Ostatnio w jednym z komentarzy przeczytałam pytanie: „dlaczego czcimy obrazy, skoro Bóg zabronił nam tego w Dekalogu?”. Choć sprawa wydaje się prosta do wyjaśnienia, to postanowiłam poświęcić jej dłuższą wypowiedź.
Często idziemy na skróty, mówiąc z lekkim lekceważeniem, że coś było w Starym Testamencie. Owszem, nauczanie Jezusa wiele zmieniło w naszym pojmowaniu, nie oznacza to jednak, że Dekalog stał się przestarzały. Wciąż stanowi on fundament zarówno dla Żydów, jak i chrześcijan.
Do Izraelitów Bóg skierował słowa «Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko, ani tego, co jest na ziemi nisko, ani tego, co jest w wodach pod ziemią! Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył(…)» (Wj 20, 4-5). Zabronił im tym samym zabobonnego kultu pogańskich bożków, wyobrażanych na przykład pod postacią złotego cielca.
Kościół uczy nas, że z uwagi na Jezusa Chrystusa, w którym Bóg przyjął ludzkie oblicze, zakaz wykonywania obrazów został w chrześcijaństwie zniesiony. Oficjalnie dokonano tego na Soborze Nicejskim II w 787 roku. Bóg Wcielony był człowiekiem, przebywał wśród ludzi, a więc jego wyobrażenie nie jest już niemożliwe. Sam Jezus mówi nam «Ale teraz już Go [Ojca] znacie i zobaczyliście. (…) Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca. (J 14, 7.9).
Warto zwrócić też uwagę, jak ikony traktuje się w Kościele Wschodnim. Ich pisanie (nie malowanie!) uważane jest za modlitwę, wymaga postu oraz wcześniejszego pojednania się z Bogiem w sakramentach.