Małe Pompeje w Grobli. Ryszard

Bartolo Longo pierwszy raz przybył do Pompejów w 1872 roku w sprawach prawnych. Wyjazd ten okazał się podróżą jego życia. Napisał wiele lat później, że „Opatrzność Boża prowadziła go za rękę tak, jak prowadzi się małe dzieci”. Bóg miał bowiem dla niego misję: rozszerzania różańca wśród ludzi, którzy zagubili swoją wiarę…


Znamy wielkie owoce działalności ewangelizacyjnej bł. Bartola, której symbolem jest wspaniała świątynia w Pompejach. Czasem jednak zapominamy, że nie od nawracania Bartolo zaczął tam swoją misję, ale od pomocy biednym i umierającym. W swoich wspomnieniach pisał o człowieku, który leżał konający i nie było nikogo, kto podałby mu choć szklankę wody. Zajął się nim. Miał doświadczenie w obcowaniu z chorymi: wcześniej posługiwał w szpitalach wśród nieuleczalnie chorych.

Ryszard Tomczyk
Ryszard

Te myśli towarzyszyły mi podczas odwiedzin Domu Opieki JESTEM w Grobli pod Bochnią w Wielką Środę 2015 roku. Domu założonego przez państwo Elżbietę i Ryszarda Tomczyków w 2012 roku w celu pomocy ludziom chorym, starym, niepełnosprawnym i samotnym.
W domu, w którym znajduje się niezwykła kaplica, gromadząca czcicieli Matki Bożej Pompejańskiej. Rozmawiam z współzałożycielem Domu, Ryszardem.

Ryszardzie, skąd w Tobie taka pasja do nowenny pompejańskiej? Jak poznałeś tę modlitwę?

W styczniu 2011 r. zatrudniliśmy w naszej przychodni lekarkę Barbarę Michcik, do której przyjeżdżała jej serdeczna koleżanka Joanna Filipek. Drobna kobieta emanująca ciepłem i dobrocią. Stała się ona gościem naszej rodziny.
W maju 2011 r. wracajac do domu, spotkałem Asię, która trzymała w ręce małą książeczkę. Zwróciła się do mnie takimi słowami: „Ryszard, uważam, że powinieneś odmówić nowennę pompejańską”. Zapytałem, cóż to jest ta nowenna. Asia wszystko mi wyjaśniła. No cóż, wówczas odpowiedziałem jej, że mam trudności z odmówieniem jednej dziesiątki różańca, a co dopiero przez 54 dni odmawiać przynajmniej 3 jego części codziennie. Wtedy Asia wypowiedziała, jak się później okazało, jedno z ważniejszych dla mnie zdań: „gdyby tak zachorowało ci dziecko na śmiertelną chorobę, to ile czasu poświęciłbyś mu: tylko godzinę czy maksymalnie dużo?”

Celne pytanie.

Niestety ja jej odpowiedziałem wtedy, że jest to cios poniżej pasa i zabrałem książeczkę do domu.
Po dwóch tygodniach poniewierania się książeczki po całym mieszkaniu, ujawnił się mój góralski charakter. Powiedziałem sobie, że to niemożliwe, żebym ja nie odmówił takiej nowenny. W swej zawziętości postanowiłem, że odmówię nie jedną, ale trzy nowenny po kolei, aby udowodnić sobie i Asi, że dam radę.
Tak rozpocząłem nowennę pompejańską w maju 2011 r. i bez przerwy odmawiam ją do dnia dzisiejszego.
Dziś nie wyobrażam sobie że mógł­bym jej nie odmawiać.

Wiem, że z modlitwą tą nowenną wiążą się dwie uzyskane łaski zdrowia w Twojej rodzinie. Opowiedz o tym naszym Czytelnikom!

W lipcu 2011 r. rozpoczęły się wakacje. Moje dzieci: Kasia (l. 13) i Dominika (l. 9) oraz dzieci mojego szwagra Marka Witwickiego: Julia (l. 7) i Hubert (l. 4), jak co roku, miały spędzać wakacje u dziadków w Ptaszkowej.

Umówiliśmy się że spotkamy się w pierwszy poniedziałek lipca u dziadków. Do Ptaszkowej dotarła jednak tylko Julia, bo okazało się że Hubert w czwartek stracił przytomność w samochodzie i trafił do szpitala dziecięcego w Sosnowcu. W piątek Sylwia, mama Huberta, z płaczem zadzwoniła do mojej żony Eli, że nie przyjadą, bo badanie rezonansem ujawniło, że Hubert ma guza mózgu. Natychmiast pojechaliśmy do Sosnowca, gdyż trudno było rozmawiać przez telefon z rodzicami, którzy dowiedzieli się, że dziecko jest bardzo ciężko chore. Będąc u Marka i Sylwii uzgodniliśmy, że w poniedziałek dostarczą nam wyniki badań Huberta.

