie traciłam nadziei i modliłam się dalej, aż w 27 dniu nowenny (ostatnim dniu części błagalnej) zadzwonił brat z informacją, że stan dziecka wreszcie zaczął się poprawiać. Z każdym dniem było coraz lepiej, serce i płuco zaczęły pracować.

W ostatnim dniu nowenny Amelka została wypisana do domu. Lekarz, który ją operował i prowadził w czasie hospitalizacji, powiedział, że „Komuś na górze trzeba bardzo podziękować, bo ten przypadek trzeba ewidentnie rozpatrywać w kategoriach cudu”.

Małgorzata

Cudowne uzdrowienie

Chciałabym złożyć świadectwo cudu, jakiego doznaliśmy. W 2019 r. dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Przyznam, że odmawiałam już wcześniej dwie nowenny w różnych intencjach, ale o nich napiszę w innych świadectwach.

Nie ukrywam, że moje zdziwienie było ogromne, gdy zobaczyłam dwie kreski na teście. Po wielu wcześniejszych przeżyciach musiałam przyjmować leki na ciśnienie, serce oraz, niestety, antydepresyjne. Napiszę w skrócie, mąż mnie zdradził, w powietrzu wisiał rozwód. Świat mi się zawalił, bo myślałam, że nas to nigdy nie spotka. Po pewnym czasie postanowiłam dać mężowi szansę, ale i tak nie mogłam sobie poradzić z tą sytuacją. Mamy dwoje dzieci, więc dla ratowania rodziny podjęłam taką decyzję, poza tym bardzo kocham męża mimo bólu w sercu nie do opisania.

Strach o zdrowie maleństwa był tak silny, że nie potrafiłam się cieszyć tym, co Bóg mi zesłał. Leki, które musiałam stopniowo odstawić, nowa ciężka fizyczna praca. Dodam tylko, że sześć tygodni w ciąży pracowałam w zakładzie opiekuńczym, gdzie dźwigałam sto razy dziennie chore, starsze osoby.

Na początku badania wyszły dobrze, jednak później, po dalszych badaniach prenatalnych wszystko się zmieniło. Zespół Downa, wodogłowie, torbiel w mózgu, wady układu moczowego i nerek. Pani doktor stwierdziła, że lepiej może zastanowić się nad aborcją, bo to będzie nieszczęśliwe dziecko. Załamałam się bardzo, bo przecież każdy z nas chciałby mieć zdrowe dzieciątko. Obwiniałam siebie, że problemy zdrowotne dziecka mogły wynikać z leków, które brałam na początku ciąży. Nie brałam jednak pod uwagę aborcji.

Postanowiliśmy zawierzyć wszystko Bogu. I zaczęła się nowenna. Mąż, który raczej był daleko od Boga, zaczął ze mną klękać do modlitwy. On namówił mnie na wyjazd do Częstochowy, by tam również zawierzyć Matce Boskiej naszą dziecinę. Także dzieci brały udział w modlitwach. Ogrom łask na boku. Bardzo zbliżyliśmy się do siebie w tym cierpieniu. Parę dni przed zakończeniem nowenny mieliśmy do odbioru wynik amniopunkcji. Jechaliśmy, całą drogę odmawiając różaniec.

Nasze dzieciątko urodziło się zupełnie zdrowe, jedyne, co zostało, to piękne serce na czółku, widoczne, gdy zaczyna płakać. Córeczka ma na imię Marysia i wiem, że jest Bożym dzieckiem. Za ten cud będę wdzięczna do końca życia i obiecuję, że złożę jeszcze niejedno świadectwo. Warto zawierzyć swoje życie Bogu i Maryi. Jezu, ufam Tobie. Maryjo, kocham Cię.

Ewa

Uzdrowienie z chorób

O nowennie pompejańskiej opowiedziała mi moja przyjaciółka; wtedy nie wzięłam jej na serio, byłam świeżo upieczoną szczęśliwą mamą i nie miałam czasu na modlitwę tak czasochłonną…

Zresztą po co się miałam modlić, nigdy nie robiłam tego gorliwie, z prośbami, i często o tym zapominałam. Po dwóch miesiącach się zaczęło… Mój ukochany synek zaczął chorować: a to zapalenie ucha, a to ropne wycieki z nosa, atopowe zapalenie skóry, skaza białkowa i mogłabym tak wymieniać dalej; najbardziej dobiło mnie ostre zapalenie krtani, przez które wylądowaliśmy w szpitalu, widziałam, jak moje dziecko z trudem oddycha podłączone pod tlen i na adrenalinie.

