Noc, modlitwa i Licheń (1)

Zapewne większości z nas ruch pątników kojarzy się przede wszystkim z radosnym śpiewem wśród pięknej letniej pogody, zwiedzaniem miejsc świętych oraz zabytków. Często traktujemy to jako wyzwanie, słyszeliśmy zapewne o tych, którzy brali udział w pielgrzymkach do Częstochowy, Fatimy czy też podążali szlakiem św. Jakuba do Santiago de Compostela. Pielgrzymowanie samo w sobie jest aktem pokuty i dziękczynienia oraz prośbą skierowaną do Boga. Jest po prostu wyznaniem wiary.

Warto jednak wspomnieć, że istnieje w Polsce inny rodzaj pielgrzymki, która swoim charakterem oraz duchowością trochę się odróżnia od pozostałych. Pomimo małego rozgłosu wśród ludzi, zbiera głosy Nieba. Podczas pielgrzymek nocnych z Konina do Lichenia dzieją się rzeczy niezwykłe, choć mają charakter zwyczajny. Sam zacząłem na nią uczęszczać trzy lata temu. I przyznam, że byłem nią zafascynowany. Dlaczego? Może dlatego, że jako młody człowiek nigdy wcześniej się z czymś takim nie spotkałem.

Nocny marsz w ciemności, wśród szelestu liści, które oświetlane światłem księżyca stwarzają mistyczną atmosferę do medytowania i kontemplowania. Zatem jak wygląda przebieg takiej pielgrzymki? Zacznijmy od tego, że pielgrzymka zawsze wyrusza w pierwszą sobotę miesiąca, kończy się w godzinach rannych w Bazylice Licheńskiej.

Do Konina, czyli miejsca, z którego wyruszają pielgrzymi, ludzie zjeżdżają z całej Wielkopolski, a nawet z odleglejszych rejonów naszego kraju. W Poznaniu gromadzimy się zawsze na ul. Głogowskiej, już od godziny dziewiętnastej, punktualnie o dwudziestej autokar wyrusza spod kościoła. Tutaj w kościele odmawiany jest różaniec, po modlitwie czas na Mszę św., która zaczyna się około dwudziestej trzeciej (podczas liturgii można się oczywiście wyspowiadać). Po dziękczynieniu i błogosławieństwie pielgrzymim nadchodzi czas, aby ostatni raz pokłonić się Jezusowi w Najświętszym Sakramencie i wyruszyć w marsz, który będzie trwał aż do szóstej nad ranem.

Wychodzący z kościoła ubierają się w odpowiednią odzież, ponieważ – jak nam wiadomo – każda pora roku przynosi inne niespodzianki pielgrzymom. Ci, którzy wolą iść we dwójkę, szukają pary, reszta ustawia się w kolumnie. Wszystko jest profesjonalnie zabezpieczone, tak że nikomu nic się nie stanie, chyba że z własnej głupoty. Więc wyruszamy. Idąc przez miasto, odmawiamy część różańca, robimy to w zupełnej ciszy (no, może nie wszyscy). Idziemy tak kilka kilometrów aż do lasu nieopodal miasta, w którym robimy małą przerwę. Jest to czas, by zjeść przygotowane wcześniej posiłki, można również na chwilkę się zdrzemnąć. Po około dziesięciu minutach ruszamy dalej w drogę, zaczynamy najdłuższy odcinek, który zakończymy dopiero w Grąblinie. Teraz już nie kroczymy w ciszy, ale wszyscy, pod przewodnictwem kapłana (który mówi poprzez nagłośnienie), odmawiamy pozostałe części różańca świętego.

Dochodząc po paru godzinach do Grąblina, kończymy ten etap pielgrzymki, recytując Koronkę do Bożego Miłosierdzia, czynimy to o trzeciej w nocy. Po zakończeniu wtapiania się w nieskończone Dobro, jakim jest Boże Miłosierdzie, dochodzimy do lasku, w którym czeka nas dłuższy odpoczynek oraz posiłek. Ja zazwyczaj kładę się na chwilę spać, jest to moment najcięższy, po pierwsze – zmęczenie najbardziej w tym czasie daje o sobie znać, a po drugie – robi się zawsze bardzo zimno. Choć nie zawsze uda się zasnąć, ta chwila odpoczynku dodaje człowiekowi sił i jako takiej witalności. Z drzemki budzą nas członkowie wspólnoty z Poznania, oznajmiając, że już czas wyruszać. I tak rozpoczynamy ostatni etap, który doprowadzi nas do samej Bazyliki, do Matki Bożej Bolesnej, Królowej Polski. Następuje ostatnia część różańca świętego, a potem odśpiewujemy wspólnie Godzinki. Gdy dochodzimy do rozwidlenia tuż przy samych murach Sanktuarium, składamy podziękowania Matce Przenajświętszej za odbytą nocną pielgrzymkę.