Prowadząc własną przychodnię lekarską, zatrudnialiśmy m.in. neurochirurga, który obiecał konsultację wyników w szpitalu w Prokocimiu w Krakowie. W poniedziałek okazało się, że ani Marek, ani Sylwia nie są w stanie przyjechać do nas z tymi wynikami. Musiałem po nie pojechać osobiście, gdyż wieczorem miały być konsultowane w Krakowie.
Po pracy wsiadłem w samochód i wyjechałem do Sosnowca, kierując się na autostradę. Po przejechaniu kilkuset metrów przypomniały mi się słowa Asi: „a gdyby zachorowało ci dziecko na śmiertelną chorobę…”

Natychmiast zmieniłem trasę i pojechałem do klasztoru w Mogile w Nowej Hucie i kupiłem tam dwie nowenny pompejańskie.
Odbierając wyniki od Marka i Sylwii, dałem im dwie kupione po drodze nowenny i powiedziałem, że powinni odmówić nowennę głośno i na kolanach, gdyż uważana jest ona za nowennę nie do odparcia. Zresztą powiedziałem im, że i tak chyba nie mają innego wyjścia, a ja aktualnie odmawiam taką nowennę.

Jakie były rokowania lekarzy?

Wieczorem wyniki trafiły do konsultacji. Lekarze Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka podejrzewali DNET (dysembrioplastyczny nowotwór neuroepitelialny).
Trzy niezależne konsylia w szpitalu dziecięcym w Prokocimiu orzekły, że guz mózgu to skąpodrzewiak, czyli złośliwy nowotwór i należy go jak najszybciej usunąć. Na domiar złego guz umiejscowiony był przy ośrodku ruchu, co było bardzo dużym problemem. Tak czy inaczej operacja była nieodzowna. Po trzech dniach od otrzymania nowenny Marek i Sylwia rozpoczęli modlitwę o zdrowie dla Huberta nowenną pompejańską. Została podjęta decyzja o natychmiastowej operacji z uwagi na szybki wzrost nowotworu, termin jednak wciąż przesuwał się w czasie. Hubert trafił na stół operacyjny punktualnie o godzinie 12. Dostaliśmy wszyscy smsa z prośbą o modlitwę o szczęśliwą operację.Wszyscy modlący się za Huberta słyszeli bijące dzwony na Anioł Pański i większość połączyła właśnie ta modlitwa. Marek i Sylwia czas operacji spędzili na modlitwie z różańcem w ręku.

Jak przebiegła operacja?

Gdy neurochirurg otworzył czaszkę, miał do wyboru całkowite wycięcie guza, co spowodowałoby pewne uszkodzenie ośrodka ruchu i paraliż czterokończynowy, lub pozostawienie części guza przylegającej do ośrodka ruchu, co spowodowałoby bardzo szybki rozrost komórek nowotworowych i nieuchronną śmierć dziecka.
Doświadczony lekarz, natchniony z pewnością przez Ducha Świętego, patrząc na budowę guza – mimo że trzy niezależne konsylia stwierdziły że jest to skąpodrzewiak, postanowił pozostawić margines tkanki nowotworowej wokół ośrodka ruchu. Pobrane wycinki niezwłocznie zostały przewiezione do laboratorium histopatologicznego. Lekarz operujący, cały zespół i my wszyscy z ogromnym lękiem czekaliśmy na wynik.

Ku wielkiemu zdumieniu lekarzy, ze skąpodrzewiaka zrobiła się bliżej nieokreślona narośl nie mająca nic wspólnego z nowotworem. Był to 28 dzień odmawiania nowenny pompejańskiej przez Marka i Sylwię, czyli 1. dzień części dziękczynnej. Również okres pooperacyjny był dla wszystkich lekarzy ogromnym zaskoczeniem, gdy Hubert już w drugi dzień po operacji sprawiał wrażenie całkowicie zdrowego dziecka, jakby operacja nie miała na niego żadnego wpływu.

Chwała Bogu! Opowiedz naszym Czytelnikom o nowennie za córkę.

Po skończeniu 3 nowenny pompejańskiej, umocniony uzdrowieniem Huberta, postanowiłem prosić Matkę Bożą nowenną pompejańską o uzdrowienie mojej córki Dominiki, która od urodzenia była chora na celiakię i była na bardzo drastycznej diecie.