Wtedy przyjaciółka przypadkiem wysłała mi łącze do swojego świadectwa. To był mój moment decyzji! Postanowiłam prosić Najświętszą Matkę o łaskę dla mojego skarba i tak się zaczęło. Po kilku dniach moje dzieciątko wróciło do zdrowia – zero wycieków, zapaleń skóry itp. Zdrowe jak ryba! Cieszyłam się, lecz tuż przy końcu odmawiania części błagalnej znów pojawiły się: zapalenie krtani, wycieki z nosa i brzydka skóra… Powiem szczerze: byłam bliska zwątpienia, coś mi podpowiadało, że to nie ma sensu, do tego doszły kłótnie z mężem i problemy rodzinne.

Nie poddałam się, płakałam, modląc się jeszcze więcej. Mijają już dwa miesiące, odkąd skończyłam się modlić, mój Promyczek jest radosny i zdrowy. Dziękuję Ci, Matko Najmilsza, za wysłuchanie mojej prośby i za przemienienie mnie samej. Dzięki Tobie przemyślałam swoje postępowanie i dzięki Twojej łasce jako żona, matka i chrześcijanka stałam się dojrzalsza.

Anna

Ból wątroby przeminął

Niedawno skończyłam odmawiać swoją pierwszą nowennę pompejańską w intencji mojego uzdrowienia, gdyż dokuczał mi ból w okolicach wątroby. Wcześniej miałam złe wyniki prób wątrobowych, a badanie USG wykazało stłuszczenie wątroby od leków, które przyjmuję na inne choroby. O nowennie pompejańskiej dowiedziałam się dużo wcześniej – bardzo mnie zainteresowała i z ciekawością czytałam pojawiające się na łamach „Królowej Różańca Świętego” świadectwa, lecz nie od razu zdecydowałam się na podjęcie modlitwy. Później, gdy zaczęła się moja dolegliwość, zaczęłam chodzić do lekarzy, którzy radzili mi zaopatrzyć się w leki dostępne w aptekach bez recepty. Zawiedziona wróciłam do domu – nie chciałam się nimi jeszcze bardziej faszerować.

Gdy przemyślałam wszystko, postanowiłam odmówić nowennę pompejańską. Uznałam, że Matka Boża na pewno mi pomoże! Dokładnie zapoznałam się z instrukcją odmawiania nowenny, którą znalazłam w książeczce „Różaniec i nowenna pompejańska”. Spostrzegłam też, że gdy zacznę ją odmawiać 23 czerwca, w Dzień Ojca, zakończę ją 15 sierpnia, w święto Wniebowzięcia Matki Bożej. Pomyślałam, że to dobra okazja, aby rozpocząć nowennę, i zaczęłam się modlić razem z moją mamą. Odmawiałyśmy wszystkie części. Na początku chciałam sama rozważać tajemnice różańcowe z gotowych materiałów, jednak mimo takiej gotowej „ściągawki” myliłyśmy się z mamą w odmawianiu poszczególnych dziesiątków. Zaczęłyśmy więc modlić się ze wspaniałym Radiem Różaniec. Odtąd modlitwa szła nam w miarę sprawnie. [zob. www.radio.rozaniec.info – przyp. red.]

Pod koniec lipca wyjechaliśmy na wieś, gdzie był słaby zasięg, więc kontynuowałyśmy modlitwę, korzystając z gotowych rozważań.

Od samego początku odmawiania nowenny towarzyszyły mi złe, natarczywe myśli, które pozostały ze mną do końca. Pamiętam też, że podczas części dziękczynnej czasem bardzo chciało mi się spać, często prawie przysypiałam. Ból wątroby przeminął po rozpoczęciu części dziękczynnej, za co bardzo dziękuję Matce Bożej Pompejańskiej.

Staram się rozpowszechniać nowennę pompejańską wśród rodziny i znajomych, rozdając im obrazki z instrukcją tej modlitwy, a niedawno – zaraz po ukończeniu pierwszej nowenny – zaczęłam razem z mamą kolejną, w kolejnych intencjach

Magdalena

 

0 0 głosów
Oceń ten tekst
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Czy podoba Ci się ten tekst? – Zostaw opinię!x