Sercem w Tanzanii

Doroczny pompejański dzień skupienia w Pogórzu miał tym razem szczególny, misyjny charakter, a głównym tematem refleksji i modlitwy stały się sprawy wiary mieszkańców odległej Afryki. Październik był ogłoszony przez papieża Franciszka nadzwyczajnym miesiącem misyjnym – warto więc przeczytać, jak można żyć dla misji.

Ksiądz Marcin Wróbel, diecezjalny moderator Apostolstwa Dobrej Śmierci, do którego należy wielu podejmujących Nowennę Pompejańską, dziękował za wspólną modlitwę misjonarzom: ks. Grzegorzowi Górnikowi MSF – obecnie dyrektorowi krajowemu ADŚ w Polsce, pochodzącym z Rudzicy braciom: ks. Antoniemu Wawrzeczce MSF i ks. Ludwikowi Wawrzeczce MSF ­– misjonarzom z Madagaskaru, a także ks. Konradowi Capucie z Żywca-Zabłocia, od 31 lat pracującemu na misjach w Tanzanii, obecnie w Shirati.

Wszystkich uczestników modlitewnego skupienia: kapłanów, zelatorów i członków ADŚ, w tym także tych z Republiki Czeskiej, powitał ks. kan. Ignacy Czader, proboszcz w Pogórzu. – Witam też wszystkich darczyńców misji i współtwórców adopcji sercem dzieci z misji Shirati w Tanzanii, którzy gotowi są otoczyć modlitwą, a także pomocą materialną tych, którzy tej pomocy potrzebują ­– dodał ks. Czader, zwracając się do rodziców adopcyjnych dzieci z Shirati.

Ich misyjna droga

Jak wyjaśnia diecezjalna zelatorka ADŚ Lidia Wajdzik, zaangażowanie misyjne od dawna towarzyszy modlitwie tej wspólnoty. W intencji misjonarzy jest odmawiana Nowenna Pompejańska. Wspierali misjonarzy pracujących m.in. na Madagaskarze, w Tanzanii, Brazylii, Kamerunie, Papui-Nowej Gwinei, na Ukrainie, prosząc ich m.in. o odprawianie mszy św. gregoriańskich za zmarłych kapłanów z ADŚ, za dusze w czyśćcu cierpiące, o beatyfikację lub kanonizację sług Bożych czy błogosławionych. Członkowie Apostolstwa włączając się w adopcję sercem, wspierają edukację dzieci z misyjnych parafii.

– Zawsze interesowaliśmy się problemami naszych misjonarzy. W odpowiedzi na to zainteresowanie ks. Konrad Caputa zaprosił nas przed rokiem na poświęcenie kościoła, w którego wyposażaniu też pomagaliśmy. A my, widząc, jak mocno rozwija się modlitwa ADŚ i Nowenna Pompejańska u nas, a ostatnio także w Czechach, postanowiliśmy przy tej okazji podzielić się z parafianami ks. Konrada darem tej modlitwy – wspomina pani Lidia. Tak rozpoczęło się tłumaczenie materiałów na temat ADŚ i modlitw na język suahili, a część tych folderów już trafiła do Tanzanii. Obecnie tłumaczeniem objaśnień do Nowenny Pompejańskiej zajmują się księża z Uniwersytetu Jordana w Morogoro. – Cieszymy się, że ta modlitwa rozwija się również w Afryce, i staramy się pomóc, wysyłając od nas materiały oraz różańce – dodaje zelatorka.

Podczas tej wyprawy do Shirati w rozmowach z ks. Caputą poruszany był problem braku środków na naukę dzieci w parafialnej szkole, na edukację dzieci z sierocińca, a także na kształcenie młodzieży, zwłaszcza tej, która pragnie w ten sposób przygotować się do życia kapłańskiego czy zakonnego. ADŚ z Podbeskidzia tak pokochało dzieci z Shirati, jak kilka lat wcześniej te z Madagaskaru.

Królowa Różańca Świętego nr 41Zamów to wydanie "Królowej Różańca Świętego"!

…i wspieraj katolickie czasopisma!

Zobacz Zamów PDF

To nasze dzieci!

Lidia Wajdzik pokazuje już dwa okazałe arkusze wypełnione małymi fotografiami. Na każdej jest dziecko, które otrzymuje pomoc od członków ADŚ naszej diecezji i archidiecezji katowickiej. – W kontekście wielkiej biedy, którą widziałam w Afryce, wiem, jak jest ważne, by dzieci miały szansę na naukę i choć jeden posiłek dziennie. Zdajemy sobie sprawę, że to nie są żadne luksusy, a ten posiłek to często miseczka kaszy czy ryżu. To tyle, żeby przeżyć, przetrwać ­– wyjaśnia i przyznaje, że z obawą przekazywała wspólnocie prośbę misjonarza. Tymczasem odzew przeszedł oczekiwania i w ciągu kilku miesięcy opieką udało się otoczyć 64 dzieci. Miesięczny koszt utrzymania dziecka w szkole to blisko 100 zł, które darczyńcy przekazują do Shirati za pośrednictwem specjalnego konta utworzonego przez wydział misyjny kurii w Krakowie.