Postać choroby była tak ostra, że wystarczyło, by zjadła paluszka czy ciasteczko, które zawierało gluten i z miejsca lądowała w szpitalu pod kroplówkami z powodu bardzo ostrej biegunki. Choroba była bardzo uciążliwa, bo jak wytłumaczyć kilkulatkowi, że nie może zjeść żadnego ciastka, batonika, tortu na urodzinach koleżanki, czy też tego wszystkiego, co jedzą dzieci w przedszkolu, a później szkole.

Nieprzestrzeganie diety powodowało nie tylko biegunki, ale uszkadzało jelita, powodowało złe wchłanianie, dziecko nie rosło, nie przybywało na wadze, anemizowało się itd.
W pierwszą sobotę grudnia 2011 r. poszedłem do naszego parafialnego kościoła na poranną mszę św. Pragnę w tym miejscu zaznaczyć, że w naszym kościele w bocznym ołtarzu znajduje się rzeźba Matki Bożej Królowej Różańca. Po Mszy św. zostałem na chwile w kościele i zacząłem się modlić takimi słowami: „Matko Boża, Królowo Różańca, odmówię w intencji mojej córki Dominiki 9 nowenn pompejańskich, a Ty, jak zechcesz, to uzdrowisz moją córkę z choroby”. Nazwałem tę modlitwę nowenną nowenn pompejańskich.

To piękna obietnica i prawdziwe wyzwanie! Jakie przyniosło ono owoce?

Kiedy rozpocząłem 4 nowennę pompejańską, moja żona postonawiała dać Dominice chleb. Pamiętam ten dzień szczególnie, bo Dominika zapytała nas przy śniadaniu, czy na pewno nic jej nie będzie i nie znajdzie się w szpitalu. Drżącym głosem odpowiedzieliśmy 10-letniej wtedy córce że może spokojnie jeść i nic jej nie będzie.

Mijały godziny, dni, tygodnie, Dominka jadła wszystko i nic jej nie było. Po miesiącu zrobiliśmy jej badania, wszystko było w normie, jakby dziecko nigdy nie było chore. Badania powtarzaliśmy jeszcze kilkukrotnie w miesięcznych odstępach i zawsze wyniki były dobre, i są takie do dzisiaj Dominika ma 13 lat i jest całkowicie zdrowa. Ja swoją nowennę nowenn odmawianą za Dominikę zakończyłem wiosną 2013 r. W podzięce za uzdrowienie poszedłem z Dominiką na pieszą pielgrzymkę z Helu na Jasną Górę, wszędzie dając świadectwo o jej uzdrowieniu przez Matkę Bożą za pośrednictwem nowenny pompejańskiej.

Poświęcenie kaplicy Grobla

Na tym nie koniec! Widzę, tu, w kaplicy, pompejański obraz. Jak on się tu znalazł?

Po powrocie z pielgrzymki helskiej w domu znalazłem kolejny numer „Królowej Różańca Świętego”, w którym przeczytałem, że w Pompejach są w ciągu roku dwie noce cudów.

Postanowiliśmy jeszcze raz podziękować Matce Bożej za uzdrowienie Dominiki w Jej domu w Pompejach i pojechać na najbliższą noc cudów do Pompejów, tj. w noc z pierwszej soboty na pierwszą niedzielę października. Był to październik 2012 r. Na pielgrzymkę wybraliśmy się busem, ja z Dominiką, Zdzisiek z Elą i trzy siostry z pielgrzymki helskiej: Asia, Kornelia i Ala.
Do Pompejów zajechaliśmy na godzinę 12, powitały nas dzwony wieży. Po przywitaniu się z Królową Różańca w świątyni, gdzie każdy odmówił swoją nowennę pompejańską, poszliśmy pozwiedzać kościół.

Wszedłem do kościelnego sklepiku z dewocjonaliami i oglądając pamiątki, zobaczyłem w gablocie obraz Matki Bożej Pompejańskiej. Nie potrafię opisać wrażenia, jakie on na mnie wywarł, nie mogłem przez dłuższą chwilę oderwać oczu od cudnego wizerunku ani poruszyć się z miejsca. Po dłuższej chwili podeszła do mnie moja siostra Ela z pytaniem, co się stało. Zdołałem tylko wydukać w odpowiedzi: „Po ten obraz tu przyjechałem”. Oczywiście natychmiast kupiłem przepiękny obraz i poszliśmy odpocząć po podróży a przed czekającym nas nabożeństwem nocy cudów.

