Pieszo do sanktuarium Najświętszej Krwi Chrystusa. Kolonia-Aachen-Brugia (cz. 2)

Brugia znana jest z wielu zabytków, produkcji czekolady, koronek i piwa. Niewielu spośród turystów wie, że znajduje się tam też jedna z najcenniejszych dla chrześcijaństwa relikwii – fiolka z tkaniną nasączoną Krwią Chrystusa.

Brugia jest nazywana flamandzką Wenecją z powodu wielości kanałów. Przyciąga turystów romantyczną atmosferą, średniowieczną zabudową, mnogością kościołów i bogactwem muzeów (jako kolebka malarstwa flamandzkiego). To tutaj tworzyli najsłynniejsi, tacy jak Van Eyck czy Hans Memling, to tutaj również w Kościele NMP znajduje się Madonna z Dzieciątkiem Michała Anioła, jedna z nielicznych jego rzeźb, która opuściła Włochy. Brugia znana jest też z produkcji czekolady, koronek i piwa.

Niewielu spośród przybywających do Brugii jednak wie, że znajduje się tam jedna z najcenniejszych dla chrześcijaństwa relikwi – fiolka z tkaniną nasączoną Krwią Chrystusa. Jak to możliwe, że się tam znalazła? Według jednej z ewangelii apokryficznych, Józef z Arymatei, podczas obmywania ciała Jezusa po zdjęciu z krzyża, zachował kawałek płótna, w który wsiąkła Krew Zbawiciela. Później umieścił go w kryształowej ampułce i ukrył. Podobno w czasie II krucjaty w latach 1147–1149 relikwia została odnaleziona z pomocą zakonu Templariuszy, przez króla Jerozolimy Baldwina III, w okolicach Grobu Pańskiego. Następnie miał on ją ofiarować swojemu zięciowi, księciu Thieremu Alzackiemu, który miał dzięki niej uzdrowić z trądu swoją żonę Sybillę, a następnie po powrocie z Ziemii Świętej, około roku 1150, przywieźć ją do Brugii, gdzie została umieszczona w specjalnie dla niej zbudowanej kaplicy. Inna wersja przekazu mówi, że fiolka przywieziona została z Konstantynopola, gdzie przechowywana była z innymi cennymi relikwiami Pasji Chrystusa w Muzeum Imperialnym aż do 1203 roku, kiedy IV krucjata zaatakowała i spustoszyła Bizancjum. Do Brugii miał ją przywieźć jeden z krzyżowców, książę Flandrii Baldwin IX.

Najstarsze zachowane dokumenty mówiące o Najświętszej Krwi Chrystusa w Brugii pochodzą z 1256 roku. Legendarne przekazy głoszą, że w parę tygodni po przywiezieniu Krew z zakrzepłej zaczęła przemieniać się w płynną. Miało się tak dziać zawsze w piątek około godziny 18.00. Cud miał trwać do 1325 roku. Natomiast w 1310 roku papież Klemens V wydał bullę udzielającą odpustu pielgrzymom nawiedzającym i adorującym relikwię.

Dziś relikwia przechowywana jest w górnej kaplicy Bazyliki Najświętszej Krwi zbudowanej w XV wieku, w późnym gotyku. Bazylika składa się także z części dolnej, zbudowanej w XII wieku w stylu romańskim. Kawałek płótna z widocznymi śladami Krwi umieszczony jest w kryształowej ampułce, obwią­zanej złotym sznurkiem i zalakowanej czerwonym woskiem. Jest ona przechowywana w srebrnym tabernakulum z rzeźbą Baranka Bożego i aniołami podtrzymującymi fiolkę.

Przybywam do Brugii wczesnym rankiem. Jest chłodno, mimo że to dopiero koniec września, jednak gdy słońce wschodzi wyżej, robi się przyjemnie ciepło. Idę w stronę centrum miasta, gdzie, jak mam nadzieję, bez trudu znajdę Bazylikę Świętej Krwi. Całe szczęście widziałem gdzieś na zdjęciu, jak wygląda, bo w przeciwnym razie szukałbym jej w każdym kościele, który mijam. Kryje się ona za renesansową fasadą stosunkowo małej kamienicy i nikt nie przypuszcza, że może być właśnie tam. Każdy prędzej szukałby jej gdzieś w kościołach z wysokimi wieżami, których jest tutaj bardzo wiele, a nie w małym, dość niepozornym budynku.

Idę wąskimi uliczkami, mijając stare, lecz odnowione kamienice. Niektóre wyglądają jak nowe, chociaż mają ponad 600 lat. Gdy dochodzę do rynku, ludzi jest coraz więcej. W większości są to turyści, którzy przyjechali tutaj z zorganizowanymi wycieczkami. Chodzę po rynku, ciesząc się jego atmosferą, obserwując spacerujących ludzi i konie zaprzęgnięte do dorożek, które czekają na chętnych do skorzystania z ich usług. Obszedłem cały rynek, jednak nigdzie nie widzę charakterystycznej kamienicy, w której znajduje się sanktuarium. W końcu idę do ratusza, w budynku którego mieści się także informacja turystyczna, i pytam się o nie. Okazuje się, że znajduje się na sąsiedniej ulicy.