Do gromady rodziców adoptujących sercem tanzańskie dzieci dołączyło wiele osób, małżeństwa, a także parafialne wspólnoty ADŚ ze swymi kapłanami. Swoich adoptowanych podopiecznych mają m.in. grupy ADŚ z Istebnej, Ciśca, Przyborowa, parafii św. św. Katarzyny i Małgorzaty w Kętach i św. Elżbiety w Cieszynie, a nawet z Jastrzębia i Głowienka k. Krosna. Wraz ze swoimi parafianami misyjną adopcję serca podjęli też duszpasterze, m.in. ks. Marian Mazurek z Malca i ks. Mateusz Kierczak z Lesznej Górnej.

Swoje adoptowane dziecko mają też: Misyjna Jutrzenka ze Skoczowa i uczniowie oraz nauczyciele zespołu szkół katolickich z Cieszyna oraz redakcja „Królowej Różańca Świętego” z Poznania.

Wiele osób z ADŚ swoim misyjnym zaangażowaniem zapaliło całe rodziny. Tak np. Jolanta Linnert z Zaborza wciągnęła do współpracy wszystkie swoje dzieci.

– U nas to nie są ogromne kwoty, a u nich pozwalają na przeżycie przez cały rok. Już wcześniej adoptowałam dziecko z Kamerunu. Kiedy teściowa z bratanicą wróciły w zeszłym roku z Tanzanii i przekazały, jak trudne jest życie tamtejszych dzieci, razem z mężem Wiarosławem adoptowaliśmy jeszcze dwójkę. Swoich mamy troje, a łącznie – szóstkę. W utrzymaniu jednej adopcyjnej pociechy pomaga też nasza rodzina. Cieszę się, że możemy choć trochę poprawić ich los. Modlimy się za nie i nigdy nie żałowaliśmy tej decyzji – podkreśla Monika Wajdzik z Kostkowic.

– W taką adopcję na odległość angażowaliśmy się już wcześniej i postanowiliśmy z żoną Małgorzatą kontynuować ją poprzez adopcję dwojga dzieci z Shirati. Jesteśmy katolicką rodziną, mamy pięcioro dzieci, z których czworo żyje, a jeden syn zmarł. Wiemy, co to znaczy wychować dziecko, i rozumiemy, jak ważna jest pomoc, gdy bieda w rodzinie nie pozwala na realizację jego podstawowych potrzeb. Czujemy, że dając innym, otrzymujemy więcej błogosławieństwa Bożego i dobra, które spływa na naszą rodzinę. A drugim darem jest modlitwa, która pomogła nam odzyskać nadzieję po śmierci syna, a teraz poprzez nią zawierzamy Bogu wszystkie nasze dzieci, także adoptowane – mówi Piotr Bury z Istebnej.

Grażyna Fleszar z Bielska-Białej przyznaje, że misyjnego zapału uczyła się przez lata od klawerianek, sióstr bł. Marii Teresy. – Rodzice wpoili mi zasadę, że człowiek wart jest tyle, ile pomoże drugiemu. Razem z mężem idziemy z nią przez życie, więc kiedy usłyszałam od Lidii, że Sebastian z Shirati potrzebuje pomocy, nie zastanawialiśmy się wcale. Kiedy okazało się, że czeka na nią Kathia, też nie wahaliśmy się. Patrzymy na ich zdjęcia ze ściśniętym sercem, bo widać, że pozują w za dużych butach, które dostały tylko do zdjęcia… Jak można im nie pomóc? – pyta retorycznie Grażyna Fleszar. – Myślimy o nich i modlimy się za oboje, i po cichu marzymy, żeby Pan Bóg dał tyle sił, byśmy mogli im pomóc w ukończeniu szkoły, zdobyciu wiedzy – by same kiedyś były gotowe pomagać innym.

Shirati dziękuje i prosi

Ksiądz Konrad Caputa od 31 lat jest misjonarzem fideidonistą w Tanzanii, w Shirati.

– Kiedy przyjechałem, nie było kościoła, modlitwa odbywała się pod drzewem. Postawiliśmy kaplice, mamy kościół, który budowaliśmy 25 lat, jest cmentarz. W zeszłym roku była konsekracja, na którą przyjechali również przedstawiciele  Apostolstwa Dobrej Śmierci stąd, z panią Lidią Wajdzik. Od początku w miarę możliwości starałem się pomagać dzieciom – początkowo tym z naszego misyjnego sierocińca i z parafialnej szkoły. Teraz, dzięki wsparciu członków ADŚ, udało się pomóc większej grupie, w tym także młodzieży, która uczy się w szkole średniej. Zapewniam o modlitwie i wielkiej wdzięczności moich parafian – podkreśla ks. Caputa.

Jak zaznacza, w Tanzanii ludzie mocno żyją wiarą, wiedzą, że są zależni od Pana Boga. Na co dzień polecają siebie nawzajem opiece Boga.

– Wierzą też jednak w złe czy dobre duchy i czasem trudno oddzielić te dobre przekonania od złych. Trzeba wyznaczać granicę między prawdą i kłamstwem, a także pamiętać, że przyjęcie chrześcijaństwa wymaga świadectwa, wiarygodności.

Dlatego potrzebna jest modlitwa za misjonarzy, żebyśmy mieli siłę dawać świadectwo chrześcijańskiego życia. Ważne jest konkretne zaangażowanie w dzieła misyjne, ale niezwykle potrzebna jest pomoc w modlitwie o powołania dla miejscowych. To też bardzo pilna sprawa – dodaje ks. Caputa.

Alina Świeży-Sobel

0 0 głosów
Oceń ten tekst
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Czy podoba Ci się ten tekst? – Zostaw opinię!x