Ryszard i Elżbieta Tomczykowie
Ryszard i Elżbieta Tomczykowie

Około godziny 21 po przyjściu z kolacji postanowiliśmy poświęcić nasze pamiątki, w tym obraz. Wchodząc do świątyni bocznym wejściem, napotkaliśmy trzech księży, którzy rozmawiali w cieniu świątyni. Kornelia podchodząc do jednego z nich zapytała, czy mogliby poświęcić przyniesione przez nas pamiątki, w tym obraz.

Młody ksiądz wskazał na jednego z księży i powiedział, że to „Eminencja”. Wówczas z cienia świątyni wyszedł do nas starszy kapłan w purpurze i wywiązała się krótka rozmowa. Pytał, skąd przyjechaliśmy. Odpowiedzieliśmy, że z Polski, z Krakowa. Jeszcze przez chwilę rozmawialiśmy łamaną angielszczyzną, po czym Eminencja udzielił nam błogosławieństwa i poświęcił przyniesione przez nas rzeczy, w tym obraz. Nie wiedzieliśmy jednak, kto to był. Kiedy o północy rozpoczęła się Msza św., gdy do ołtarza wyszedł orszak kapłanów, zobaczyliśmy naszego Eminencję, który okazał się biskupem Pompejów! Był to Carlo Liberati. Ku naszemu zdumieniu i wielkiej radości, po rozpoczęciu Mszy św. usłyszeliśmy słowa powitania, skierowane do nas. Bardzo nas to ucieszyło. I tak nasz obraz Matki Bozej Pompejańskiej został poświęcony przez samego biskupa Pompejów.

Po powrocie obraz został oprawiony i powieszony w Ośrodku Novamed, gdzie co sobota odprawiana była Msza św. dla pensjonariuszy ośrodka przy wizerunku Matki Bożej. To tu rozpoczęły się pierwsze modlitwy nowenną pompejańską i rozdawanie książeczek z nowenną.

Obraz gromadzi też spore grono osób modlących się nowenną. Widzę, że wraz z żoną w sposób „ponadstandardowy” realizujecie obietnicę dziękczynienia, złożoną w nowennie nie do odparcia. Jak doszło do tego, że powstała kaplica?

Naszym największym marzeniem było wybudować drugi budynek domu opieki z kaplicą ku czci Matki Bożej z Pompejów, o co bardzo się modliliśmy.

Kaplica pompejańska w Grobli
Kaplica pompejańska w Grobli

Budowa rozpoczęła się w październiku 2012 r., a 14 grudnia 2013 r Ordynariusz Diecezji Tarnowskiej ks. bp. Andrzej Jeż erygował kaplicę pod wezwaniem Matki Bożej Królowej Różańca, gdzie wizerunek Matki Bożej Pompejańskiej wisi w głównym ołtarzu obok tabernakulum. Kapelanem kaplicy został mianowany ks. Antoni Zoń, proboszcz parafii Grobla.
Nie sposób nie powiedzieć kilku słów o naszym „pompejańskim” kapelanie w osobie ks. Kazimierza Matusika, który podjął się trudu prowadzenia nabożeństwa pompejańskiego. To dzięki niemu i jego charyzmatycznej postawie nasze nabożeństwa mają niepowtarzalną atmosferę, która scala co miesiąc całą wspólnotę. To wielki dar dla nas od Matki Bożej, że ks. Kaziu jest z nami.

Uczczenie relikwii Bartolo Longo ks. Kazimierz
Ks. Kazimierz Matusik. Uczczenie relikwii bł. Bartola

Wypełniając obietnicę składaną tyle razy podczas odmawiania nowenny pompejańskiej w części dziękczynnej „…ile sił mi starczy, rozszerzać będę Cześć Twoją o Dziewico Różańca Świętego z Pompejów, bo gdy Twej pomocy wezwałem, nawiedziła mnie łaska Boża…”, postanowiliśmy odprawiać w kaplicy nabożeństwo nowenny pompejańskiej. I tak rozpoczęliśmy nabożeństwo pompejańskie 2 lutego 2014 r. Nabożeństwo będzie trwało 54 miesiące i odbywa się w każdą pierwszą środę miesiąca o godzinie 19. Rozpoczynając pierwsze nabożeństwo założyliśmy księgę intencji nabożeństwa nowenny pompejańskiej, gdzie każdy może wpisać swoją intencję.

Jak udało Wam się zebrać tak spore grono czcicieli Królowej Różańca?