W końcu docieram do celu mojej pielgrzymki. Przed wejściem jakiś człowiek z identyfikatorem informuje mnie, że teraz nie można zwiedzać, bo za chwilę rozpoczyna się Msza święta. Mówię mu, że to dobrze, bo bardzo chciałem pójść na Mszę, chociaż nie sądziłem, że mi się to uda. W końcu Belgia jest krajem laickim i trafić tutaj na Mszę w dzień powszedni jest bardzo trudno. Wchodzę do dolnej części zbudowanej w stylu romańskim. Panuje tutaj półmrok. W środku jest może z 15 osób, średnia wieku to 70 lat. Rozpoczyna się Msza, z której nie rozumiem zbyt wiele, bo jest odprawiana po flamandzku. Jednak jestem szczęśliwy, że mogę na niej być, bo jest ona ukoronowaniem mojej pielgrzymki. Chociaż czuję się nieco dziwnie, bo wszyscy cały czas siedzą, kiedy ja wstaję w odpowiednich momentach. Kiedy natomiast klękam w czasie podniesienia, oni wstają. I oczywiście wprowadzam konsternację, że nie chcę jak wszyscy przyjąć Komunii świętej na rękę, tylko klękam i otwieram usta. Ale mam nadzieję, że wybaczą mi te moje tradycjonalistyczne fanaberie. Tak naprawdę dziękuję Panu Bogu, że udało mi się tutaj szczęśliwie dotrzeć, być na Mszy świętej i spożyć Jego Ciało. I może uda mi się jeszcze zobaczyć Jego Krew.

Po Mszy ksiądz ogłasza, że za chwilę w górnej kaplicy będzie można adorować Krew. Po błogosławieństwie wszyscy udajemy się tam schodami. Górna kaplica jest jasna i przestronna, zbudowana w gotyckim stylu, ale pełna kolorów, z motywami roślinnymi umieszczonymi na ścianach i kolorowymi freskami. Jej sklepienie przypomina łódź odwróconą do góry dnem. Schodzi się coraz więcej ludzi, nie tylko ci, którzy byli na Mszy. Jest wielu turystów, którzy trafili tu przypadkiem i nie wiedzą, o co chodzi. Dla nich odczytywane są komunikaty po angielsku, francusku i niemiecku.

Zaraz rozpocznie się adoracja. Dzwonią dzwonki i wychodzi młody ksiądz, niosąc w rękach brunatną fiolkę, którą ma zawieszoną na szyi na łańcuchu. Kiedy staje na górze ołtarza, wkłada ją do szklanej szkatułki, którą trzyma i asystuje. Ludzie ustawiają się w kolejce. Każdy może podejść, dotknąć szkatułkę i złożyć ofiarę na kościół, który utrzymuje się z datków wiernych. Podchodzę, przyklękam i całuję relikwię, wierząc, że jest to Krew mojego Pana, chociaż w ogóle nie przypomina Krwi, tylko jakiś brunatny korzeń. Może właśnie to jest dowodem jej autentyczności, bo gdyby ktoś chciał ją podrabiać, to zrobiłby to tak, żeby przypominała krew, a nie takie nie wiadomo co. Odchodzę na bok i modlę się w intencji, w jakiej szedłem, aby ludzie zrozumieli, jak wielkim złem jest aborcja. Że jest to największy z grzechów, za który Jezus przelał swoją Krew, której część jest teraz w fiolce, przed chwilą przeze mnie dotykanej. I żeby zrozumieli oni, że tylko ta Krew może ich zbawić, jeśli tylko się do niej zwrócą, nawet w ostatniej chwili swego życia.

Cała adoracja trwa około pół godziny, po czym ksiądz, kiedy kończy się już kolejka chętnych, wyciąga ampułkę ze szklanej szkatułki, zakłada ją sobie na łańcuszku na szyję i wychodzi do zakrystii. Wszyscy wraz ze mną wychodzą. Idę teraz zwiedzać miasto, jednak wrócę tu jeszcze tego dnia, bo o 16.30 jest jeszcze jedna adoracja, po czym o 17.00 nastąpi zamknięcie Bazyliki. Wrócę, bo dobrze jest tu być – tak przyciąga mnie Krew Jezusa, która zbawia.

Krzysztof Jędrzejewski

KRZYSZTOF JĘDRZEJEWSKI filozof

Odbywa piesze pielgrzymki do miejsc świętych w Europie, Polsce i Ziemi Świętej.
Wyszukaj jego teksty.

 

3.5 2 głosów
Oceń ten tekst
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Krystyna
Krystyna
20 września 2020 20:59

TAK

Ewa
Ewa
12 lipca 2023 22:40

Byłam Trafiłam przypadkiem (choć mówi się że nie ma przypadków) i bardzo z tego powodu się cieszę
Dziękuję Panu Bogu że tam mnie poprowadził

2
0
Czy podoba Ci się ten tekst? – Zostaw opinię!x