LicheńJestem przekonany, że samo uczestnictwo w pielgrzymce jest wielką łaską i nie każdy ją otrzymuje. Ja na to mówię „zaproszenie”. Ponadto potrzeba również samozaparcia i wytrwałości. Uczestnikom często „ktoś” przeszkadza w dotarciu na miejsce czy też w zorganizowaniu wolnego czasu. Sam często tego doświadczyłem. Ofiara, jaka płynie z takiej pielgrzymki, jest olbrzymia i wyprasza wiele łask dla człowieka, kraju oraz całego świata. Gromadząc się w autokarze, czuje się olbrzymią jedność i radość. Ludzie modlitwy, ofiary, pokuty – tak bym ich określił. Oczywiście sama idea pielgrzymowania w nocy, niezależnie od pogody, związana jest ściśle z żądaniami Matki Bożej, które skierowała do ludzkości w Fatimie, a dotyczyły one wynagradzania Jej Niepokalanemu Sercu.

I właśnie z tego żądania wypływa charakter nakreślony w tych nocnych pielgrzymkach, głęboka Maryjność. Pragniemy przeprosić za te wszystkie obelgi, jakie kierowane są do Matki Przenajświętszej każdego dnia, i aby te przeprosiny były skuteczne, ofiarujemy Matce Przenajświętszej najpiękniejsze róże w postaci naszych różańców oraz przystrajamy każdy bukiet według uznania, w zależności od naszych ofiar. Jest tego wiele, bo każdy przynosi ze sobą skarby, które gromadził przez cały miesiąc, wszystkie ofiary, jakie ponosił przez ten czas. Dobrze wiemy, jak chętnie matki przyjmują od swoich dzieci bukiety ułożone z kwiatów polnych. Macierzyńskie serce cieszy się i czuje się kochane. Jest mu obojętne, czy kwiatki są trochę powyginane czy też z małymi owadami. Liczy się akt!

Wyobraźmy sobie zatem rzeszę liczącą średnio ponad tysiąc osób, każdy w czasie pielgrzymki odmawia jeden pełny różaniec, i tak pod koniec pielgrzymki mamy około tysiąca przepięknych bukietów, niezwykle kreatywnie przystrojonych ofiarą, miłością, nadzieją i wiarą. Jako że idziemy w nocy w intencji Pierwszej Soboty, jesteśmy zaproszeni bezpośrednio do Pałacu Królowej Nieba i Ziemi, do którego nasi Aniołowie Stróże zanoszą te przepiękne bukiety, aby przeprosić za zniewagi świata. Możemy sobie tylko wyobrazić tę niewypowiedzianą radość Matki Bożej, która kolejno uważnie i z miłością przygląda się każdemu bukietowi. Oczywiście, wie Ona doskonale, kto który przygotował! Hmm… Idziemy w każdą pogodę, nie ma znaczenia, czy na dworze jest bardzo duży mróz czy też pada ulewny deszcz. Nie jest to dla większości problem, choć oczywiście niektórzy muszą zrezygnować w takich momentach ze względu na zdrowie.

Michał Wołujewicz 

Ciąg dalszy w następnym numerze

 

5 6 głosów
Oceń ten tekst
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Anna
Anna
2 września 2020 21:18

Tak to prawda podczas tych pielgrzymek dzieją się rzeczy niezwykle . Ciężko jest zrozumieć co w nich jest niezwykłego do puki nie pójdzie się i przeżyje tego wszystkiego. Uczestniczenie w nich i wiara potrafi uzdrowić naszą duszę i nie wim jakie duże problemy po jakimś czasie stają się banalnie małe .

1
0
Czy podoba Ci się ten tekst? – Zostaw opinię!x