Nie bardzo wiedzieliśmy, kogo zaprosić do uczestnictwa. Kaplica jest przecież mała, a nam tak wiele osób cisnęło się do głowy, i tak dużo nowenn zostało już rozdanych. W końcu zawierzyliśmy tę sprawę Matce Bożej. W swej niemocy powiedziałem „Matko Boża, poukładaj to sama”. Gdy na pierwsze nabożeństwo kaplica wypełniła się po brzegi ludźmi, z których większość widzieliśmy pierwszy raz w życiu, wiedzieliśmy, że połączył nas różaniec pompejański. Ludzie ci do dziś co miesiąc przyjeżdżają z całej Małopolski i z odleglejszych miejsc, pokonując nieraz setki kilometrów, aby móc się tu modlić! Zawiązała się cudowna wspólnota na rzecz rozpowszechniania nowenny pompejańskiej. Modlitwa zaczyna się wystawieniem Najświętszego Sakramentu, a na powitanie odmawiana jest litania loretańska. Potem odmawiane są cztery części różańca świętego. Po różańcu pompejańskim następuje błogosławieństwo Najświętszym Sakramentem i rozpoczyna się Msza św., która zawsze jest w intencji zapisanych próśb w księdze intencji nabożeństwa nowenny pompejańskiej.

Nabożeństwo pompejańskie Grobla

Oprócz modlitwy, nasza wspólnota podejmuje trud dalszego rozpowszechniania nowenny pompejańskiej i każdy zabiera ze sobą dowolną liczbę książeczek, aby je dalej rozdać. Na każde nabożeństwo zakupujemy 200 książeczek do rozdania i tym sposobem od kwietnia 2015 nasza wspólnota rozprowadziła już ponad 3000 nowenn, po 54 nabożeństwie, będzie to 10 000 nowen

CHCIEĆ TO MÓC!
W Wielką Środę, kiedy miałem okazję uczestniczyć w nabożeństwie pompejańskim w Grobli, dodatkowym punktem było uczczenie przywiezionych przeze mnie relikwii bł. Bartola Longo oraz krótki wykład o tym Apostole Różańca. W nabożeństwie uczestniczyło ponad 60 osób. Kaplica była w całości wypełniona. Jak powiedział mi później pan Ryszard, zawsze jest komplet, ale też wciąż pojawiają się nowe osoby.

Nabożeństwa pompejańskie są otwarte dla gości. Zatem jeśli ktoś chciałby dołączyć do wspólnej modlitwy, zawsze jest mile widziany. Wspólna modlitwa odbywa się w każdą pierwszą środę miesiąca o godzinie 19. Na koniec kilka osobistych refleksji. Jak pisał Bartolo, „najważniejsze są czyste intencje, a Bóg pobłogosławi dziełu”. Tę czystość intencji widać we wspólnocie w Grobli. Rozmawiając z Ryszardem i jego rodziną, widać zapał w oczach, szczerą chęć aktywności na rzecz różańca. Mimo obciążającej i odpowiedzialnej pracy, zawsze znajdują czas na modlitwę, na codzienną nowennę pompejańską. Ujawnia się tu góralski charakter Ryszarda. Co roku odbywa pieszą pielgrzymkę na Jasną Górę, dając świadectwo modlitwy nowenną pompejańską. Elżbieta to oaza spokoju, z wielką pasją i miłością mówiąca o podopiecznych Domu Pomocy, o kaplicy i nabożeństwie różańcowym. Widać, jak wiele serca wkłada w codzienną pracę w domu, w którym, jak mówi Ryszard, „śmierć jest jednym z mieszkańców”.

Zdzisław i jego żona Elżbieta to różańcowi pielgrzymi, radość przynoszą im wspólne wyjazdy do miejsc świętych. Nasze drogi krzyżowały się kilkukrotnie w Pompejach na uroczystościach ku czci Królowej Różańca i bł. Bartola. W ubiegłym roku spotkaliśmy się przed Sanktuarium!
Na przykładzie ich działań widać, jak Bóg błogosławił dziełu. To błogosławieństwo wyraża się w licznych łaskach i świadectwach. Wystarczyły szczere chęci, a… chcieć to móc! Myślę, że jeszcze nie raz ten temat zagości na naszych łamach. Może przykład kaplicy w Grobli stanie się dla Ciebie inspiracją do podobnej inicjatywy?

Marek Woś

MAREK WOŚ redaktor naczelny

Redaktor KRŚ, polonista, filmoznawca, edytor, ekonomista, człowiek od "brudnej roboty".
Wyszukaj jego teksty.

3.3 3 głosów
Oceń ten tekst
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Czy podoba Ci się ten tekst? – Zostaw opinię!x